Przeciętne popołudnie.
Można dostrzec granice rysujących się gdzieniegdzie chmur przypominających do złudzenia nasze zmaterializowane pragnienia i nadzieje.
Joanna krząta się skąpana w strugach późnojesiennego słońca nie mającego w tej chwili istotnego znaczenia.
Może właściwie tylko przeszkadza.
Pozornie szare ściany kamienic wydają się naiwnie jasne.
Lecz myśli Joanny zupełnie nie są podatne na proces duchowej fotosyntezy. Wchodzi do kuchni. Wychodzi z kuchni.
Automatycznie przebierając nogami potyka się o irracjonalnie zostawione na podłodze przedmioty.
Bałagan.
Otoczenie współgra z odczuciami głownego bohatera.
Idylla.
Bezwiednie zastanawia się nad istotą rzeczy martwych, tak często określanych złośliwymi.
Dlaczego ta lokówka leży akurat na środku korytarza w towarzystwie uśmiechającej się sztucznie szynki babuni z osiedlowego sklepu?
Traci zdolność relatywnego myślenia.
W obliczu irracjonalizmu traci właściwie pozornie jakiekolwiek zdolności, zdominowana przez idiotyzm czynności pobocznych.
Słychać trzask obgryzanych paznokci.
Nienawidzi ludzi obgryzających, mrugających, odgarniających, denerwujących się na wszelkie możliwe sposoby.
Niech będzie.
Zaparzy już tę podobno uzdrawiającą herbatę o odrażającym zapachu hibiskusa i dzikiej róży i pogłaska jedyne żyjące stworzenie w jej w pseudoartystycznym mieszkaniu.
Zaparzy kota i zagłaska herbatę na śmierć.
A przypominające do złudzenia chmury, nasze zmaterializowane pierzaste nadzieje nadal będą mknęły po nie zdającym sobie z niczego sprawy niebie. Tylko sąsiadki z wszech pięter zauważą kiedy trafi je tak zwany szlag .
hmm, abstrakt czysty.
a tą herbatę głaskała pod włos?
"tak zwany" jakoś mi tu nie pasuje. nad resztą podobnych zwrotów też bym się zastanowił, choć nie które czynią tekst w wskroś oryginalnym...
Przejrzyj jeszcze raz tekst i popraw spacje, bo czyta się kostropato. A może to celowy bałagan? Wcale nie `tak zwany`? ;p
Zrobiłem to dzisiaj rano. ;)))