cykl rozregulowany część II

szklanka

  

Też tam wtedy byłam.

Niewidzialna, przesłonięta zasłoną rozkojarzenia. Za słono.

 Przecież tak dobrze mnie znasz.

 I pewnie wiesz, że mam ochotę użyć ostrego noża, aby przeciąć cię na dwie symetryczne połowy.

Patrzę ci w oczy, mogę nawet dostrzec twój absolutnie idealny łańcuch DNA. W myślach zastępuję tyminę uracylem.

Istniejesz tylko obok.

 Powietrze robi się ciężkie, skrzydła wentylatora poruszają się ze znudzeniem. Śmiejemy się z zupełnie innych rzeczy.

Ja ironicznie i cicho. Ty głośno i natrętnie.

Próbuję się opanować.

Wybacz. Nie potrafię.

Z półpremedytacją rozbijam ci szklankę na twej denerwująco wesołej twarzy. Odłamki szkła zlewają się w męską, obcą mi gorycz.

Wychodzę utopić się w quasi rzeczywistości. Z kolejnym tobą.

 

Razem z deszczem odbijamy się od dna.

Gdzieś w środku centrum  próbujemy rozwarstwić tęczę na pojedyncze wstążki. Nimi zaplatasz mi włosy.

Jesteśmy szczęśliwi spóźniając się na metro.

Upajamy się obłędem wyglądającym spod łóżek.

Kochamy się sto razy dziennie. W spadających liściach.

 Właśnie wtedy oznajmiasz, że wychodzimy.

Ubierasz mnie w filigranowe niedopowiedzenie. Szykownie.

 Zaczekaj poprawię jeszcze tylko makijaż.

Perfumy.

Buty.

Torebki nie biorę. Przyziemność waży o kilka ton za dużo.

Po drodze mijamy pijanych hermafrodytów i trzeźwe kobiety-ptaki.

Trzy księżyce na niebie wróżą radość .

Czarownice wcale nie mają długich nosów. I nie latają.

Chodźmy szybciej. Spóźnimy się.

Ciągniesz mnie za rękę.

W głowie pulsują mi obłoki.

Gigantyczna wata cukrowa zatacza się od nadmiaru cukru.

Tańczące zegary deptają sobie po wskazówkach. Nie mamy czasu.

Niebo płacze zupełnie materialnie.

Spadają na nas tapczany i widelce.

Całujesz mnie prosto w źrenice.

Żyrafa przestała płonąć.

Dwadzieścia pięć godzin w ciągu doby wpadamy pod koła napędzanych paranoją samochodów.

A.  

Śmierć.

Śmierć z impetem toczy się dalej ...

szklanka
szklanka
Opowiadanie · 12 marca 2008
anonim
  • anonim
    vagrant
    Lepsza od jedynki i co tu dużo mówić podoba się. Ale(antagonizm musi być) do ideału brak jeszcze czegoś. Ta druga, oddzielona część hmm...

    · Zgłoś · 16 lat
  • .
    ‘Cykl rozregulowany’ ociera mi łzy po stracie Żelaznej...

    Złożenia pół + rzeczownik piszemy łącznie: półpremedytacja.
    ‘mi nimi’ – niefortunna zbitka do czytania.
    Może zmienić szyk wyrazów?
    Nimi zaplatasz mi włosy.

    ‘Właśnie wtedy oznajmiasz mi, że wychodzimy.’ – ‘mi’ jest zbędne, tym bardziej, że w następnym zdaniu jest ‘mnie’.

    Szklanka trzymaj poziom. ;)

    · Zgłoś · 16 lat
  • szklanka
    tak.masz rację

    · Zgłoś · 16 lat