Podróże między światami

Antonio

 

Mała podpowiedź: Rozdziały są od dołu do góry.
                                          Patrole i bitwa

  Czekaliśmy długo, aż dopiero około trzeciej po południu w oddali dało się słyszeć odgłosy zbroi i jakieś krzyki. Dałem znać oddziałom, żeby ustawili sie na stanowiskach, sam zaś wsiadłem na Kwantixa i wleciałem do lasu między korony drzew. 
  Żołnierze wpadli do doliny z głośnym okrzykiem bojowym, ale widząc, że nikogo nie ma, zaczęli się wycofywać z zawiedzionymi i zrezygnowanymi minami. Ledwo powstrzymałem się od śmiechu i wyleciałem z lasu wołając:
-Atakować!!! A za mną wyleciały różnego rodzaju jelenie, dziki, węże, hipogryfy i dużo innych zwierząt leśnych.
  Z początku mieliśmy pewną przewagę, ale później armia króla stanęła na nogi i wzięła odwet. Ledwo się obejrzeliśmy, a już pięcioro naszych było martwych.
  Porozumiałem się ze zwierzętami i już nad naszymi głowami pojawiła się wielka, chmura, z której zaczęły spadać kamienie wprost na najeźdźców, potem pomogły nam dziki i węże, a na samym końcu dosiedliśmy jeleni i rogata kawaleria wypędziła żołnierzy daleko poza dolinę.
  Wieczorem, gdy szliśmy spać po męczącej bitwie i pochowaniu zmarłych - w jaskini, w której wcześniej ukrywały się nasze wojska rozbłysło jaskrawe, fioletowe światło i przemówił z niego głos:
-Dobrze się spisaliście. Oto jest portal, przez który będziecie mogli przechodzić do następnych światów, jak tylko zrobicie to, co macie zrobić. Teraz idźcie spać, a za dwadzieścia cztery godziny ruszcie w stronę pałacu królewskiego... I światło zgasło. Począłem zastanawiać się, kto to mówił, ale przyszło mi do głowy, że przecież  i tak nie mamy czym się martwić skoro to ma nam pomóc w wykonywaniu naszych misji. I poszedłem spać, ponieważ powieki same mi się już zamykały.
Antonio (19:07)
Nie ma nic :-(

15 lutego 2008
                    Drużyna Wolności
     
  Wylądowaliśmy. Nic się nie zmieniło z wyjątkiem tego, że niektórzy ludzie niestety byli już martwi. W pewnym momencie spostrzegłem, że Marcusowi płyną z oczy łzy.
-Co się stało? Zapytałem
-J-ja m-mieszkałem t-tu zanim ci o-okrutni ludzie spalili m-mój dom. Odpowiedział Marcus i poszedł w stronę ruin budynku, który kiedyś chyba był jego domem. 
Żal mi się go zrobiło i przez chwilę myślałem, że i ja się rozpłaczę, gdy nagle usłyszałem gdzieś obok siebie chrapliwy głos starca:
-Synu! Czy to ty?
Odwróciłem się. Na ziemi leżał poparzony starszy pan z długą, przypaloną brodą.
-Marcus! Zawołałem.
Marcus przybiegł otworzył szeroko oczy i krzyknął.                                     
-Tato! Ty żyjesz! - objął mocno leżącego mężczyznę, który syknął z bólu - Antonio, zostań na chwilę. Ja pójdę poszukać jakichś ziół.
  Nie minęło piętnaście minut, kiedy wrócił ściskając w ręce bukiet dziwnych kwiatów.
-To minedolitinium - powiedział - magiczne ziele, które w parę sekund leczy poparzenia i opuchliznę. Idź poszukaj więcej, a ja zajmę się ludźmi. Minedolitinium rośnie na bagnach.
  Poszedłem do lasu szukać tej rośliny i gdy już znalazłem się w odpowiednim miejscu chcąc ją zerwać, bulgocąca maź wzburzyła się, chwyciła mnie za nogi i pociągnęła w stronę trzęsawiska. 
  Byłem zanurzony już po szyję, kiedy nagle nadbiegł Marcus z tulipanem w ręce.
Bagno eksplodowało, a ja mokry i śmierdzący upadłem na ziemię.
-Zapomniałem ci powiedzieć, że minedolitinium jest strzeżone przez magiczną siłę, na którą jedynym sposobem są tulipany. Rzekł z nutą rozbawienia w głosie.
-Zdążyłem zauważyć. - odpowiedziałem z przekąsem - Chodźmy już. Bo reszta może poumierać.
  Udało nam się uratować zaledwie dwudziestu ludzi, ale i tak to zawsze jakieś osiągnięcie i pomoc. Tak powstała Drużyna Wolności. Jej zadaniem było uwalnianie królestw, republik, itp. od tyranów takich jak ów król, który kazał spalić wioski leżące w Dolinie Shilaq (bo tak nazywała się dolina w której się znajdowałem.)
  Następnego dnia uznaliśmy, że nie opłaca się szarżować prosto na pałac, ponieważ król zapewne rozesłał patrole, które prędzej czy później dotrą również do doliny. Postanowiliśmy zatem atakować powoli żołnierzy obserwujących  jej okolice. Zaopatrzyliśmy się w prehistoryczną broń typu toporki z drewnianego patyka i kamienia, dzidy podobnie wykonane, łuki i strzały. Zerwaliśmy też trochę minedolitinium i ziela o nazwie paneteron leczącego zwykłe i zatrute rany. Ojca Marcusa uczyniliśmy dowódcą jednej gromady dziesięcioosobowej, Marcusa - dowódcą drugiej i uzgodniliśmy, że mają na mój znak ukryć się w jaskiniach a ja zostałem dowódcą naczelnym.
Terazpozostało nam  tyko czekać... 
      
