cykl rozregulowany część X

szklanka

  

Zaczekaj chwilę. Pieprzeni hydraulicy z całego świata dzwonią do drzwi...

 

-Słucham panów?- powiedziałam z lekkim znudzeniem. Co roku mają ten sam problem z kolankiem.

-My tak tylko. Podobno cieknie - odpowiedzieli prawie zgodnym chórem.

 Jak zawsze.

 Z ociąganiem odsunęłam się od drzwi i zapraszającym gestem wskazałam im drogę.

 I tak znali ją na pamięć.

Mogłam zatem kosmopolitycznie westchnąć i zacząć myśleć o multikulturalnej  mieszance oblegającej zakątki kanalizacyjne górnych dróg oddechowych mojego cieknącego, przeciekającego i/lub ociekającego umysłu.

Idealny sposób na święta.

Zupełnie niezgodnie z wszechobecnym, z przyczyn względnych, prawem Pascala ściany zaczęły gryźć mnie po oczach.

Po kilkunastu minutach spędzonych w jakże miłym towarzystwie miałam dość wszystkiego, co wiąże się w jakikolwiek sposób z wodą, filtrem, pompą, a nawet zaworem.

Więc wyszłam. Typowo moje. Typowo asekuranckie zachowanie.

 

Przecież to nic, że inny sufit spada nam na głowy.

Mało istotne, że podobne sny rozchodzą się swoimi drogami i wracają tylko nad ranem.

Zupełnie nieprzytomne.

 Prawdopodobnie po spożyciu kilku głębszych.

 Osobno oczywiście.

I tak mkniemy przez życie.

 Piechotą, bo przecież lubimy chodzić.

W butach nie do pary.

Parami.

 Zaparowani.

 Z szeregiem rozplecionych myśli, wijących się wokół łydek, kaskadach wspomnień cieknących z kranów. Tak. Wpływ hydraulików.

Wylewają się właśnie wtedy, gdy parzymy zaczernioną oddaleniem kawę z osobnym, gorzkim smakiem.

Tylko filiżanki są identycznie białe.

Twoje minimalistyczne łyżeczki upadają zbyt często.

W tych samych momentach kiedy podnoszę moje łyżkowate maksymalizmy.

Tak samo zimne posadzki patrzą nam w oczy.

Nie lubię określonych barw.

Więc może to lepiej.                                                                                  Szesnaście liter.

Że dłonie masz rzeźbione lekką stanowczością.

Rzęsami rysujesz talię.

Obok psujących się traktorów karmazynujesz niesłodkie usta.

Ogólnopolskie młoty pneumatyczne zagłuszają ciche westchnienia rozkoszy.

Malwersujemy za mało materialne pragnienia.

 Ptakom na pożarcie.

Wydajemy.

Się.

Tacy przeidealizowani.

 Dlatego topię twoje zdjęcia w niebiesko-pomarańczowym ogniu złudzeń.

 Podczas gotowania zbyt zwyczajnej wody.

Tetrahydrotiofen.

I tak nigdy nie było widać na nim twarzy.

Ty topisz moje nad którąś Odrą.

 Z tej prostej przyczyny, że Wisła jest zbyt oklepana.

I zbyt bliska mnie. Podobno.

A myślałam, że nie masz mojego zdjęcia.

 No popatrz.

 Nawet nie zauważyłam kiedy po nie przyszedłeś.

Ale wracając do konkretów.

 Żywimy się księżycem o odmiennej poświacie.

 Udajemy wędrówki pod jego skrzywionym kształtem.

Mój był dzisiaj niepełny. Może niespełniony.

O twoim pewnego dnia mi opowiesz.

 

Chciałam kiedyś coś napisać.

 Na inny temat.

Albo nie pisać wcale.

 Bo piszą ci, których boli.

 Nie wyszło.

 Skończyły się. Tabletki ze słów.

szklanka
szklanka
Opowiadanie · 23 marca 2008
anonim
  • anonim
    vagrant
    jestem gwoździem, opowiadanie młotkiem.
    w beton ciężko wbija się, mnie.
    po prawdzie nie wiem co napisać.. 16liter, które ważniejsze..a może obydwa równie...

    · Zgłoś · 16 lat
  • .
    Szklanka:
    'cieknie-odpowiedzieli' to nie to samo co
    'niebiesko-pomarańczowym'.
    Zrób sapcje, bo to źle wygląda (chociaż jedną za...)
    ...cieknie - odpowiedzieli... ;)

    Reszta okej - trzymasz poziom i to mnie boli, bo chciałem kiedyś coś napisać na inny temat, albo nie pisać wcale.

    Żaruję przy dyngusie. ;)))

    · Zgłoś · 16 lat
  • ataraksja
    Mimo świątecznego przeżarcia - mlaskam z ukontentowania językiem. Giętkim. A głowa pełna myśli i obrazów. Doskonała zabawa słowem. No i jeszcze polot, bo zaczyna się prozaicznie-hydraulicznie, a kończy poetyckim odwołaniem do Rybowicza.
    Mnie pachnie gwiezdnym pyłem...

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    Michał Zły Miś
    dokładam się do niebieskiego:)

    · Zgłoś · 16 lat
  • milkit
    czyżby ostatni z cyklu?

    · Zgłoś · 16 lat