poranne dywagacje część I

Latte

 

    Znów wstałam rano przed wszystkimi. Taki mój poranny rytuał. Lubię, gdy dom śpi.
    Mój dom, moja enklawa. Cisza i świeża kawa, spokojny oddech moich chłopców. Cenię sobie tę chwilę niezmąconego spokoju. Dziś znów zamiast wiosny była szarówka za oknem, liczyłam na poranne promyki, takie jasne otrzeźwienie krótkiego spania. Niestety, nie tym razem. Zawsze wyglądam na świat, sprawdzam czy nic się nie zmieniło od wczoraj. Zwykle jest tak samo, czasem tylko jakiś ptak siedzi na gałęzi sosny spod okna. To drzewo ma za długie gałęzie, czasami puka w szybę mojej sypialni.

Trzeba będzie z tym zrobić porządek to takie wiosenne postanowienie coroczne, potem zostaje zapomniane a ona stuka dalej. Czasem się zastanawiam czy ze mną zamieszka.
    To zabawne, według horoskopu celtyckiego jestem sosną. Właściwie nie myślałam o tym, że mogłaby być przykładowo moją kuzynką. Jutro spojrzę na nią inaczej. Może powinnam zapytać jak się czuje? Nie jestem przekonana, co na to sąsiedzi? Dam im szansę powiedzieć zwariowała. Ciekawe, co by zrobili, patrzyli rano na mnie ze zdziwieniem, czy może przytakiwali radośnie?

    Mogłabym ich zapytać co sądzą o nowym członku mojej rodziny, wyobrażam sobie ich konsternację i moje ubawienie. Lubię sobie wyobrażać, to bywa twórcze. No choćby z tymi sąsiadami.
    Wyobrażam sobie wszystkowiedząca doktorową, szepczącą dalszym współmieszkańcom ta spod jedenastki jest niespełna rozumu, z drzewem gada. Gdybym mówiła do psa, nie byłoby sensacji, ale... nie to. Co to to nie. Za dużo jak na jej drobnomieszczańskie doświadczenie. No bo kto gada z przyrodą, zwykle szaleniec, czasem poeta.
    A przecież ona nie wie, nie zna mojej tajemnicy. Aż się dziwię, jak to się stało. Takie przeoczenie... Chyba zbyt często biegnę rano do pracy, by zdążyła zrobić mi RTG i prześwietlić mnie na wylot. Grzecznie mówię dzień dobry i spieszę się, bo zwykle jestem spóźniona przez celebrowanie tych moich poranków.
    Ciągle sobie obiecuję, że z tym skończę, ale one dają mi energię na cały dzień, dlatego znów pójdę, z mokrą głową do pracy. Dziwne, że jeszcze się od tego nie rozchorowałam...

Latte
Latte
Opowiadanie · 16 kwietnia 2008
anonim
  • .
    Szczere to takie i prościutkie... z kilkoma błędami (różnego rodzaju) - dzisiaj już nie mam nastroju Ci ich wytykać. :)

    Nie rozumiem ostaniego zdania:
    'One są moją kawą...'
    Co? Poranki, celebrowanie...

    · Zgłoś · 16 lat
  • pysko_licha
    ..na celebrowane poranki stawiam:)

    · Zgłoś · 16 lat
  • Grzesiek z nick-ąd
    :D:D:D:
    to mu pojechała..:D:D:D
    no ja też stawiam i cieszę się że wreszcie ja najprostszy z pokręconych znalazłem cos dla siebie:
    lekkiego, łatwego..
    i nawet wzruszajacego tez lekko:)

    · Zgłoś · 16 lat
  • Latte
    Kropku, to tylko próba, ja raczej wiersze pisze.... a to były takie luźne skojarzenia, które jakoś zebrałam.

    · Zgłoś · 16 lat
  • .
    Jeszcze tylko:
    'było by' - razem
    i idzie na pierwszą stronę. ;)

    · Zgłoś · 16 lat
  • Latte
    Gotowe:)

    · Zgłoś · 16 lat
  • Ulka
    Proste i ciekawe .

    · Zgłoś · 16 lat
  • szklanka
    Bardzo naturalne,jak sam tytuł mówi dywagacje,więc nie wymagajmy większego skupienia na formie. Mnie ujęła prawdziwość tego tekstu i lekkość tych myśli. Też spóźniam się często przez dość podobne rytuały :)

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    Sirocco
    Historia nie wzrusza. Jest jałowa i do niczego nie prowadzi. Rozumiem, ze tekst miał mieć charakter refleksyjny, lecz cóż z tych przemyśleń wynika. Ano nic: „Mokra głowa i choroba”. To głębokie.
    Nawet mógłbym przyczepić się do zasad używania znaków interpunkcyjnych, lecz to są tylko niuanse. Sam zresztą popełniam te błędy. Razi mnie jedynie trywialność tekstu. Został on pozbawiony estetyki, której wartościami tak dobrze operujesz w wierszach.


    · Zgłoś · 16 lat
Usunięto 2 komentarze