 
Antonio (19:17)
Nie ma nic :-(

11 lutego 2008
                                        
                       
                            Początek przygód

  Wstałem jak zwykłe rano z łóżka, zaświeciłem lampkę na biurku, wziąłem książkę i zacząłem czytać. Nagle wszystkie litery zawirowały i jakaś niewidzialna siła wciągnęła mnie do środka.
  Znalazłem się w średniowieczu. Otaczały mnie góry i spalone wioski. Gdzieniegdzie leżeli mocno poparzeni, lecz żywi ludzie, niektórzy z dziećmi. Nie spodobało mi się to. Postanowiłem pomóc tym ludziom, tylko nie wiedziałem jak dostać się do najbliższego miasta, żeby znależć pomoc.
  W pewnej chwili spostrzegłem hipogryfa wychodzącego z lasu u podnóża jednej z gór.    Zastanawiałem się czy mogę go bezpiecznie dosiąść i czy zaprowadzi mnie do miasta. Zaryzykowałem. Podszedłem do niego i ukłoniłem się nisko. Przez moment bałem się, że nie odwzajemni ukłonu, ale moje obawy na szczęście się nie spełniły. Nazwałem go Kwantix
  Wskoczyłem na grzbiet tego pół-orła, pół-konia i wzniosłem się ponad góry, w niebieskie przestworza. Jakimś cudem udało mi się nawet kierować owym zwierzęciem.
  Zostałem tak pochłonięty radością latania, że zupełnie zapomniałem o poparzonych ludziach na dole. Opamiętałem się i zacząłem wypatrywać jakiegoś miasta lub grodu. Szukałem około pół godziny, gdy zaczęła otaczać mnie gęsta mgła. Rozkazałem  hipogryfowi zlecieć niżej, gzie mgła była nieco rzadsza. Wreszcie zobaczyłem niedaleko wierzę muru obronnego i skierowałem Kwantixa w tamtą stronę. Wylądowaliśmy parę metrów od miasta, żeby strażnicy nie nabrali podejrzeń. Zsiadłem jego grzbietu i udałem się ku bramom grodu.
  Strażnicy, gdy mnie zobaczyli nieuzbrojonego i bezbronnego, bez problemu wpuścili mnie do środka. Popytałem mieszkańców o drogę do pałacu i w końcu tam trafiłem. Pałac był ogromny 
i przepiękny. Ściany były wykonane z granitu, a dach ze złota. Przy wejściu miałem lekkie problemy ze strażnikami.
-Czego chcesz? Zapytał jeden 
-Mam pewną sprawę do waszego króla.
-Co to za sprawa? 
-Potrzebuję pomocy dla bardzo poparzonych ludzi w dolinie za tamtymi górami. Powiedziałem wskazując ręką w stronę gór, z których przybyłem.
-Oni jej nie potrzebują. - odezwał się drugi strażnik - Zasłużyli sobie na taki los za  kradnięcie 
i zabijanie. Lepiej stąd znikaj, bo zostaniesz zabity za obronę zbrodniarzy.
-Możecie się wypchać! Nigdzie nie pójdę dopóki nie dostanę tego po co przyszedłem! 
-Sam się o to prosiłeś. Powiedzieli razem strażnicy i wezwali kilku żołnierzy.
  Zacząłem uciekać w stronę murów i kiedy już otworzyłem usta, by wezwać Kwantixa czyjaś ręka pociągnęła mnie za najbliższy dom. Światło lampki zawieszonej na ścianie domu padło na twarz nieznajomego, ujrzałem, że jest ona chuda i brudna. Chłopak miał na sobie poszarpane, utytłane ubrania, i długie proste włosy.
-Cześć. Jestem Marcus, a ty?
-J-ja j-jestem Antonio. Odpowiedziałem wystraszony
-Spokojnie Antonio. Nie musisz się bać. Nieprzyjaciele moich nieprzyjaciół są moimi przyjaciółmi.
Byłem trochę zmieszany i jednocześnie uradowany, że ktoś raczył mi pomóc.
-Ok. Słuchaj Marcus. Jest stąd jakieś wyjście?
-Tak. Przez kanały. Chodź.
  Wyszliśmy razem z Marcusem poza mury miasta i poprowadziłem go do Kwantixa.
-Ładny ten hipogryf. Gdzie go znalazłeś?
-Wyszedł z lasu, ale czas na pogaduszki będzie później. Teraz potrzebuję twojej pomocy. I polecieliśmy w stronę doliny ze spalonymi wioskami.
                                                                                  


   
Antonio (19:41)

Antonio
Antonio
Opowiadanie · 2 kwietnia 2008
anonim
  • anonim
    tajemna
    A ja mam prośbę do Ciebie.
    Wklej ten tekst od początku do końca i bez oprawki blogowej, bo nie da sie tego spokojnie czytać... :)
    Wklej czysty tekst, bez tego typu wstawek:
    "(19:17)
    Nie ma nic :-(
    11 lutego 2008"

    Wtedy nie tylko ja ale i inni chętnie przeczytają.

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    tajemna
    Jeśli będziesz miał problemy z naprawieniem tego tekstu, to wklej jako nowy tekst. Pozdrawiam :)

    · Zgłoś · 16 lat
  • .
    Majątek byś stracił:

    http://www.wywrota.pl/artykuly/15514_cen...

    Wsadź porządnie jeszcze raz. ;)

    · Zgłoś · 16 lat