Słuchałam z szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się czy może jeszcze śpię. Tymczasem mężczyzna kontynuował swoją opowieść...
-Jednak nadal nie mogłem odczytać informacji. Doznałem dziwnego uczucia, jakby ktoś uderzył mnie w tył głowy i upadłem. Gdy się obudziłem nie było żadnej skóry i żadnych liter. Postanowiłem się przewietrzyć, oderwać się od fantasmagorii. Wyszedłem i spotkałem panią. Właściwie spotkałem pani oczy, które powiedziały mi wszystko. To przecież musi być prawda...
-Przepraszam, nie wiem o czym pan mówi. Muszę już iść.
-Nie szkodzi. Jestem pewien, że zdążymy porozmawiać jeszcze nieraz.
Wyminęłam mężczyznę z pewną irytacją, potykając się o złośliwe niedopowiedzenia. Koniecznie muszę się napić.
Szybkim krokiem poszłam w stronę domu.
Jeden. Dwa. Czterdzieści schodków. Jeszcze tylko sto dwadzieścia.
Klucze, gdzie ja wsadziłam klucze? Są.
Natychmiast otwieram drzwi.
Po chwili zatrzaskuję je i przekręcam zasuwkę.
Spokojnie.
Opieram się o ciemne drewno i powoli zsuwam się ku podłodze.
Łokieć kładę na kolanie.
Czoło na dłoni.
Myśli owijam wokół palca.
Najlepsza pozycja do upajania się refleksją w kryształowej szklance. Do dna.
Podnoszę rozkojarzony wzrok.
Na brzegu sofy siedzi Nadwrażliwość ubrana w duży kapelusz i sukienkę w kolorze błękitnej czerni.
Jej pozbawione tęczówek oczy lustrują mnie od góry do dołu.
Gasi czekoladowego papierosa o ścianki mojej wyobraźni i pewnym krokiem zmierza w kierunku szafy z zaszufladkowanymi osobowościami.
Charakterystycznie.
W powietrzu unosi się zapach nieskończonego dzieciństwa i rozlanej lemoniady.
Z łazienki dobiega odgłos cieknącego kranu.
Krople zanieczyszczonej wody rozbijają się o umywalkę.
Arytmia.
Dzień zatacza koło nad autostradą z wyuczonych postaw.
Wschodzą pierwsze gwiazdy.
Kiedyś może jedna z nich zaświeci prawdziwym światłem.
Dla mnie.
Dla Ciebie.
Podnoszę się z podłogi i z determinacją w oczach idę do sypialni.
Egocentryczna Nadwrażliwość segreguje charaktery według kolorów i umieszcza je na wieszakach.
Odrobiną samokontroli uderzam ją w twarz.
Szklane oblicze wyraża niemy sprzeciw, by po chwili rozsypać się na tysiące kawałków. Trzeba będzie posprzątać.
Przypadkiem spoglądam w stronę balkonu.
Przez okno widzę lekkie zarysy ...
‘niemy sprzeciw’ są dwie spacje. ;)
Złośliwi powiedzą, że się czepiam... :)
`zdążymy porozmawiać jeszcze nie raz.` - (nieraz - wielokrotnie, w tym znaczeniu pisane łącznie).
Podoba mi się bardzo pomysł z otwartym zakończeniem, które zaprasza do kolejnej części.
I nareszcie rozpoznałam po opisie Nadwrażliwość. Moja siada zwykle za plecami i pewnie dlatego tak słabo znam jej twarz.