Świat, w rozciągłości swych dziejów, był świadkiem wielu dziwnych, wręcz niesamowitych historii. Pięknych, romantycznych, niebezpiecznych i szalonych... Prawdziwych i zmyślonych. Jednak po raz pierwszy miał okazję ujrzeć, jak trzem, prześlicznym, czułym, inteligentnym, subtelnym, wrażliwym i seksownym, dziewczynom udało się pożyczyć od ’Urughai’ rylec marki ’Parker’
Podbiegły do niego wrzeszcząc i mdlejąc na przemian, chcąc posiąść najcenniejsze trofeum... jego autograf. W zamian gotowe były zrobić wszystko, a już na pewno ’boska’. Podskakiwały przed ’blakim’ jak ziemniaki na taśmociągu w fabryce ’pure’, tworząc, jedyny w swoim rodzaju, trzyosobowy balecik ’pogo’.
― Ja, ja pierwsza...
― Nie, mnie, mnie podpisz...
’Lady’ chwyciła za stringi ’boskiej’ i strzeliła gumą w dupsko. Zabolało. ’Pies’, jak przystało na wychowaną w najgorszej dzielnicy swego miasta, podskoczyła jak mogła najwyżej i (mimo lubienia) przydzwoniła z łebka ’wiśni’. ’Boska’...
― Dziewczyny, macie może jakieś pamiętniki, notesiki, albo inne papierki, na którym mógłbym...?
W jednej chwili stanęły przed nim trzy nagie, wzdęte brzuszki.
― Tu! ― powiedziały jednocześnie, zawierając chwilowy pakt o nieagresji i unosząc ile wlezie spocone tiszerty.
Nawet tak wprawnemu i opanowanemu mistrzowi, na widok czterech grejfrutów, limonki i śliwki (?), zadrżała ręka, a ogonek ostatniej litery wylądował w pępku ’wiśni’.
Potrójne ’borunsky’ maszerowało dumnie w stronę ’Narano', ...a tuż za nim hazardziści.
***
― Chyba se kurwnę ― odezwał się ’3.14’, zdąsając wargę i żarząc z nerwów jak samotny wolframowy drucik. ― Mógłbym bez końca i bez sensu oglądać tak piękne i romantyczne pojedynki. No może tylko pornoch byłby ciekawszy... ale do kurwy nędzy, czy ktoś mi wytłumaczy, co tu się dzieje?!
― Czekam... Który z was to wyjaśni? ― przejął inicjatywę ’Flash’.
― Panowie, szansa wam szumi jak nigdy ― wtrącił jeszcze co nieco ’3.14’.
’Vadim’ zsunął kaptur, dając znak, że to na nim spoczywa odpowiedzialność wytłumaczenia zaistniałej sytuacji.
― To mój brat ― powiedział ze łzami w oczach i zwrócił wzrok w stronę ’borunskiego’.
― Ja spierdalam, liczyć płatki śniegu ― nie wytrzymał ’3.14’. ― To jakieś pierdolone ’Na Wspólnej’... ― zawiesił głos, gdyż prawdopodobnie wykorzystał limit bluzgów na ten dzień.
― Myślałem... ― kontynuował ’Vadim’ ― że, kobiety, wolność, święty spokój... Martini i Wyborowa, że to już wszystko, co mnie w życiu spotka. Od zawsze, odkąd pamiętam, czułem się jakby mi coś zabrano, jakby kogoś w moim życiu brakowało. Byłem jak dziwadło... Wulgarny, odporny, kontrowersyjny, czasami bez litości, często bez sensu. Z nałogami i polityką w dupie.
― Kiedy się zorientowałeś? ― spytał ’Flash’.
― To on... ― tu chwycił za ramię ’borunskiego’. ― Któregoś dnia przyszedł do mnie, rano, wtedy wszystko łatwiej prostym słowem przekazać, i podzielił się swymi spostrzeżeniami. Kiedy mi opowiedział, o swojej młodości, rodzinie... wtedy wszystko stało się proste, rozlało się jak kuchenne słońce na talerzach. Koleje losu tak pokierowały naszym życiem, że rozdzieleni, ja z ojcem w górach Kaukazu osiąść musiałem, oni w Europie zostali. I aż do teraz nie wiedzieliśmy o sobie.
― Jak długo to trwa, jak długo skrywacie tę tajemnicę?
― Od decyzji o ucieczce, na ’Glistę’ ― odezwał się ’borunsky’. ― Od tego czasu spotykamy się w tajemnicy, regularnie ćwiczymy, rozmawiamy. Obaj jesteśmy ’Przędzarzami umysłów’ i szermierzami. Ale nie to jest najważniejsze... Jest jeszcze coś... ― zawiesił na chwilę głos. ― Czas, który pozostał do powrotu do domu, nie mierzy już żaden zegarek. Nawet alkohol, który utrzymuje w tylko sobie zrozumiałym pionie, nie pomaga. Wspomnienia z dzieciństwa obrazuję cztery na cztery. Krótka koszula, brudne spodnie. Lato, które mijało jak ból brzucha, nieprzyjemnie, do samego końca. Pamiętam, że wtedy cholernie długo miałem dwanaście lat. Mam w głowie film, krótki, prosty w swej dziecinnej obsadzie. Umywam się na brzegu snów moich i tęsknię. Chcę odnaleźć ojca, on matkę naszą. I nie jest mi do śmiechu, bo spłonę w piekle jak pachoł szkaradny póki ich nie odnajdę. Jestem bardzo dobrze wychowany z pierwszego małżeństwa.
