tak zwana Żelazna część XI

szklanka

  

Kolejna lampka.

Tym razem syndrom kobiety niekochanej zwyciężył nad wmawianym sobie syndromem kobiety nie kochającej.

 Joanna wyłącza telewizor próbując nie dać wrzucić się w globalny śmietnik.

 Musi wyjść. Koniecznie. Dzień za bardzo psuje nerwy.

Popołudniowy tramwaj zalany pijaną wiosną i anonimowymi twarzami pasażerów.

 Joanna wyczuwa drażniącą woń taniego lakieru do włosów kobiety siedzącej obok.

Przestań dodawać historię do każdej twarzy.

 Głowy pasażerów wpuszczone są w ramiona, kiwają się na boki lub przyklejają do szyby. Parują ostentacyjną nieobecnością.

 Młode dziewczyny zwierzają się kasownikom. Mają przełożone przez ramiona torby z miłosnych niedociągnięć i włosy w naiwnych chmurach.

 Pierwsza kobieta i ostatni mężczyzna czytają sobie w myślach.

 Chłopak o dużych oczach zabija w myślach ironię losu. Najlepiej kataną.

 Z błogiego stanu zamyślenia wyrywa Joannę głos motorniczego.

 To już ostatni przystanek.

Ach tak. Racja.

Joanna wysiada. Po drodze uśmierca wzrokiem wczesnowiosenne owady.

Chmury beztrosko płyną po niebie.

 Egoistycznie przesłaniają blade słońce.

Odkąd stopniał śnieg na trawnikach można zobaczyć samotne trupy nieszczęśliwych przypadków.

 O barierkę mostu opiera się Fatum.

Pali spokojnie kolejne cygaro i mierzy Joannę wzrokiem. Od stóp do głów.

 Wywołuje to u niej lekkie zmieszanie. Stoi jednak w miejscu utrzymując kontakt wzrokowy. Ubrany w czarny płaszcz Pan Fatum uśmiecha się przebiegle. Z ust wypuszcza dym.

Bawi się zapalniczką. Ma ciekawą barwę oczu.

 Powoli zbliża się do Joanny.

Może z daleka wyczuć ciarki przebiegające wzdłuż jej kręgosłupa.

 Staje naprzeciwko niej i uśmiecha się jeszcze szerzej.

Joanna nerwowo przygryza karminowe wargi.

 Bezczelne Fatum unosi do góry jej brodę wskazującym palcem.

-Zapalisz?

 

Tymczasem piętnastu wesołych samobójców spisywało swoje ostatnie życzenia. Dziś na tym samym moście spróbują wyprzedzić przeznaczenie. A może nie spróbują. Zerwał się silny wiatr powodując lekko sarkastyczny syndrom domina ...

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Doskonały 4 głosy
szklanka
szklanka
Opowiadanie · 8 marca 2008
anonim
  • szklanka
    tak miło pod koniec dnia :) serdecznie dziękuję

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • ataraksja
    Co ja mam powiedzieć? Tak jeszcze nie było, żebym z ukontentowania absolutnego dawała drugą gwiadkę tej samej Autorce jednego dnia ;)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    Panienka z okienka
    Szklanko, skoro tak ma być to jest i to jest dobrze:), myślałam tylko, że to przypadkiem.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • szklanka
    mnie bardziej pasuje tak jak jest:)
    kropki tylko poprawię :)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • .
    Czy ja zawsze muszę o takich prozaicznych rzeczach...? ;)

    Kilka kropek kończących zdanie 'uciekło' i zatrzymało się dopiero w następnym wersie.
    Są też zdania nie kończące się kropkami.

    'Chłopak o dużych oczach zabija na niby ironię losu.' - to tylko sugestia ;)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • szklanka
    bo tak w niego wsiąknął życiowy syndrom.albo syndromiczne życie:)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    Panienka z okienka
    "Przestań dodawać historię do każdej twarzy."
    "Zerwał się silny wiatr powodując lekko sarkastyczny syndrom domina ..."
    Bakalie w makowcu.
    (Tylko trochę gryzą dwa, a właściwie trzy, syndromy w jednym dość krótkim odcinku)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    vagrant
    dla czegoś Takiego trzymałem najzieleńszy słupek.

    · Zgłoś · 16 lat temu
Usunięto 1 komentarz