Słownie około tysiąca.
Około tysiąca anonimowych, zmiętych przez życie twarzy.
Przypominają mi się tytuły pierwszych filmów- „Wyjście robotników z fabryki", „Nadjeżdżający pociąg", „Napad na ekspres".
Wyobraźnia tworzy zwiastuny kolejnych wydarzeń.
Muzyka przenika następne sceny.
To byłby Medeski.
Albo Davis.
Tak pasowałby.
A tytuł „Czekając na ... „ ? Na co, właśnie?
Czy tylko na ogłuszający pisk metra?
Za kioskiem słychać urywany krzyk gwałconej dziewczyny.
Stapia się z mieszanką popołudniowej wrzawy typowego większego miasta. Mimo to jest cicho. Stanowczo za cicho.
Nieruchome oczy w nieruchomych oczodołach zwarte z tytanowymi twarzami. Głowy na karku, dusze na ramieniu, serca.
Przy wyjściu ogoleni na łyso sympatyczni panowie w markowych dresach dochodzą do konsensusu z nastolatkiem o wygłodniałych oczach.
Niestety nie do końca drogą negocjacji. Synergia.
Ta sama cisza i typowy odgłos uderzeń. Kontrast.
Pałka teleskopowa? Dwadzieścia jeden cali. Chromowana.
Zmięte twarze mieszają się z wygiętymi z bólu.
I znów działa u mnie motyw kojarzenia. Edward Munch „ Krzyk".
Idealne podobieństwo.
Prawie rozwiedzeni rodzice swoich dzieci przestają czuć się rodzicami na samym środku stacji.
Wymachują rękoma i reklamówkami z Tesco. Zakupy na rodzinną kolację.
To ta scena, kiedy widzimy w oddali gesty typowe dla kłótni, lecz nie słyszymy głosu.
Niewerbalna pantomima wydaje się być niemal werbalna.
Wyraźnie słyszę wyrzuty, proste słowa o wielkim znaczeniu.
Biegający od jednej anonimowej twarzy do drugiej mężczyzna potyka się o wystawioną nogę nastolatka z bezczelnością w oczach.
Z nosa cieknie mu krew. Śmiech. Szyderczy śmiech punkowych nastolatków. No future z przyszłością w poprawczaku. Stylizacja godna podziwu. Mężczyzna ma około 40 lat, ale wygląda na więcej.
Krew ścieka po zarośniętej twarzy, brudzi kraciastą, starą koszulę.
Około 5,50. Pięć pięćdziesiąt. Tyle zdążył uzbierać.
Potencjalny obiad wypada mu z rąk. Mdleje.
Nadjeżdża metro.
Kłujący w uszy dźwięk stapia się ze stukotem damskich szpilek, wytartych trampek, eleganckich półbutów.
I całkiem nie na miejscu wydaje mi się pojawiający się napis.
Wkrótce w kinach .
hmm... ogólnie tekst jakiś taki nie wiem jak to ująć..."Stanowczo za cicho." to zdanie aż mnie zakuło, takie sztampowe że aż tutaj pasuje. Zdania trochę jak u mnie ;) bez większej spójności, nie wiem czy to celowo by bardziej wyeksponować te krótkie etiudy które opisałaś czy to tylko kłótnia z ciągłością gramatyczną. w sumie tekst zaaprobowany nieźle się czyta.
"Pięć pięćdziesiąt. Tyle zdążył uzbierać."
chyba w jedno zdanie bym to zmontował, dając przecinek. ale ja się nie znam to nie będę się wypowiadał. ;)
Fajny film dzisiaj widziałam... w metrze. Przyjechało kino o(d)jazdowe.
Bardzo mi się podoba. Mówi, dotyka, zapada.
Czym to popić? Ale spróbować warto. ;)