Zaczynały nam cierpnąć myśli i ciała.
Za chwilę mieliśmy zostać zmiażdżeni przez antagonistyczne elementy dwóch światów. Czuliśmy zatem wielki entuzjazm i przyprawiające o dreszcze podekscytowanie.
Zaczęliśmy czuć...
Obudziłam się na podłodze w salonie.
Strużka krwi ściekająca po policzku zostawiła imponującą, retro awangardową kompozycję na zdeptanym parkiecie.
Idealnie dopasowała się do koloru sofy.
Woda utleniona, głowa, policzek, woda utleniona.
Biegnę do łazienki w poszukiwaniu kojącej H2O2.
Powinna być w szafce z perfumami.
Wypijam mydło w płynie.
Istotny jest tutaj zapach.
Mniej istotny smak.
Mikroelementy. Makroelementy.
Istotny jest tutaj...
Co do cholery...?
Niedoszły Czarodziej płuczący twarz wodą z mojego kranu.
Z mojej umywalki. W mojej łazience.
Można się przyzwyczaić. Po pewnym czasie.
Nie próbuję już nawet odgadywać co jest złudzeniem, a co nie.
Nie mam pojęcia jak powinno się tęsknić.
Za wszystkimi ciepłymi swetrami, za rozmowami niebieskimi...
Wracam do salonu, stwierdzając, że woda utleniona nie jest mi już potrzebna.
-Właściwie nie mam zwyczaju topić smutku w procentach. A może nie jestem wystarczająco smutny? Dlatego topię. Jedyne wyjście.
W moim mieszkaniu. Tak, można się przyzwyczaić.
Chyba zacznę słodzić kawę.
-W tym świetle masz turkusowe oczy. Takie lepsze...Przyszedłem z naiwną wiarą, że nie jestem taki jak inni. Etap pisemny skończony. Etapu finałowego nie będzie, tak mi powiedziano.
Nie przeze mnie. Ciasteczka z melisą, grzanki z melisą, wino z melisą, czerwony barszcz. Intensywniej. Żyj intensywniej. Nie jestem pieprzoną psychoterapeutką. Budyń waniliowy z melisą.
-Szukałem jedynie odpowiedzi. Znalazłem ciebie i jest to twoja wina. Tylko i wyłącznie.
Nie płakałam kiedy uderzałeś mnie milczeniem. Mam od tego niebo, zatrudnione na pół etatu.
Chmiel na bezsenność, a sen na bezmiłość.
-Mimo wszystko chciałbym cię przeprosić. Za brak ideałów.
Wybacz nie będę się rzucać po ścianach, wyrywać włosów z głowy. Nie przefarbuję się na czarno. Błękitna czerń. Zalegalizuję szczęście. Miałam rację.
-To ja poczekam na zewnątrz. Do soboty.
Drzewa namalowane na ścianie zamknęły się w paraboli wczorajszych uniesień. Ludzie mogli zacząć cieszyć się z awansów, lepszych pralek i zwolnień z pracy. Dzieciom wyrzynały się pierwsze fioletowe zęby. Psychodeliczni kierowcy ciężarówek przebijali opony podniebnym taksówkom. Z nieba nadal spadały ogromne pączki i nowe rodzaje alergii. Pani Teresa zablokowała sobie kartę sim, ponieważ zapomniała kodu pin i próbowała użyć systemu losowego. Jej rodzina ciągle była szczęśliwa. Wszystko i Jedno zostali parą. To było miliony lat temu. Pan Jasnowłosy odwiedził mnie jeszcze kilka razy, ironizując ironię losu i robiąc literówki w prozaicznych czynnościach.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe.
"Nie płakałam kiedy uderzałeś mnie milczeniem. Mam od tego niebo, zatrudnione na pół etatu."
oraz ten:
"Pan Jasnowłosy odwiedził mnie jeszcze kilka razy, ironizując ironię losu i robiąc literówki w prozaicznych czynnościach"
mnie urzekły. :)
dziękuję Tajemna :)
Niedoszły Czarodziej płuczący twarz wodą z mojego kranu.
Jestem też za *.
Zobaczymy co na to o!boska Ataraksja. ;)
A tego płukającego nie zauważyłam no... :)
no chyba ja wkurzam.ale Michał Ty mnie bardziej :P:)
Ale zakończenie zwiastuje koniec absolutny...
Szykujesz już jakiś nowy cykl?
Gwiazdkę z Wywrotki dzwigiem zdejmuję i zawieszam dołączając do głosów zachwytu tajemnej i Kropka. Oraz do głosu konstruktywnej zazdrości Złego Michała ;p
Serdecznie dziękuję za przemiłe słowa. Stanę się odtłuczona dzięki Wam :)