Każdy dzień w nowym życiu może być cudem. A przynajmniej niespodzianką. Brokatowy miraż rozpłynął się jak mgła na wiadukcie, ukazując w pełnej krasie ’turystów’.
— No nie... Co ty tu robisz? — zapytała Lady, która zdążyła w międzyczasie dotrzeć na ’lotnisko’.
— Znasz go? — ze zdziwieniem wstrząśniętym jak Martini zapytała Pies.
Podeszła do nadzianego na ’dziewiątkę’ szaszłyka i zsunęła mu z oka lupkę
— To ’kierowca’ — odpowiedziała z pewnością doświadczonej celniczki ’wiśnia’. — Ojciec i przywódca yuhimeińskiego narodu.
W tym momencie objętość Psa przekroczyła masę krytyczną.
— Dziwnie na mnie patrzysz, jakbyś chciał mi coś powiedzieć — nad wyraz kulturalnie zwróciła się do ’kulfona’, wpychając jeszcze głębiej lufę. — Widzisz? To jest mamusia — kontynuowała, przesuwając oczną gałkę w stronę ’klamki’ (drugą nadal uważnie kamerowała przybysza), jest teraz w ciąży i chętnie urodzi piętnaście metalowych bobasków. Mów kurwa, co tu robisz!?
By uciąć spekulacje i nie mieszać dłużej sacrum z profanum (Beretty z kulfonem), Flash delikatnie chwycił uzbrojoną dłoń Psa i nie bez wysiłku, opuszczając ją na dół, przerwał punkcję.
Odeszła kilka kroków, przypaliła papierosa, po czym rzucając go na posadzkę, ponownie hulnęła w stronę ’kierowcy’, wbijając w jego szyjną aortę krzywe zęby. Neron z Ripem chwycili ją za kudły i odrywając od kolacji, powalili na ziemię przygniatając jednocześnie kolanami.
— Wyrwać chwasta, wyrwać! — darła się w szaleńczym widzie, próbując wydostać z blokady.
— Chwast to roślina, która wyrasta w niepożądanym miejscu, a on może się nam jeszcze przydać — rzeczowo wyjaśnił Flash, pochylając się nad Psem i stukając ją wskazującym palcem w pierś. — Mam cię związać, czy będziesz spokojna?
— Będziesz spokojna — wybrała.
— Jak widzicie — zwrócił się do przybyłych — mamy tu lekko napiętą sytuację. W waszym interesie będzie szybkie i co najważniejsze, szczere odpowiadanie na pytania. Tobą zajmiemy się później — zwrócił się do ’kierowcy’. — Najpierw panie.
— To może ja — odezwała się starsza. — Jestem ’tajemna’... Pochodzę z małej wioski jeszcze mniejszej planety w pobliżu gwiazdy Sirrah — mówiła ściszonym głosem.
— Czy to nie ta, co składa się na kształt konstelacji Pegaza? — zapytał, przyglądając się wystającej z jej butów słomie.
— Tak, dokładnie... A on — wskazała na zakrwawionego ’kulfona’ — przybył do nas, chyba w dzień targowy, tak, to była środa, i zaproponował, że mnie stamtąd wyrwie. Wiesz jak to jest, szare budynki w zachodzącym smogu i mały skrawek słońca... Miałam tego dość. W końcu człowiek bez marzeń, to jak ptak bez skrzydeł... Kiedy wyjeżdżałam, poczułam ulgę, cieszyłam się, że w końcu będę w wielkim świecie. Obiecał mi to... A ja nie pytałam kim jest.
— Co tam robiłaś? Czym się zajmowałaś?
— Organizowaniem biznesowych spotkań. Takich na szczeblu lokalnym.
— Jak ze wsi, to chyba wierząca?
— Tak, we wszystko.
— Flash, możesz szybciej, bo nam ręce drętwieją? — odezwał się ’borunski’, spoglądając na drżące katany — swoją i Vadima.
— Opuście je, ale na wszelki wypadek bądźcie w pogotowiu. Miła z ciebie dziewczyna — zakończył z uśmiechem przesłuchiwanie ’tajemnej’ i podszedł do...
— A co my tu mamy? — spytał sam siebie z niedowierzaniem.
