Piotr
Jeśli wypadnie reszka to pójdę do niej i skończę tę tragifarsę. A może lepiej wybrać orła? Właściwie to przecież powinien być świadomy wybór. Dobrze. Zdecydowałem. Ale tak dla pewności.
Rzucił. Pięciozłotowa moneta potoczyła się pod szklaną ławę.
Jeszcze raz. To było za mało wiarygodne. Trzeba chyba zamknąć oczy. Tak oklepany motyw, że nie powinienem nawet silić się na myślenie o tym. Bezmyślenie.
Lubił krążyć po pokoju, dotykać mebli i zjadać się od środka. Wypalać na skórze fałszywe znaki troski. O wpajane od lat lepsze jutro. Wzorowe umartwienie rozpostarte na tle hebanowego drewna. Syndrom plazmy. Oniryzm. Onanizm. Owulacja. Prowadził kalendarzyk snów z nadzieją, że zaczną się sprawdzać. American dream od podszewki. Koszmarów cztery pary.
Ja, ty, on, ona, ona, ona...Prześladuje mnie czerwona kapusta. Biegnąca przez autostrady, poprzecznie rozwarstwiona, przejrzała, surowa. Biegnie do mnie z wyciągniętymi ramionami. Taka wdzięczna, rozdźwięczona, zaczerwieniona. Molestuje mnie mentalne skundlenie napotkanych tu i ówdzie, tam i pod ławkami dworcowymi. W aptekach napotkanych trampków. Przemokasynowanych przypadkowych przechodniów. Czy pan się urodził? A tak, B nie, C nie mam zdania. A przecież ja również nie wierzę w przypadki! Przez nią, kurwa, nie wierzę.
Atomy deszczu rozbijały się o wymieniony w zeszłym roku parapet. Jądro jest kilkadziesiąt tysięcy razy mniejsze od całego atomu i skupia ono w sobie praktycznie całą masę atomu, gdyż proton i neutron są o około tysiąc osiemset czterdzieści razy cięższe od elektronu. By może to ten fakt wpłynął na wszechwiedzę narratora. Szufladkowość. Budowa szkatułkowa. Nie istnieją wątki poboczne. Brak ciągu przyczynowo-skutkowego. Abstrakcja zza żaluzji. Prostota twarzowego irracjonalizmu, znajdująca odbicie w nad wyraz werbalnym szyfrze.
Nie posiadam żadnych związków z wyżej, niżej wymienioną osobą. Ani żadnej rzeczy, która jego jest. Tożsamość miała z założenia pozostać nieujawniona. Praktyka pokazuje jednak, że nie tylko prawda wyprzedza złudzenia. D trudno powiedzieć.
Nie lubię kiedy ktoś mi przerywa. A moje życie to permanentny stosunek przerywany. Okazuje się ostatnio. Piotroczarnia. W tabletkach. Mknę przecież nadal. Tylko tak obok. Wyznaczam miary kątów w ciszy rozwartokątnej. Ulice przeinaczam na swoje sposoby. Dostosowuję do karnacji. Nie wiedziałaś, że to tak zaboli. Dlatego piszesz? Dlatego. Zawsze wyrzucam te pieprzone ulotki, dołączone do leków. Ptaki rozdziobują nas i zadrukowane kartki. Skutki uboczne. Czarno na białym. Uchodzi z nas powietrze. Uchodzi. Emigrancka czerwona kapusta. Elita. Niedopita śmietanka towarzyska. Rozdmuchana, przedmuchana obopólnie. Pomarszczone, rozciągnięte balony, upadamy z piskiem. Obserwowani przez rodzinne, kolaboranckie zgromadzenia. Po godzinach. Wymachujemy kalekimi koniczynami. Prawie czterolistne nieszczęście wtórne.
popraw sobie.
Ostatnie cztery linijki są rewelacyjne. Jak zwykle nie dajesz czytelnikowi powodu do zawodu. O czerwień apeluję o!boscy...
Pięciozłotowa moneta potoczyła się pod szklaną ławę.
Solidaryzuję się z o!boską tajemną... ;)
Popraw szybciutko i dajemy na pierwszą stronę z *.
Wszystkie części przeczytałam, niepodobna, mam ochotę na następną.
I wyrażam nadzieję, że to rzetelna informacja, bo jeszcze się zbłaźnię.
Pzdr.
Qui.