Szedł powoli drogą polną, torba na plecach lekko uwierała przez wciśnięty weń aparat i statyw. Bądź, co bądź plecak nie był aż tak duży, więc wcale nie tak łatwo było wpakować tam oba sprzęty.
Zatrzymał się nagle i spojrzał na wzgórze. Zobaczył ją na szczycie. Stała odwrócona do lasu plecami. Patrzyła na zachodzące słońce. Niedaleko przed nią była rzeka, od której wiał lekki wiaterek. Jej włosy błyszczące złocisto w świetle usypiającej tarczy na niebie, rozwiały się pod wpływem owych łagodnych podmuchów powietrza.
Kucnął, zdjął torbę z pleców i postawił ją przed sobą. Najpierw wyjął statyw, potem aparat. Rozłożył stojak, przyczepił cyfrówkę i włączył ją. Zrobił tylko jedno zdjęcie. Akurat w momencie, w którym jej włosy znów rozwiały się lekko.
Złożył statyw, schował cały sprzęt z powrotem do plecaka. Ruszył przed siebie. W jej kierunku.
W końcu dotarł na szczyt wzgórza. Stał za jej plecami w odległości paru metrów. Patrzył na jej włosy. To, co najbardziej mu się w niej podobało. Piękne włosy opadające swobodnie na ramiona. Patrzył i milczał. Milczał i patrzył. Ona zaś nie odwracała się. Oddychała powoli, głęboko. Spokojnie, jak we śnie. Mijały kolejne minuty, ale dla niego czas się zatrzymał. Nie było go tam. Tonął w złotych od słonecznych palców włosach.
W końcu, odwróciła się do niego. Patrzyła nań zaskoczona jego obecnością. Czuł, jak jej błękitne oczy wwiercają się w jego duszę.
- Co tutaj robisz? - Spytała.
- Przyszedłem na spacer - odparł swobodnie.
- A długo tu jesteś?
- Nie wiem, może piętnaście minut.
- To czemu się nie odezwałeś?
Wzruszył ramionami. Nie powiedział jej, że nie był w stanie wykrztusić ani słowa. Zamiast tego uśmiechnął się lekko, zdjął torbę, i położył na ziemi. Kucnął przy niej i rozpiął suwak. Wyciągnął aparat, włączył galerię.
- Podejdź proszę. Chcę Ci coś pokazać.
Podeszła do niego i spojrzała zdumiona na aparat. On zaś pokazał jej zdjęcie, które zrobił idąc na wzgórze. Spojrzał jej w oczy. Ona spojrzała w jego.
- Skasuj je proszę - rzekła po chwili ciszy.
- Wyjaśnij mi dlaczego? - Zdziwił się. - Przecież to zdjęcie jest tak olśniewające...
- Naprawdę tak sądzisz?
Włosy jej lśnią w blasku słońca,
Rozwiane przez wiatr, który ucisza oddechem.
Ona tchem swoim burze doprowadza do końca,
A szelest jej włosów roztacza się po lesie echem.
Błękitem oceanu przytłacza mnie swymi oczyma,
Jej piękne spojrzenie moje serce trzyma.
Spojrzał w jej oczy, i wtedy zrozumiał, iż powiedział to na głos. Uśmiechnął się, i spuścił wzrok. „Trudno", pomyślał. Wstał i spojrzał na nią raz jeszcze. Tym razem to ona odwróciła wzrok od jego oczu. Potem niepewnie zbliżyła się do niego. Już miała się cofnąć, lecz on też postawił jeden krok. Spojrzał na jej oblaną rumieńcem twarz. Ona patrzyła na niego. Potem zamknęła oczy.
Otworzył oczy. Usilnie starał się przywołać w pamięci obrazy minionego snu. Nie mógł jednak. Wiedział, że te najpiękniejsze sny zawsze pozostają nieuchwytne. I nie da się ich zapamiętać.
Te najpiękniejsze zawsze pozostają nieuchwytne...
Kucną przy niej, i rozpiął suwak - kucnął
Nie, tym razem na nie. Niestety zbyt oczywisty tekst, zbyt słaby technicznie, treść banalna. Mam nadzieję, że Cię to nie zniechęci i będziesz pisał dalej. ;)