Herbata była za mocna i gorzko przesłodzona. Z przejęciem opowiadałam ci o gwiazdach i niebie, a ty potrafiłeś nazwać to tylko „tym niebieskim” i „tym żółtym”. Nie mam żalu. Nie mam też żelu we włosach. Siedzisz na jednej z tych ekskluzywnych kanap, które zmieniasz co miesiąc. Wpatrujesz się w telewizor, chociaż tak naprawdę nie wiesz nawet, co oglądasz. Prawdziwie sztuczne życie. Plastik kwitnie w twoim sercu, mózgu i ciele.
Nieświadomość w każdym zakamarku twojego parszywego ciała. Niewiarygodnie białe światło oślepia cię, prawie cię wypełnia, ale bronisz się, jak możesz. Chociaż realizm to zupełnie za małe słowo. Ty nie składasz się z chwil, jak my. Jesteś kompletnie czystą anatomią. Przeliczają nas na punkty. Ty bierzesz to na serio. Poznajesz jakieś nowe słowo. Nie zastanawiasz się, co tak naprawdę znaczy. Używasz więc słów, których znaczenia nie znasz, egzystujesz w świecie, o którym nic tak naprawdę nie wiesz. Twoje drugie dno stoi na balkonie i przygląda się małym, chudym chłopcom z rudymi włosami. Odprowadza ich wzrokiem na obiad. Żyjesz martwy. Krztynę nieziemskości wkładasz do słoika z dżemem i zakręcasz tak mocno, jak potrafisz. Przeszywa cię do szpiku kości cielesność. Cielesność do bólu. Jak to możliwe, że jeszcze żyjesz?
Pomyśl o wężu ogrodowym, który już wieczorem zaciśnie ci się na szyi. Wyobraź sobie, jak nieszczęśliwie zaskakuje płomyk zapalacza i powoli wypełnia twoje piękne, gustowne emcztery. Pomyśl jak beztrosko zatapiasz się w komercji, kiedy stajesz w płomieniach. Oko w oko z dziwnym panem, który ciągnie cię przez nieziemski tunel. Nadal nie chcesz zrozumieć, aż w końcu pojmujesz wieczność. Ogarniasz wszystko to, co wcześniej zamykałeś w starej komórce na klucz. Wszystko, czego nie chciałeś dopuścić do mózgu. Ale teraz już za późno. Ty umarłeś. Lekko trzymasz się na nogach, ale już jakby cię nie ma.
-Czy naprawdę było warto? – pyta z ironicznym uśmiechem czarne uosobienie twych najgorszych koszmarów. Czujesz jak wysysa z ciebie to nienamacalne coś, czego praktycznie nie miałeś. Twoje ciało opada bezwładnie w otchłań.
Budzisz się z krzykiem w obcym miejscu. Nie wiesz jak się tu znalazłeś. Pierwszy raz w życiu myślisz o czymś tak nieprzyziemnym jak sen. Bo nie możesz przestać o tym myśleć...