gdzieś tam.
w miejscu najmniej atrakcyjnym-jakimś tanim barze "Piekiełko",spelunie na rogu.wśród pijaczków,dziwek i szemranych.a co nam!zreszta-nawet bardziej odpowiada nam takie towarzystwo.w końcu przyszliśmy jeszcze na własnych nogach.
pijani paranoją lejemy w przybrudzone szklanki niewybredny trunek.na pół spalimy pożyczonego papierosa.nasz list do nieznajomego poety nie doszedł albo odbiorca umarł.moze powiesił się na czymś niestosownym-na rurze od bojlera.nie dostaliśmy odpowiedzi.
jest z nami on.on brzdęknie parę nut,zaśpiewa,a my utoniemy w marzeniach o miłości,porządku i wstydzie zanim wyrzucą nas na bruk za zarzyganie podłogi.
później zataczając się lekko, pójdziemy pod rękę niepewnym krokiem.zastanawiamy się wspólnie-czy śpiącą można obudzić grzecznie?
i idąc tak nucimy pod nosami czerwonymi od gorzałki jego piosenkę,która jeszcze w uszach brzmi.
"Z nim bedziesz szczęśliwsza
Dużo szczęśliwsza będziesz z nim
Ja,cóż-
Włóczęga,niespokojny duch..."