Prześwietlenie. Siedzę półdupkiem, a ty - miss Sarajewo, i cyc upięty. Zimny deszcz. Mrowienie, nawet to w łokciu, odeszło w najdalszy kąt. Chciałbym być zbudowanym na lewą stronę. Za mną mgły górskie, ruiny opactwa w lesie, dno morza, błękit nieba nad chmurami. Czy coś zostanie? Spalam się, zimne ognie. Czy coś zostanie, gdy skoczę przez okno i polecę złapać się nad ziemią? Stop. Atak. Nalot. Bomby. Umarli, bohaterowie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz mi stanął. Pamiętam malarza, który boksował się z bogiem, a zdechł na raka odbytnicy. Cała jaskrawość, wszystko we wszystkim, nic w niczym, otoczyć szklanką, jebnąć o ścianę. Cząstki elementarne. Biały łabędź utopił się w bagnie, błoto ścisnęło białą szyję. To nie byłem ja. Kopciuszku, Czerwony Kapturku, Żwirku, Muchomorku, Królewno Śnieżko, wyjdźcie z pudła telewizora, na rozstaje dróg, na stacje benzynowe, do barów. Spójrzcie na opuszczone samochody i kondomy zużyte. Wrzaśnijcie: hokus-pokus. Wczoraj umarła moja mama, a może przedwczoraj. Szamanie, przyjmij mnie w namiocie, rozbudź ziołami. Stop. Rezerwa się świeci. Już zimna jesteś, jak turnie w Tatrach wiatrami owiane. Nie czuję nóg, skurcz w łydkach, gasnę.
Pobiegniesz ze mną na południe? Proszę.
zmieniłbym tylko kondomy zużyte na zużyte kondomy.
'Czy coś zostanie, gdy skoczę przez okno i polecę złapać się nad ziemią?' - o zdanie jest bardzo ok ;)
Gwiazdka!
Ty się nie spodziewaj, Ty po prostu tak pisz ;)
pzdr