Artur
Wenus z Milo ulecz mnie swoimi idealnymi proporcjami, zażegnaj konflikt między duchem a cielesnością, wznieś na wyżyny. A po drodze kup chleb. Bez pieprzonych ziaren. Ona zawsze kupowała chleb z ziarnami.
W pokoju było duszno. Pośród bliżej nieokreślonych rzeczy pomniejszych zauważyć można było istotę z gatunku homo sapiens. Spał na brzuchu, głowę przykrywając satynową poduszką. Nago. Podłoga zaścielona była butelkami po różnego rodzaju trunkach. Na szklanej ławie czekały na sprzątnięcie porcelanowe talerze z resztkami jedzenia i kryształowe szklanki z niedopałkami papierosów.
Pijmy jak mężczyźni.
Gdybym był gejem wszystkie kobiety chciałyby nagle być moimi przyjaciółkami.
Wypijmy za nie.
A potem za resztę suk.
Ból głowy i suchość w gardle nie pozwalały Arturowi na dalszy sen. Powolnym ruchem zdjął z głowy poduszkę i przekręcił się na plecy. Dłońmi przetarł oczy i zaczął wpatrywać się sufit.
Nigdy więcej.
Z ociąganiem wstał z łóżka i powłóczywszy nogami udał się do kuchni. Tępo wpatrując się w zawartość lodówki zaczął odciągać od siebie myśli o obowiązkach nadchodzącego dnia.
Woda, woda...Kobiety tak często udają orgazm. Majonez się kończy. Nie chciałbym widzieć swojej matki nago.
Przechylił głowę do tyłu i uniósł butelkę do ust. Kropla wody spłynęła swobodnie po klatce piersiowej. Kompleksy Edypa zajmowały dogodne miejsce obok serków topionych. Nigdy nie wierzył.
Miłość przechodzi wraz z wiekiem. Tonie w zużytych prezerwatywach. Kręci się wśród śmietników. Nie zasługujesz na miłość, Artur. Nie zasługuję? A może ja jej nie chcę? Wybacz złotko, ale to nie ty się tutaj liczysz. Nie obchodzą mnie te twoje zgrabne oczy i seksowne łzy. Dzielę kobiety na kategorie, szufladkuję, segreguję. Jak śmieci. Jedna szuflada stale jest pusta. Nie obchodzi mnie, że nie masz ochoty tego słuchać, nikt cię nie prosił żebyś została na śniadanie. Umyj oczy. Tusz ci się rozmazał.
Pewnie tak by z nią rozmawiał, gdyby...
szufladkuje - szufladkuję
Świetny tekst :)