Słońce dotknęło południa, gdy otworzył oczy. Choć balety skończyły się nad ranem, nie czuł zmęczenia, a nieunikniony w takiej sytuacji kac, też go oszczędził. To był dobry pomysł, by nie zamykać bulajów* i zdjąć skarpetki. Wszystko inne zostawić. Zalaną czerwonym winem koszulę, zapach perfum i alkoholu. Dowody rzeczowe wczorajszego dnia.
Z pomiętej paczki wygrzebał ostatniego papierosa. Leżał teraz na plecach, z rozłożonymi ramionami, i wpatrywał się w wirujące łopatki wentylatora, które wolno przecinały mgłę o zapachu goździków.
Czy jeden dzień może wszystko zmienić? ― pomyślał. ― Wpłynąć na postrzeganie przestrzeni, wyczuwanie jej subtelnych niuansów. Już dawno przestał rozumieć cokolwiek, niuanse zatarła wszechobecna obojętność, a sama przestrzeń... Samotność to nie cztery puste ściany, ani sam na sam z poranną kawą. Samotność to pustka w głowie, to brak osoby do myślenia, nieustająco i bez przerwy. Kilka ostatnich tygodni jedynie funkcjonował. Jak grzejnik włączany w chłodne zimowe wieczory. Po co? Dlaczego? Kiedy? Jak? Wszystko zostawił przypadkowi i bezwarunkowym odruchom. Instynktowi przeżycia. Głodny, szedł do kantyny. Zmęczony, kładł się spać. Monotonia powtarzanych codziennie czynności.
Zerwał się z łóżka, rzucił ubranie na podłogę i wszedł pod prysznic. Super kompozycja z H2O i żelu bezlitośnie mordowała słone plamy potu i smród nikotyny. Ostrymi paznokciami ranił wilgotny naskórek piersi i ramion, tak, że po łydkach spływała, zabarwiona na różowo, spieniona woda. Po chwili przestał masakrować ciało i oparł zakrwawione dłonie o szybę. Kogo chce oszukać? ― pomyślał. Nie cofnie czasu, nie zmyje wspomnień i bólu. Musi z tym żyć... pogodzić z rzeczywistością. Albo...
Kiedyś, jeszcze na Ziemi, zastanawiał się jak można odejść, na ile zmyślnych sposobów. Nie przypuszczał jednak, że kiedykolwiek będą to rozważania inne niż teoretyczne. Jak? ― ważne jest tylko w aspekcie spektakularnego ― dlaczego? Kiedy? ― najczęściej rządzone emocjami lub przypadkiem. Dlaczego? ― na to pytanie zna się odpowiedź zanim zostanie zadane...
Żyły na jego dłoniach wyznaczyły granicę, za którą nie ma już powrotu... I chociaż są jeszcze tory, które zawsze prowadzą do jakichś przystanków, nie potrafi wsiąść do żadnego z pociągów. Nie czuje się bezpiecznie, wepchnięty pomiędzy klatki nie jego filmu... Ucieka wtedy do swoich nawyków, wszystkich odmian samotności... I choć wciąż próbuje nie odbierać sobie możliwości ― zbyt wiele lat, i... wszystkie żebra przestrzelone.
***
Gorsza wersja samej siebie weszła do kantyny.
― Mój świat, moje zasady kurwa! ― oznajmiła pijącym poranną kawę. ― No... Jak nie, to walić się na ryj.
Najwyraźniej ’Pies’ miała zły dzień, bo były to jedyne słowa jakie miała wypowiedzieć przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny.
Ulubione miejsce spotkań ’świętojańskich’ przypominało dzisiaj bardziej ’klub AA’ niż pospolitą pijalkę. Na stolikach, zamiast tradycyjnych kieliszków i wódki, stały filiżanki z kawą i butelki mineralnej. To efekt wczorajszej parapetówy. Tak jak przemęczone twarze i zachrypnięte głosy. Sił starczało jedynie na uniesienie głowy, by siorbnąć kolejny łyk kofeiny.
Jednak coś tu nie pasowało. Nawet mało uważny obserwator, mógł wychwycić pewną nieprawidłowość, zachwianie statycznej kompozycji. Stolik w końcu sali najwyraźniej był z innej bajki i wyróżniał się na tle ogólnej degrengolady. Był bardziej ’żywy’, ’ludzki’. To ’Urughai’ i ’Nieprzyjaciel’, rozparci jak w dyrektorskich fotelach, oddawali się wzajemnemu włażeniu w dupę bez mydła.
Przeprosiny za bicie w mordę mieli już za sobą. Można by powiedzieć, że to niefortunne zajście przy jeziorze nawet ich do siebie zbliżyło. Tak jak późniejsze ‘przesłuchania’.
― Wiesz, dziwak z ciebie ― kontynuował ’Nieprzyjaciel’.
