Zaglądam przez dziurkę. Ale nie od klucza. Na blado-beżowej posadzce tańczy kurz. Jeszcze nie posprzątali. Z głębi korytarza dobiegają odgłosy śmiechu i płaczu na zmianę. Jest mi tutaj dobrze. Tak dobrze, że aż ta wszechobecna biel zaczyna świecić kolorami. Ściany w moim pokoju nie są już białe i puste. Ta, przy której stoi moje łóżko jest błękitna. Zupełnie jak jabłka, które zbieram w ogrodzie, gdy wypuszczają mnie na dziesięciominutowy spacer dookoła budynku. Pozostałe ściany są czerwone. Jak mięso którym mnie karmią lub pastylki, które każą mi łykać.
senne dni w takiej ciszy, gdy już dawno śnieg zasypał okna
Ta dziurka jest bardzo mała, ale i tak wszystko widzę. Tu białe kitle, tam białe kitle.
Nie odwiedzasz mnie ostatnio. Dlaczego? Twoje wizyty pomagają mi. Moje serce rośnie, jest wtedy tak ogromne, że pokój jest dla niego za mały! Może Ty ciągle jeszcze zapisujesz te filozoficzne dyrdymały na wnętrzach dłoni napotkanych ludzi? Może jeszcze nadal ślepo wpatrujesz się w noc, a potem jak krew spływa z Ciebie na te wszystkie śmiesznie kartki pomiętego papieru Twoja pseudo poezja? Może jeszcze nadal nadajesz imiona wszystkim kwiatom, drzewom i chmurom, które wydadzą Ci się dziwnie znajome? Ta podłoga, ściany, sufit, wyją z tęsknoty razem ze mną.
tutaj ja, z drugiej strony Ty, bądź przy mnie aż do końca.
Na końcu korytarza, po prawej stronie jest wielki biały blat. Tam moglibyśmy się kochać tak, abym mogła wyryć to paznokciami na kratach w oknach i uczyć się na pamięć przez wszystkie następne samotne noce.
Wieczory przepełnia mi modlitwa. Modlitwa o wiarę. Stukam zębami, jak różańcem. A rano, gdy się obudzę, patrzę na biały sufit i myślę że jestem w niebie.
A potem zaglądam przez dziurkę.
W której powinna być klamka.
Fragmenty z zapisków na drzwiach
adriana
adriana
Opowiadanie
·
13 maja 2008
Subiektywnie powiem: pozytywnie.
Nieco drażniły mnie duże litery przy "Twój", ale txt stylizowany jest poniekąd na list, więc po przemyśleniu może być.
Pozdrawiam :)
jak dla mnie to za mało tutaj tęsknoty
wszystko nią powinno być
nawet ten kurz tańczący na posadzce
chyba, że zapomniałem jak się tęskni
tak dawno to już było... ;)
popraw sobie też to ;)
Tekst ciekawy, takie rozmyślanie pacjentki szpitala bez klamek. ;) Podoba mi się, błędów nie ma, poprawione, więc niech leci na pierwszą stronę.
Dla mnie tekst jest ciągiem niekonsekwencji.
Rozpoczynasz go jako osoba zamknięta na klucz: kontrolowana przez lekarzy i mającą pewne “wizje “ a potem skupisz się na racjonalnej ocenie odwiedzającej Cię osoby ( poprzez zadawanie pytań i udzielanie na nie, logicznych odpowiedzi)
I znowu zaczynasz pisać jako osoba chora:
“Na końcu korytarza, po prawej stronie jest wielki biały blat.” – Te zdanie i dalszy ciąg tekstu – odpowiedni do stanu osoby odizolowanej.
Następnie...
Modlisz się. Ta czynność jest bardzo racjonalna ( pomijam powody, które skłoniły Cię modlenia się), lecz w tej czynności tkwi zdrowy rozsądek.
Potem wpisujesz zdanie, które jest kontrą powyższego stwierdzenia: “A rano, gdy się obudzę, patrzę na biały sufit i myślę że jestem w niebie”
Ok. Taka sytuacja jest możłiwa. Leki przestały działać i świadomie myślisz. Lecz dla mnie brak w tekstu płynności – przechodzenia w różne stany świadomości.
Przepraszam, jeśli źle odebrałem Twój przekaz.
Tekst jest przeciętny.