Unaocznienie faktu, którego od tak dawna się obawiałam, spowodobało wewnętrzną burzę i chęć działania.
Gdyby nie strach przed niemocą, urzeczywistniłabym swoje marzenia.
Bodziec, którego bałam się przez tak długi czas, który nieświadomie burzył plany, po ukazaniu się pobudził do walki. Do walki już nie z samą sobą.
Z kimś...
Nie przeszkadza chochlik myślowy: "Nie próbuj, bo nie zdołasz", niech sobie mówi. To, co zobaczyłam, dało poczucie wrogiej walki z silniejszym przeciwnikiem. Tym samym kontrastując z wrodzoną nienawiścią do siebie.
Jest wrogiem, stoi po drugiej stronie. Chcę wygrać, budzi się zaspana zaborczość. Nie chcę jednak wykończyć. Tylko zacząć walkę.
Zazdrość o cudze...?