Agonia - mój pierwszy horrorek...

I-deisu

Czas teraźniejszy przestał dla mnie istnieć. Wszystko, co było i w jakiś sposób się ze mną liczyło zatrzymało się w tym momencie - stałam jak wryta. Nie wiedziałam jak to się stało. W jaki sposób…?

Na rękach czułam jeszcze ciepłą, czerwoną substancje, wszystko, co mnie otaczało miało ten kolor. Przede mną ciągnęło się morze krwi - tak ta czerwona substancja była krwią. Na chwilę jeszcze zamknęłam oczy by przypomnieć sobie, co się przed chwilą stało. Im mocniej się starałam sobie coś przypomnieć tym większe miałam wrażenie, że zapominam. Pośród czerwonego morza, jak samotna wyspa tkwiło ciało na środku pokoju. Podświadomie wiedziałam, kto to jest, lecz resztkami świadomości próbowałam zagłuszyć wspomnienia o tej osobie. Dlaczego? Mogłabym szczerze powiedzieć, że nienawidziłam tej osoby. Kim w ogóle ona była? Dla innych wzorowym uczniem, dobrym przyjacielem…dla mnie potworem wyłaniającym się, co noc z ciemności. Zabiłam go? Nie….nie byłabym w stanie tego zrobić. Pomimo iż owa postać była monstrum, którego najchętniej bym unikała, gdzieś w głębi serca żywiłam też do niego inne uczucie. Jak można kogoś jednocześnie nienawidzić i kochać? Nie wiem i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie - nawet nie próbowałam. Pod natłokiem myśli bezwładnie upadłam na kolana patrząc się na moje zakrwawione ręce. Po policzkach spłynęły mi łzy ciepłe, a zarazem zimne. Gdy dotarły na moje spieczone wargi przeszedł mnie dreszcz – słone. Ocknęłam się i w przypływie sił starałam się podnieść. Wytarłam oczy w rękaw rozmazując przy tym na twarzy zastygającą już krew. Ta chwila trwała u mnie wieczność. Starałam się pozbierać, – jeśli można to w tej sytuacji dobrze nazwać. Patrząc na leżące przede mną ciało, serce o mały włos mi nie pękło - ruszyło się. Ku mojemu zdumieniu chłopak nadal żył. Przez myśl przemknął mi niczym piorun na niebie pomysł, w którego istnienie nawet sama siebie bym się nie podejrzewała – „Dobij go! Dobij!”. Niestety i tak nie byłabym w stanie tego zrobić. Niestety, dlatego że dopiero później uświadomiłam sobie, co się tak naprawdę stało. Dawid –chłopak, który leżał uprzednio na podłodze- począł pomału wstawać. W tym momencie coś niebywałego tchnęło mnie to tego abym się oglądnęła. W pomieszczeniu oprócz naszej dwójki była jeszcze trzecia osoba. Siedziała ona w ciemnym zakamarku. Z twarzy jej jedyną dostrzegalną rzeczą był oczy, które się świeciły w tajemniczy sposób. Nim zdążyłam się oglądnąć za moimi plecami poczułam nierównomierny oddech. W napięciu odwróciłam się i czekałam na rozwój wypadków. Dawid chwiejącym krokiem podszedł do mnie. Miałam mieszane uczucia- z jednej strony chciałam się w niego mocno wtulić i zapomnieć o wszystkim, lecz z drugiej coś mnie od niego odpychało. Jego szybki ruch ręki w kierunku mojego podbrzusza spowodował niebywałe ciepło rozchodzące się, po moim ciele. W równie szybkim porywie wziął rękę. Nagle w miejscu jego przeszywającego moje ciało dotyku – dosłownie prze-szy-wa-ją-ce-go – poczułam jak coś spływa, na mojej koszulce pojawiły się świeże ślady krwi. Upadłam bezwładnie na ziemię. Moim ciałem miotały jeszcze ostatnie fale życia. Popadałam w agonie. Przed zamknięciem oczu zdąrzyłam jeszcze uchwycić jego szyderczy uśmiech, który wymalował się na jego twarzy.

I-deisu
I-deisu
Opowiadanie · 24 kwietnia 2008
anonim
  • Q
    Duużo błędów. W tym ortograficzne plus powtórzenia.
    Trochę, jak dla mnie za bardzo infantylne. Do tego straszny tytuł.

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    tajemna
    No niestety, Quistis ma rację. Same błędy mogłyby zdyskwalifikować ten tekst. Poza tym infantylny i koniec bez żadnego zaskoczenia.
    Tym razem nie, ale pisz, ćwicz i wklej coś innego, może następnym razem się uda. :) Zwracaj uwagę na błędy. :)

    · Zgłoś · 16 lat