― To jak z diabłem w nozdrzach samotna pielgrzymka do źródła ciemności ― podsumował ’3.14’. ― Panowie, nie jestem greckim ideałem, więc przepraszam... idę postawić kloca ― mówił sam do siebie, oddalając samotnie w stronę ’Narano’. ― Cholera, będę się teraz bał sikać w środek muszli.
To był jeden z tych dni, kiedy wiesz, że już nic nigdy nie będzie takie samo. Zmierzch powoli skrywał w swych ramionach bajeczne kolory ’Glisty’, która wyglądała teraz, jak wiszący na ścianie, rozdarty plakat plaż Tahiti.
Ponury dzień nie zobaczy już dzisiaj słońca.
***
Tego wieczoru nikt nie mógł zasnąć. ’Rip’, mimo obfitującego w niespodzianki popołudnia, do późnej nocy wypalał przed kompem gałki. Reinstalunia pomogła, jednak wielka baza ’makr’ poszła w pizdu. Z nowym ’makrem’ w nowe życie ― pomyślał, po czym założył folder ’o boska’ i zgrał do niego kilka ostatnich ujęć, które miał w aparacie. Niestety, nie były to ‘robale’. Jedynie jakiś pieprzyk, sutek, mała kępka włosów.
Prawdopodobnie całe wydarzenie najbardziej przeżywała ’Pies’. Miała już na głowie kilka starych, nierozwiązanych dylematów, typu; czy duma jest cnotą, czy też cnota dumą? A teraz jeszcze to. Jak na nierasowego psa przystało, wyszła na długi nocny spacer, powyć do księżyca. I tu kolejny, tym razem dylematet*. Do którego? Na ’Gliscie’ były aż trzy. Miauknęła coś pod nosem, po czym spuściła go do samej ziemi i kierowana zwierzęcym instynktem obniuchiwała okolice ’Narano’. Podlała kilka krzaków i miała już wracać, gdy jej uwagę przykuł znajomy zapach. ’Kurczak curry’. To niemożliwe ― pomyślała. Dla pewności, kilkukrotnie obleciała śmierdzące miejsce i zaczęła grzebać w ’rygolicie’. W sumie przyszłość zależy od tego jakich wyborów dokonujemy, a jej kulfon jeszcze nigdy jej nie zawiódł. Kopała więc zawzięcie, a po kilku minutach jej oczom ukazała się sporych rozmiarów skrzynia. Nieufnie rozejrzała się dookoła, dla pewności zrobiła kilka rundek wokół znaleziska, po czym wzięła się za jego wyciąganie.
Tego było już za wiele, nawet jak na ’Psa’. Przetarła ślepia, przysunęła pyszczek do skrzyni i przeczytała napis. ...Made in China.
___________________________________________________________________________________________
* ― dylemat z moralitetem.
I tak na początek [ bo jeszcze do końca nie przeczytałam] - od razu rzuca 'mnie się na oczy' :) - czy: 'blaki', 'boska', 'wiśnia', ’borunsky’ ... - to tak za karę z małej litery :) ? - dot. 1 cz. tekstu.
A to świetnie napisałeś - się uśmiałam :)):
..' Podbiegły do niego wrzeszcząc i mdlejąc na przemian, chcąc posiąść najcenniejsze trofeum... jego autograf. W zamian gotowe były zrobić wszystko, a już na pewno ’boska’. Podskakiwały przed ’blakim’ jak ziemniaki na taśmociągu w fabryce ’pure’, tworząc, jedyny w swoim rodzaju, trzyosobowy balecik ’pogo’.'
Ok, czytam dalej.
'borunsky' - jak zobaczysz w jego profilu - tak się podpisuje :)
'bleki' - to pochodna od czarny bo w takim habicie walczył [a to nie kto inny jak 'borunsky' - nie chciałem powtarzać ciągle jego imienia]
'wiśnia' - to pospolicie Cherri Lady [tak jak Ata to 'biała']
'boska' - to boska Mariolka - i jest boska :)
dziwnie te moje teksty tu wygladaja:P
'borunsky' też mocny :)
Tak, piszczące i rozwrzeszczane fanki jak po koncercie O4D Blues Band albo Beatlesów są świetne ;))
Jak zawsze - mistrzowska kompilacja tekstów Autorów Wywroty na Topie (3.14, borunsky).
A ja lubię postać Vadima - taki z nigo trochę Lancelot, trochę Don Kichote, ale ma coś z dobrego ducha i Strażnika (Teksasu) na NaRano :D