tak zwana Żelazna część VII

szklanka

  

No tak. Przeszła się do tego parku.

Zagrała na skrzypcach i ukoiła nerwy. Ulżyło? Nie bardzo.

 Joanna ma niesamowity dar przyciągania do siebie szarych i mniej szarych indywiduów. Zwłaszcza wtedy, gdy potrzebuje samotności.

 Okazało się, że w parku był ktoś poza nią. Nie, na szczęście to nie Robert. Przecież z martwych nie powstał.

Wyobraź sobie zdumienie Joanny na widok mężczyzny mającego na ramieniu białego kruka, przechadzającego się beztrosko po parku oświetlonym atmosferą nocy i puszczającego bańki mydlane. Ogromne bańki mydlane z napisem „od lat trzech" na opakowaniu.

Co było w nim bardziej intrygujące- kruk, bańki mydlane, teleturniejowy uśmiech, a może on sam w sobie?

Tymczasem mężczyzna podchodzi coraz bliżej Joanny. Można odnieść wrażenie, że jego uśmiech poszerza się wraz ze zmniejszaniem się dystansu między nimi. Wprost proporcjonalnie.

Staje w odległości około pięćdziesięciu centymetrów od kobiety i jednym z ulubionych głosów Joanny oznajmia :

-Carpe diem.

Odkrywcze. W odpowiedzi słyszy głębokie westchnięcie i stukot oddalających się szpilek...

 

To były trzy najcudowniejsze noce w tym roku.

Joanna nie rzucała się bezsensownie na łóżku, nie wstawała po kolejną porcję leków nasennych, nie próbowała zmusić powiek do zamknięcia.

Spała snem niemal arkadyjskim przeżywając pantagrueliczne wizje świata w fazie REM.

Wstała z poczuciem, że filiżanka gorącej, gorzkiej kawy łączy się nieodzownie z poranną porcją hedonizmu.

Kontemplację na temat minimalizmu w szczęściu powszechnym przerwał jej dźwięk czajnika.

Szybki łyk kawy i powrót do normalności. Konwenanse odkłada pospiesznym ruchem na półkę i postanawia pobiegać, aby osiągnąć empireum nie zmarnowanego poranka. W szczytnym zamiarze otwiera drzwi .

Na wycieraczce leżą bańki mydlane. Z zerwaną etykietką, a tym samym ograniczeniami wiekowymi.

Tymczasem gdzieś w Oceanie Spokojnym ośmiornice Cirrina używały swych gruczołów czernidłowych, aby wytworzyć sepię, którą później wykształceni ludzie przetworzą na potrzeby wykonania farb malarskich. Słońce chyliło się ku zachodowi ...

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 4 głosy
szklanka
szklanka
Opowiadanie · 4 marca 2008
anonim
  • Latte
    Jestem uzależniona ....;)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • ataraksja
    Ależ mam dziś ucztę! Czytam, czytam i coraz mocniej mam wrażenie, że słowa tworzą na pół rzeczywiste, na pół senne obrazy.
    Dołączasz dziś do gwiezdnej eskadry ;)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    tajemnica
    Masz niesamowity dar zaciekawiania czytelnika. :)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • jill
    hmm...jak dla mnie, jak dla zwykłego czytelnika tekst bardzo dobry..chciałoby się ciągu dalszego:)
    miło sie czyta.
    pozdrawiam.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • szklanka
    już poprawiam :)

    to kiepskie to działanie ;)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • .
    O!boski zadziałał (z tym parkiem). ;)

    A Ty zadziałaj i popraw: 'głósów Joanny '.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • szklanka
    no ciekawe skąd Ty go znasz?:) a kruka to już w ogole nie wiem. w parku go spotkaleś czy co? i pewnie rozdmuchiwał bańki mydlane po zdającym się niczego nie dostrzegać mieście ?:):)
    hmmm

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    vagrant
    Tego gościa chyba znam, kruka kojarzę na pewno, bańki pamiętam. Tylko kobiety nie pamiętam....
    Pierwsza część miodzio ze spirytusem.
    Ale przejrzę jeszcze raz te słowa.
    Zerwana etykietka hmm....fajny motyw

    · Zgłoś · 16 lat temu
Usunięto 1 komentarz