Wosk na jego palcach zastygał, tworząc na czubkach mleczne czapeczki, które miął i wrzucał do popielniczki. Lubił bawić się woskiem, miał kruchą granicę plastyczności. Patrzył w płomień i czuł, jak z każdym oddechem umiera w nim coś, co najłatwiej ustąpiłoby miejsca potworowi. Dotykał trupiego koloru, który dzięki ogniowi odkształcał się pod palcami. Zwiększył ucisk, świeca odpowiedziała szybkim bólem, gorący wosk spłynął między palce. Miał ochotę pożreć świeczkę, okrągły stolik, nastoletnią kelnerkę, cały mrok i wilgoć, jakie panowały na zewnątrz. Miał ochotę pożreć własną samotność. Zeżreć siebie i wszystko, a na drugi dzień obudzić się z lżejszym sercem i kamieniem w żołądku. Nie wytrzymywał.
Nienawidził jej za to, że nie przyszła, a gdyby przyszła, znienawidziłby ją jeszcze bardziej, za to, że patrzy i oddycha. Zawsze patrzyła za bardzo i za bardzo oddychała. Jej spojrzenie zawsze było cholernie szkliste, a jej oddech ciężki. Zawsze wyglądała tak, jakby była o krok od orgazmu. I szło to w parze z tym jej całym milczeniem i jakąś niewymowną sztywnością. Nienawidził tego. On chyba w ogóle nienawidził kobiet. Za bardzo go nie rozumiały. Dzierżyły monopol na wszystko, na co miał ochotę. Marzył o tym, żeby mieć macicę i różne związane z nią sensacje, w stylu owulacji czy świadomości, że może nosić w sobie człowieka. Myślał, że możliwość, gdy mógłby być w nim kiedykolwiek człowiek, znacznie poprawiłaby jego samopoczucie. - Nigdy nie będzie we mnie człowieka. W każdej statystycznej kobiecie w moim wieku, człowiek może być na życzenie co drugi dzień, codziennie, co sobotę, po każdej udanej randce. Wiedział, że istnieje pewna alternatywa, ale nie chciał o niej myśleć. Wolał nie.
Patrzenie w ogień kończy się wstawaniem w nocy do ubikacji. Patrzenie w ogień budziło w nim chore myśli i zapominał, kim jest, czym jest, gdzie jest. To dopiero niebezpieczne. Chciał być dziś niebezpieczny. Bardzo leczniczo dla siebie samego. Postanowił wyjść, gdy okazało się, że nogi same go prowadzą, że został sam na pustej ulicy, że postanowił się temu oddać, zanim stwierdzi, że już nic na nic nie można poradzić.
jakby o mnie.
Faktycznie, niebanalnie, lecz jakby poniżej Twojego poziomu. Sama sobie jesteś winna, po co pisałaś tak dobrze? ;) Jakby niedopieszczone, w pośpiechu pisane żeby nie uciekły myśli, zdania, pomysły, w każdym razie ja odnoszę takie wrażenie. Wstrzymam się od głosu i może inni opiekunowie się wypowiedzą.
Oczywiście tekst nie jest zły, lecz po co obniżać poprzeczkę? :)
Dziwnie urwane... i choć pewnie powiesz, że czytelnik miał zostać sam na sam z niedopowiedzeniem, to zakończenie nie jest wyzwaniem dla wyobraźni. Natomiast rozmyślania bohatera - i owszem.
Nie widzę przeciwskazań, by publikować, bo tekst nie jest zły, natomiast myślę, że czytelnicy jeszcze sporo dopowiedzą od siebie i dołożą własne opinie o walorach i brakach.
Damnul, Damnuleńku, weź tu proszę, przyslij swoja żonę,. może być ciekawie:)