Narano - epizod 10

Valhalla

 

Przygotowani byli na wszystko. Dryfowanie w przestworzach, przerwy w produkcji, a nawet zapicie się na śmierć. Tego... nie przewidział jednak nikt.

 

Pojawiła się nagle, tuż za ostatnią ’wyżymaczką’ linii ’D’. Tak niefortunnie, że długie czarne włosy, wplątane we włókna anilany, zaczęły ją wciągać do suszarki.

Instynktownie wyciągnął nóż i szerokim, acz błyskawicznym ruchem, odciął je przy samej skórze. Bezwładnie upadła na twarz.

— Cała jesteś? — zapytał pochylając się nad ocaloną.

— Chyba tak...

Dał znać ’suszarkowemu’, by ten nie zdziwił się, jak za moment z maszyny wyjdzie kołtun czarnych kłaków.

— Bardzo ci dziękuję... Jak się nazywasz? — zapytała podnosząc się nieporadnie i poprawiając okular.

— ’Vadim’ — odpowiedział nasuwając kaptur na czoło, po czym skierował się w stronę przędzarki.

— Jeszcze raz bardzo ci dziękuję... Jestem ’Cherry’, ’Cherry-Lady’. O mały włos... Kurwa mać! Gdzie moje włosy! — wrzasnęła macając łysinę. — Yuuub-eb! — tym razem po ’cherrjańsku’ i osunęła się na posadzkę chowając głowę między kolanami.

Wrócił pod suszarkę.

— Nie rycz, chlasnę jeszcze dwa razy i będzie równo. Nikt nie zauważy — powiedział kucając.

— Lepiej od razu łeb mi utnij. Yuuub — powtórzyła po swojemu (tym razem bez ’mać’).

Złapał ją za kark i dwoma gładkimi ruchami ogolił na jeża.

— Teraz jest okej, zobacz sama.

Przystawił do jej ’lupki’ klingę noża by mogła się dokładnie przejrzeć.

Yuuub, nawet ładnie — uśmiechnęła się ocierając z policzków resztki łez.

— Muszelka ci się przekręciła. I może byś już tak nie klęła, co?

Osadzając ’małża’ na miejscu, chwyciła za podaną przez niego dłoń i wstała.

— Poczekaj tu chwilę, zaraz wrócę. Schowaj się za suszarką i niczego nie dotykaj.

— Dokąd idziesz? — zapytała wyraźnie zdenerwowana — Co chcesz zrobić?

— O nic się nie martw i nie wyłaź stąd. Będzie dobrze.

Spojrzał w stronę przędzarki sprawdzając czy wszystko działa i oddalił się.

 

Zastukał delikatnie nożem w kraty.

— Co jest? Potrzebujesz dysze? — zapytała ’Pies’.

— Otwórz i nie zamykaj. Nie pytaj po co, tylko zrób to — wyszeptał i ostrożnie rozejrzał się po sali.

— Oki, jasne, ale...

Zniknął tak nagle, że przez moment zastanawiała się czy w ogóle z kimś rozmawiała.

 

— Właź tu — powiedział do ’łysej’ rozchylając poły habitu.

— Chyba żartu...

Nie zdążyła dokończyć zdania, gdy chwycił ją za kark i wepchnął do środka.

 

Idąc powoli, z ’Lady’ między nogami, ściął po drodze kilka glutów i skierował się w stronę ’celi’. Wszedł na zaplecze, po czym, jak magik, który wyciąga z kapelusza królika, on wygrzebał ’łysą’.

— Co ty, jaja sobie robisz? — zapytała zdziwiona ’Pies’. — Zbierasz je do kolekcji? Te, ’misiu’, kto to w ogóle jest?

— Potrzebuje naszej pomocy. Ukryj ją na zapleczu. Przyjdę po zmianie — powiedział, czule tarmosząc ją po ’pomarańczowych’.

— Ale...

Tyle go widziała.

 

 

***

 

Siedzieli w pokój relaksacyjnym ’białej’. ’Flashback’, ’Vadim’, ’Ata’, ’Pies’ i przemycona ’łysa’. Umówili się tutaj, gdyż personel medyczny, w przeciwieństwie do ’roboli’, dysponował dwiema kajutami i mogli się swobodnie pomieścić.

