Piotr
Droga...
Piszę do Ciebie...
Kolejny backspace. Dlaczego słowa wydają się być zbyt proste? Każdego dnia czekał choćby na jedno słowo. Obojętne było znaczenie, potrzebował znaku. Myślał. Myślał stanowczo za dużo. Wydawała się być taka odległa, oderwana od rzeczywistości. Łapczywie spijał każde wypowiedziane zdanie. Tonął w niedopowiedzeniach, zagryzając zęby z bólu. Nie spotkają się nigdy. Pokochał złudzenie.
-O czym myślisz?
O czym myślę? O Tobie. Tak oczywistej. Tobie, której nie potrafię już zdobywać. Nie potrzebuję. O tym jak pijemy kolejną, beznadziejną herbatę. Dwudziestoletnia perfekcyjna pani domu. Ze zmarszczkami na sprzętach kuchennych. Tak różna ode mnie. Od niej.
-O niczym, kochanie. Jestem po prostu zmęczony.
Uśmiechnęła się i dotknęła jego dłoni. Jak zwykle. Kiedy ten gest zaczął być denerwujący? Nie myśleli o przyszłości. Bo przecież ona była. Ustanowiona wraz z rozpoczęciem świata. Miłość narzucona przez czas. Zszyte przyzwyczajeniem puste ciała, mijające się między sypialnią a łazienką. Nie mówił jej już o niczym. Zmienił styl ubierania wraz z postrzeganiem świata. Nadawał imiona porom dnia. Śnił o włosach innego koloru, splatając swe stopy z jej stopami. Istniał obok. Bo tak było prościej. Pić z dwóch filiżanek na raz. Słodzić tylko jedną kawę. I każda z nich zasypiała jednakowo nieświadomie.
Mam ciebie. Kochanie. W połowie. Zmywasz naczynia, zmywasz resztki uczucia z głów. Z proszku do pieczenia. Powstałem. Obrócę się. W tangu z ironią jutrzejszego dnia. Będzie miała czerwoną sukienkę, seksowną. Taką Ją sobie wyśniłem. Po kąpieli najlepiej myślę. Najgorzej. Przestanę się kąpać. Przestanę zwracać dekadentyzm. Ty i ja. I psie odchody wokół. Skończę z nowym wiekiem pisać książkę. Zacznę udawać istnienie. Tylko przestań istnieć jedynie w słowach. Mężczyznom, wbrew pozorom, też się czasem nie odmawia. Mylę się? Żadna nowość. Znów będziemy się kochać w tej samej pozycji. Z codziennością. Żeby rozładować napięcie i zaszczepić sytuację żywymi kulturami bakterii. Lepiej zapobiegać niż leczyć. I od jutra zacznę chodzić na siłownię. Ogolona na łyso głowa pozwoli taniej się staczać, taniej rozmawiać. Nieprawda? Nie, nie będę rozmawiał. Będę wulgaryzował klatki schodowe, kopał niewinne psy i wyżerał odżywki. Dla pieprzonych sportowców. Obiecuję, kupię sobie poloneza starszego ode mnie i przyciemnię w nim szyby. I rozczaruję cię, m a l e ń k a, po raz kolejny.
Do piekła nie pójdę w dresie.
co do tekstu... wciąga i nie nudzi, co dla mnie jest najważniejsze. Dosadny, dający do myślenia tekst..
a co do tekstu-proza życia..
pozdrawiam cieplutko :)
W tej 'prozie życia' jest kilka zdań, które powinny znależć się na plakacie reklamującym codzienność.
Szklanka, Piotowi gwiazdka od życia się chociaż należy... ;)
Poza tym początek sugeruje, jakby był to list do konkretnego odbiorcy – nieważne czy napisany ręką czy powstał tyko w głowie bohatera. W tekście widać jego uzewnętrznione myśli. A tu nagle powstaje dialog i wkracza ukryty narrator, który analizuje stan „ducha” jego i jej.
Pomimo, iż mogę się mylić dla mnie tekst jest wartościowy. I tu też się mogę być w błędzie:).
Ostatni akapit jest super.
Tekst broni się sam. :)