Na wprost stało śliczne połączenie ’PK’* z tancerzem breakdance i odrobiną... G.I. Jane. Ubrana w bojówki i obcisły czarny podkoszulek sprawiała wrażenie współczesnego gladiatora. Prawe kolano osłaniał skejtowy ochraniacz, a spod wełnianej czapki, nasuniętej na oczy, spływały długie blond włosy. Część dłoni i przedramiona owinięte miała bandażami. Ranna chyba nie była, raczej chroniły ją przed ewentualnymi kontuzjami. Ramiona obu rąk pokrywały tajemnicze tatuaże.
— Jak się nazywasz?
— A ty?
— No proszę, mamy hardą zawodniczkę... Flash. Może być?
— ’ździebełko’, może być?
Przechylił lekko głowę, by upewnić się, że dobrze widzi. Powoli uniósł jej rękę i wydobył zza pleców skrywanego Glocka.
— Nie jesteś za młoda na takie cudeńka? Ile masz lat? — Siedemnaście.
— To tak jak ja! — zawołała z podłogi Pies, niechcący ujmując sobie trzy.
— To droga donikąd — kontynuował, machając przed jej nosem bronią. — Stoisz na straconej pozycji.
— Liczy się postęp! Nie pozycja...
— Mama ci to powiedziała, czy sama na to wpadłaś? Na dziś twoja pozycja jest w szeregu. My tutaj trzymamy się razem. Jesteśmy jednym organizmem, rozumiesz?
— Zwłaszcza Rip z ’boską’ — nie mogąc sobie odpuścić, skomentowała Pies.
— Czym się zajmujesz?
— ’UF’.
— A możesz dokładniej?
Błyskawicznym ciosem w klatkę piersiową, przy równoczesnym podcięciu nóg, powaliła Flasha na ziemię i chwyciła za krtań. Przed dalszymi konsekwencjami uchroniło go ostrze katany Vadima spoczywające na jej karku.
— Urban Fightr... Jestem najemnikiem. Ochrona i likwidacja... Zadowolony?
Podniósł się z posadzki masując obolałe gardło. Wśród modelek dało się wyczuć poruszenie, a z kreacji ’estel’ odpadł jeden pilnik. Spoglądając kątem oka na ’UF’, stanął ponownie na wprost ’kierowcy’.
— Dobra... Na dzisiaj koniec. Łeb mnie napierdala i nie chcę popełnić więcej błędów — zakończył przesłuchania, rozmasowując obolały kark. — Z tobą pogadam jutro... Słuchajcie — zwrócił się do trójki przybyszów. — By przetrwać, musimy się trzymać razem. Żadnych wyjątków. Albo jesteście z nami, albo wracajcie skąd przybyliście.
— Flash, nie pierdol kocopołów... Szybki wzrost, zapłodnienie i śmierć w młodym wieku, to sposób na przetrwanie — celnie spointowała Pies, podnosząc się nieporadnie z podłogi.
— To się jeszcze okaże... Przyszłość zaczyna się dzisiaj. Dobra, ’kierowca’ do celi, a laski do gościnnego, ale najpierw zabierzcie im lupki — uśmiechnął się spoglądając na ‘wiśnię’. — Ata, zrób coś z jego nosem.
___________________________________________________________________________________________
* — Le Parkour (często skracane do PK) bądź l'art du déplacement (fr. sztuka przemieszczania się) jest pochodzącą z Francji formą aktywności fizycznej (dla niektórych stylem życia i filozofią) spopularyzowaną dzięki filmowi ’Yamakasi - współcześni samurajowie’. Często bywa mylony z Freerun.
A kim jest ta współczesna Yamakaska?
Są "obcy" - ale trochę `znajomi` ))
Masz brak jednego ogonka ;)
Dzisiaj tylko tyle :).
Taaa... Dobrze oddałeś charakter tajemnej... :D Spłakałam się, szczególnie spodobało mi się piessowe "wyrwać chwasta" i krzywe zęby w gardle kierowcy. :)))
Przy chwaście to szczerze mówiąc nie myślałem o Bogusiu [sama widzisz, co by nie napisać to wszystko już...]
U mnie jest tak, że wpadnie mi do głowy jakieś zdanie, coś wyczytam [np na Wywrocie], jakieś zdanie z telewizyjnej reklamówki ...i już leci odcineczek - reszta to chyba jakaś łatwość stukania w klawiaturę :)... no ma się kurna ileś już lat, nie? :)
To była jedynie odp. dla 'tajemnej', a nie ogólnie - do użytego zwrotu .