― Ach, przecież zwyczajny. Siedzę z poplątaną dupą i światem wpisanym w myśli, do których tylko uczucia się rwą... To nic, to taka fanaberia teraźniejszości.
― Że co proszę?
― ’Nieprzyjacielu’, to żart kosmiczny, nic więcej... Skoro teraz mam ciszę i piwo w ręce, po co znajdować się we wnętrzu ciała obcego i imbecyla udawać. Jak ty.
― Nie obrażasz mnie czasem? Chyba pamiętasz jaki ’magiczny’ mam w prawej?
― Z lekką nutką nonszalancji w bieg wydarzeń nadjeżdżającej erki wpadłem wtedy... Mój błąd. To snobizm z mej strony był, nie mający względu na twą wrażliwość napiętą jak baranie jaja. Zdarzenie całe wspomina mi się butonierką kiczu, a ty w niej jak kwiat na asfalcie miażdżący kostki, dzięki którym mogę pochwycić ołówek lub inny rylec.
― Ech, zapomnij już o tym. To było jak ulubiony ’sitkom’ mojej matki. Jak ’Harry Potter’ i Etopiryna do kupy. Wiesz, tak naprawdę boję się bycia wkładem... guzikiem do zmiany kanałów w TV. Ja wszędzie mam serce. W łydce, pod skronią, w dłoni, na dłoni, w rękawie. Ja mam tylko serce. Uwierz... reszta to tylko pozory.
― Tak, zauważyłem... Ludzie widzą cię jak obraz w muzeum, tylko taki bardziej odarty z barw, dlatego można zobaczyć lichej jakości płótno, a kolorki mają dobry początek jak się założy trójwymiarowe okulary... i wtedy pastel zamienia się w pryzmat bardziej przypominający powietrze przed burzą. Jesteś piękny i dobry choć w powłoce ze smutku. Ja mogę otworzyć okno złudzeń z widokiem na twe prawdziwe ’ja’... Jeśli tylko pozwolisz.
― Chyba jestem gotowy. Dojrzewanie ’instant’ i wrzątek, chociaż grudki miejscami. Trochę zostało w opakowaniu. Trochę jestem w proszku. Czy na tym polega męskość?.
― Nie szkodzi, że teraz w kłębach niebieskiej szmiry toniesz... Ja wiem dokładnie, to samo co ty, i to, że przeguby rąk twoich bardziej nadają się do wykonania cięcia na twarzy, że w każdej chwili obłędu poprowadzić akcję protestacyjną możesz przeciwko zatrzymaniu czasu w schizofrenicznej puszce piwa... (czyli o byle gówno).
― Ostatni zdycha, czyli koniec, chuj w napisy. Już po mnie. Wiedziałem...
― Tylko jedno może mnie jeszcze zastanowić i ciebie powinno ― dokąd prowadzi ostatni krok, który zapamiętamy przed palimpsestą**? ...Ja bym się tylko tym zamartwiał... Reszta to... ’a-a-a, kotki dwa, szaro bura, krew ich mać...’.
― Kim ty jesteś? Skąd do cholery się tu wziąłeś, na ’Gliscie’? My przylecieliśmy ’Narano’, ...’wiśnia’ lata z ’GPSem’, ...a ty?
― Wymyśliłem się...
― ...?
― Serdecznie pozdrawiam.
___________________________________________________________________________________________
* ― Małe okrągłe okienka, np. w burcie statku.
** ― Ostra amnezja następowa, bez utraty świadomości, będąca skutkiem spożycia alkoholu lub innych substancji.
`nie mający względu na twą wrażliwości napiętą jak baranie jaja` - `wrażliwość`
Poza tym ... :))) po prostu zapłakiwałam się ze śmiechu czytając dialog między Nieprzyjacielem a Uru. Doznania są iście surrealistyczne. Nawet nie potrzeba jointa, żeby mieć wizje :D
I bardzo mi się podoba skupiona, psychologicznie wyrazista pierwsza część odcinka. Przekonująco oddany stan wypalenia...
Gwiazdkę?
Niebo się nad nami dzisiaj rozgwieździło. ;)
Szklanka - od literatury jesteś TY - ja tylko robię 'dobrze' przyjaciołom z W. :)
Urughai - no nie wiem, co powiedzieć... Chyba tylko - Serdecznie pozdrawiam. :)
Bierz pióro i `wywracaj` kolejne odcinki.
dziecięcego podbródka
między zapomnianymi bajkami
Samotność każdego z nas – to nasz własny – zapis - drgań serca , myśli, ... .
I cz. epizodu 21 – to prawdziwa, wyważona , otwarta rozmowa z samym sobą.
Potrafisz dobrze opisywać co 'siedzi' w środku. I to zawsze zostanie 'jakąś' wartością,
nawet wtedy, jak pomysł na Narano - ... wypali się.