— Co się dzieje? — zagaiła ’Ata’.

— ’Vadim’, poczekaj, ja im to powiem — wtrącił się ’Flashback’. — To jest... — zawiesił na moment głos — ’cherrjanka’, a dokładnie ’Cherry-Lady’. Ta odnaleziona na krze, pamiętacie?

— Cholera, ale to było jakieś dwieście lat temu — zauważyła ’Pies’.

— Dokładnie dwieście. Ona ma teraz trzysta siedemdziesiąt.

’Pies’ przysunęła się do ’łysej’ i dotknęła jej podbródka.

— No, nie... Ty sobie z nas jaja robisz ’Flash’. Przecież ona wygląda na dwadzieścia maks. No takich kremów to nie ma nigdzie. Pieprzysz kocopoły.

— Mówiłem przecież, że to ’cherrjanka’, oni żyją średnio sześćset.

— A, to oto ci chodzi ’Vadimku’, młoda dupcia na stare lata ci się marzy — stanowczym tonem powiedziała ’Pies’, przypalając trzęsącymi łapkami papierosa.

— Zamknij pyszczek i słuchaj dalej.

— Poczekaj — wstrzymała go ’Ata’ i poszła do drugiego pomieszczenia. Za chwilę wróciła z pięcioma menzurkami i alkoholem. Dostała go w prezencie od ’Nieprzyjaciela’, którego wydłubywała swego czasu z ’widlaka’. Rozlała do szkiełek i na posadzkę, jak to ona. — No, mów dalej.

— Zaraz, zaraz. A skąd wiedziałeś, że ona pomocy potrzebuje? — znowu wtrąciła się ’Pies’ patrząc w oczy ’Vadima’.

— Kurwa, bo ci zaraz kaganiec na ryj założę — zirytował się ’Flashback’.

W tym momencie ’łysa’ gwałtownie wstała, przewracając pufę z anilany, i przylgnęła do ściany rozglądając się nerwowo na wszystkie strony.

— Kim wy jesteście? — zapytała przestraszona.

Popatrzyli po sobie ze zdziwieniem.

— Jak to kim? ’Narańczykami’ — odpowiedziała z uśmiechem ’Ata’.

— Ale dlaczego ’pomarańczowa’ pyta, skąd wiedział, że potrzebuję pomocy?

— No właśnie, skąd wiedziałeś? — jeszcze bez kagańca, zapytała ’Pies’, wychylając jednym haustem menzurkę. — Macie szczęście, że nie woda.

Spojrzeli zdziwieni.

— Wody nie piję, bo w niej ryby się pierdolą.

Dopiero teraz skierowali oczy na ’Vadima’.

— No przecież... Jak to? To wy... To wy nie wiecie? — kontynuowała ’łysa’, teraz raczej zdziwiona. — Przecież to ’przędzarz’.

— I to nie byle jaki — potwierdził ’Flashback’.

— Ale to ’przędzarz umysłów’.

Zapanowała grobowa cisza. Cała trójka patrzyła znowu na ’Vadima’, tym razem z niedowierzaniem i szeroko otwartymi oczami, a ’Psu’ jedno prawie wypadło na dywanik.

— Ożesz w mordę... Kiedyś o nich czytałam. W jakimś medycznym magazynie — odezwała się ’Ata’. — Ale myślałam, że to smędzenie starego profesorka, że to pic na wodę, że to legenda bardziej niż fakty. Podobno mieszkali w grotach, gdzieś na ’Kaukazie’, a całe dnie spędzali na medytacji i sztukach walki.

— Czyli jak? Że niby on wie, co ja teraz myślę? — zapytała ’Pies’, przezornie zasłaniając się przed ciosem.

— Jarać — dało się słyszeć spod kaptura.

 

Cisza, jaka teraz nastała, była tak przerażająca, że zamiast własnych myśli, słyszeli pierdzące silniki ’Narano’.

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 4 głosy
Valhalla
Valhalla
Opowiadanie · 20 lutego 2008
anonim
  • anonim
    cherrilady
    mam nadzieję, że kiedyś mi odrosną :))

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • ataraksja
    Lubię wielorakość. Dialogi na kilka głosów. Dzieje się, humor jeszcze w najlepszym z Twoich wydań.

    · Zgłoś · 16 lat temu