Lekkie fusy nihilizmu opadają na dno.
Od herbaty łatwo jest się uzależnić. Ciepły kubek przyjemnie grzeje zmarznięte dłonie i myśli.
Joanna siada na parapecie pozwalając nogom i uczuciom swobodnie zwisać.
Czeka ją conocna rozmowa z księżycem. Moralny ekshibicjonizm z nosem przy szybie.
A przecież miała zobojętnieć. Podobno to najlepsze lekarstwo.
I niech te naiwnie mrugające gwiazdy trafi w końcu szlag.
Tak naprawdę one nigdy nie spadały. To tylko złudzenie optyczne.
A złudzeniom się nie ufa. Tak samo jak wrogom. Nawet jeśli mają identyczne sny.
Park nabrał barw nieświadomej purpury. Słodki smak trawy dławił mieszkające w niej owady.
Właściwie lepiej jest nie wiedzieć. Przyglądać się lalkowym twarzom, wierzyć szklanym oczom i wychodzić w połowie jałowych rozmów.
I palić różowe papierosy. Z ust wypuszczać przydymione fantasmagorie. Krztusić się tym dymem. Bo przecież Joanna nie pali.
W drodze do domu musi kupić butelkę chardonnay'a. Albo i dwie.
Siedzący obok mężczyzna przygląda się z zaciekawieniem jej zdeterminowanej twarzy. Nawet go nie zauważyła.
-Sól. Podaj mi sól. Mam rany na duszy.
-Masz. I się odpieprz.
Tak. Zabawne, że Joanna nosi sól w torebce.
Nie patrzy nawet na mężczyznę i przesiada się na drugą ławkę.
Jeszcze przed chwilą była wolna.
Dlaczego zupełnie niespodziewanie pojawia się na niej kolejny człowiek?
A może już tam siedział?
Joanna obserwuje jego zgrabne ruchy. Szkice węglem. Kartka papieru tonie w czarnych myślach. Wylewają się przez ręce. Skończył. Odchodzi. Na ławce zostawia szkic kruka lecącego nad cmentarzem.
W oddali młody, jasnowłosy chłopiec puszcza latawiec. Co tak małe dziecko robi samo w parku? Wydaje się być bardzo zaabsorbowane czynnością.
Joanna podchodzi bliżej.
Zaskoczony chłopiec wypuszcza z rąk latawiec.
Po chwili na niebie widać już tylko mały punkcik.
-Odleciał. Przez panią.
Z przepełnionych złością i rozczarowaniem oczu chłopca płyną dwie, niewielkie łzy.
-A ten latawiec skonstruował dla mnie tatuś. Wyciął go z ciałka mojej siostry. Nienawidzę pani.
Zupełnie pani nienawidzę . . .
Część XII już jest - jak ten czas szybko przy Żelaznej upływa...
'Co tak małe dziecko robi same w parku? Wydaje się być bardzo zaabsorbowany czynnością.'
Co tak małe dziecko robi samo w parku? Wydaje się być bardzo zaabsorbowane czynnością. - najpierw był chłopczyk, ale teraz już mowa o dziecku. ;)
Szklanka, ja jestem bardzo spokojny człowiek. ;)
Przecinek przykleił się tam gdzie nie powinien.
Aż jestem dumna że coś znalazłam... bo piszesz genialnie jak dla mnie - prostego czytelnika.
Do treści nie potrafię się doczepić, po prostu idealnie. Kobieto ale Ty masz pomysły i umiejętność spisywania ich w takie cuda!
Tak naprawdę one nigdy nie spadały. To tylko złudzenie optyczne.
A złudzeniom się nie ufa. Tak samo jak wrogom. Nawet jeśli mają identyczne sny.` - szalenie trafia do przekonania.
W ogóle masz świetny styl. Zdania krótkie a nośne i mnóstwo w nich podtekstów.
Są też w każdym odcinku obrazy zawarte w zdaniach. Surrealistyczne, ale świetnie zrealizowane mimo, że masz za tworzywo słowa, a nie farby. Jest przy tym cała gama wrażeń i przeżyć. Tak, jak z obrazem chłopca z latawcem zrobionym z ciała siostrzyczki przez upiornego tatusia.
Byłaś może na filmie `Chłopiec z latawcem` ?