-No i co z tego, że się powiesił. I tak nosił skarpetki do sandałów- powiedziała, wzruszając ramionami i jednocześnie malując paznokcie u stóp. Miała duże stopy, co według niej było poważnym defektem na jej nieskalanej kobiecości. Kobiecości, zamykającej się w biustonoszach z miseczką D, jaskrawych tipsach i odsłaniających spalone wręcz ciało, ostatnimi krzykami mody z wyprzedaży. Przy każdym, najmniejszym nawet ruchu jej plastikowe kolczyki zaczynały obijać się gniewnie o policzki. -Ale o szczegółach pogadamy później, kochana. A teraz wybacz mi, ale idę się pieprzyć. Zaopiekuj się kotem. I wyszła, rozmazując nie wyschnięty jeszcze lakier, poprzez włożenie butów na niebotycznie wysokim, korkowym obcasie. Westchnęłam rutynowo, podnosząc z podłogi rozrzucone periodyki. Zostaliśmy sami. Wszystkowiedzący kot, nieświadoma niczego ja i trzeźwiejący facet w sypialni Alicji. Zbiorowa martwica mózgu. Pewnie za chwilę się obudzi. To trzeci w tym tygodniu. Poszłam zaparzyć dwie herbaty. Przecież nie będziemy mieli o czym rozmawiać. A gdy słowa tak niezręcznie kryją się między umysłem a ustami, łatwiej jest chwycić za szklankę z poodbijanymi śladami palców. I zmuszać się do picia. Czterdzieści siedem jednoznacznych łyków. Czterdzieści osiem. Bez cukru, źle działa na przepity organizm. Skrzypnęły rozsuwane drzwi sypialni, wnosząc do salonu słodkawy zapach rośliny życia, jak mawiała Alicja. -Nie będę pił. Wychodzę. Wystawiła mnie. Suka- powiedział zachrypnięty głos i w rozciągniętych bokserkach skierował się do wyjścia. -Miłego dnia!- krzyknęłam do trzaskających drzwi i skierowałam się do pokoju, żeby otworzyć okno. Rzuciłam okiem na przytłaczający chaos. Zakurzone biurko stylowo komponowało się z rozlanym sokiem i przewróconą butelką po taniej wódce. Zużyte prezerwatywy stanowiły swoistą klamrę kompozycyjną wraz z potłuczonym szkłem. -Wolę dostać uczulenia od tego pieprzonego lateksu, niż znów słyszeć kwilenie topionego szczeniaka, rozumiesz?- tłumaczyła. Podeszłam do okna. Na parapecie stały ramki ze zdjęciami i flakoniki z markowymi perfumami. Pamiątki z niechcianej przeszłości wraz z prezentami od hojnych klientów. Kiedyś, gdy była pijana, opowiedziała mi streszczoną wersję swojej biografii. -Teraz usłyszysz cuchnącą historię pachnącej dziwki- powiedziała. Chciała tylko, żebym słuchała i otwierała oczy. Ze zdumienia, rozczarowania, tylko bez zrozumienia. I wirowała wśród bełkotu mieszanego z konkretami, krążąc od uduszonego chomika do niechcianej ciąży. Od okradzenia własnych rodziców do podpalenia domu swojego byłego. -No, ale mnie zdradzał, więc to się nie liczy. A jeszcze wcześniej pobiłam tę jego sukę. Niech cierpi. Sobie myślę. Zabrudziła krwią całą umywalkę. Nie dość, że kurwa to jeszcze głupia. No, ale nic. A potem przyszło mi wezwanie na komendę. Uciekłam. Zawsze uciekam- opowiadała ze śmiechem. Kpina z własnej tożsamości zdawała się być jej antidotum na każdy ból. -Ból? Ja nie czuję bólu. Ale lubię go zadawać. I w pewnym sensie nawet jej współczułam. Bo w gruncie rzeczy była dobrym człowiekiem. Przecież regularnie klikała w pajacyka...
i hmm.. czy rozsuwane drzwi skrzypią czy wydają inny dźwięk? jakoś mnie to zaintrygowało.
dobra ironia z pajacykiem czy może sarkazm. przypomina mi bohaterkę [niech no poszukam na wywrocie] punkleksa http://literatura.wywrota.pl/18021_punkl...
ostatnio sporo spojawiło się takich hardych osóbek ;)
Ps: Wcale się nie dziwię, że Alicja by zabiła :P
Piśmienni ludzie w wielkim trudzie
Coraz bardziej rozumiem, czemu czytelność na świecie spada
Ciekawy tekst, świetne zakończenie z pajacykiem