cykl rozregulowany część VI

szklanka

  

Słuchałam z szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się czy może jeszcze śpię. Tymczasem mężczyzna kontynuował swoją opowieść...

 

-Jednak nadal nie mogłem odczytać informacji. Doznałem dziwnego uczucia, jakby ktoś uderzył mnie w tył głowy i upadłem. Gdy się obudziłem nie było żadnej skóry i żadnych liter. Postanowiłem się przewietrzyć, oderwać się od fantasmagorii. Wyszedłem i spotkałem panią. Właściwie spotkałem pani oczy, które powiedziały mi wszystko. To przecież musi być prawda...

-Przepraszam, nie wiem o czym pan mówi. Muszę już iść.

-Nie szkodzi. Jestem pewien, że zdążymy porozmawiać jeszcze nieraz.

 

Wyminęłam mężczyznę z pewną irytacją, potykając się o złośliwe niedopowiedzenia. Koniecznie muszę się napić.

 Szybkim krokiem poszłam w stronę domu.

Jeden. Dwa. Czterdzieści schodków. Jeszcze tylko sto dwadzieścia.

Klucze, gdzie ja wsadziłam klucze? Są.

 Natychmiast otwieram drzwi.

Po chwili zatrzaskuję je i przekręcam zasuwkę.

Spokojnie.

Opieram się o ciemne drewno i powoli zsuwam się ku podłodze.

 Łokieć kładę na kolanie.

Czoło na dłoni.

Myśli owijam wokół palca.

Najlepsza pozycja do upajania się refleksją w kryształowej szklance. Do dna.

 Podnoszę rozkojarzony wzrok.

Na brzegu sofy siedzi Nadwrażliwość ubrana w duży kapelusz i sukienkę w kolorze błękitnej czerni.

Jej pozbawione tęczówek oczy lustrują mnie od góry do dołu.

Gasi czekoladowego papierosa o ścianki mojej wyobraźni i pewnym krokiem zmierza w kierunku szafy z zaszufladkowanymi osobowościami.

Charakterystycznie.

W powietrzu unosi się zapach nieskończonego dzieciństwa i rozlanej lemoniady.

 Z łazienki dobiega odgłos cieknącego kranu.

Krople zanieczyszczonej wody rozbijają się o umywalkę.

Arytmia.

 Dzień zatacza koło nad autostradą z wyuczonych postaw.

Wschodzą pierwsze gwiazdy.

 Kiedyś może jedna z nich zaświeci prawdziwym światłem.

Dla mnie.

Dla Ciebie.

 Podnoszę się z podłogi i z determinacją w oczach idę do sypialni.

Egocentryczna Nadwrażliwość segreguje charaktery według kolorów i umieszcza je na wieszakach.

 Odrobiną samokontroli uderzam ją w twarz.

Szklane oblicze wyraża niemy sprzeciw, by po chwili rozsypać się na tysiące kawałków. Trzeba będzie posprzątać.

 Przypadkiem spoglądam w stronę balkonu.

 Przez okno widzę lekkie zarysy ...

Oceń ten tekst
Ocena czytelników: Dobry 1 głos
szklanka
szklanka
Opowiadanie · 17 marca 2008
anonim
  • ataraksja
    Skrzydlej )

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • ataraksja
    a mogę się jeszcze ja doczepić? tak dla równego obciążenia, kiedy trafi na pierwszą stronę ;)
    `zdążymy porozmawiać jeszcze nie raz.` - (nieraz - wielokrotnie, w tym znaczeniu pisane łącznie).
    Podoba mi się bardzo pomysł z otwartym zakończeniem, które zaprasza do kolejnej części.
    I nareszcie rozpoznałam po opisie Nadwrażliwość. Moja siada zwykle za plecami i pewnie dlatego tak słabo znam jej twarz.

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • szklanka
    no czepiasz się;) ale poprawię :)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • .
    Szklanka, wszystko ekstra – i w treści i formie, tylko pomiędzy:
    ‘niemy sprzeciw’ są dwie spacje. ;)
    Złośliwi powiedzą, że się czepiam... :)

    · Zgłoś · 16 lat temu
  • anonim
    PoDrugiejStronie
    Dość obrazowo, chciało by sie czytać dalej :)

    · Zgłoś · 16 lat temu