|
Zapadał wczesny jesienny zmierzch. Szary, okrywający szczelnie wieczór. W takim świetle, a raczej ciemności wszystko zdawało się wyglądać nieco inaczej. Zaparkowała samochód parę kroków od knajpki w której byli umówieni. Ona ze swoim szefem. Jak co tydzień, przywiozła mu obiecane sprawozdanie. Był człowiekiem zajętym i cieszyło go, ze może na niej polegać.
Stukot obcasów niósł się echem w ciemnej uliczce. Lubiła ten odgłos, kokieteryjną manifestację kobiecości, tym razem jednak ją rozpraszał. Stanęła przed drzwiami restauracji. Już z daleka można ich było zauważyć. Pewny siebie atrakcyjny mezczyzna tłumaczący cos z przejęciem swej rudowłosej towarzyszce. Pochłonięci rozmowa zauważyli ja dopiero, gdy stanęła przy ich stoliku. - O, jesteś nareszcie - odezwał się mezczyna - Poznaj moja córkę Agatę - wskazał ręką na ognistowłosą piękność. - Agata postanowiła przyjrzeć się z bliska mojej pracy, a ze ma akurat kilka dni wolnych od zajęć na uczelni, postanowiła skorzystać z okazji i odwiedzić mnie tu, w Krakowie. - Ach, przecież... hmm Agato, to jest moja sekretarka Karina - dziewczyna skinęła lekko głowa i wyciągnęła rękę na powitanie. Jak na tak delikatnie wyglądająca osóbkę, uścisk dłoni miała nadzwyczaj zdecydowany. Cóż, nie od dziś wiadomo, ze pozory mylą...
Karina usiadła przy stoliku, wyciągnęła dokumenty z teczki, aby jak najszybciej przejść do konkretów. Była zmęczona długa droga, chciała to jak najszybciej mieć za sobą i pojechać do hotelu. - Jeśli dopuścimy ten produkt do sprzedaży, to zyski firmy na tamtym obszarze wzrosną o czterdzieści procent... - pokazywała wcześniej przygotowane tabelki i wykresy. - Ok, ok to wszystko jest bardzo przekonujące... Zostaw mi te papiery i jutro się zdzwonimy to ci powiem co i jak. Musze nad tym pomyśleć w spokoju - to mówiąc spojrzał z czule na siedząca przy nim córkę - A skoro mowa o spokoju, to ja nie będę spokojny, dopóki moje dziecko nie rozerwie się trochę. Cały czas nauka, a teraz odkąd przyjechałaś do mnie tez pomagasz mi od rana do nocy. Ja w twoim wieku wiedziałem jak korzystać z życia. Pamiętaj moje dziecko, nauka to nie wszystko. Trzeba w tym wszystkim zachować jakąś równowagę, mieć jakiś wentyl bezpieczeństwa. - Dlatego chciałem cię Karino prosić, abyś zabrała moja Agatę na miasto i pokazała jej to i owo. Wiem, ze mogę na ciebie liczyć - zwrócił się do sekretarki z czarującym uśmiechem. Karina już wiedziała, ze właśnie nawet nie wyrażając zgody, została niańką dla rudej smarkuli. Z jej planów pod tytułem "prysznic i łóżko" zostało tylko wspomnienie. Boże, nawet własnym wieczorem nie mogę zadysponować tak jak mam na to ochotę - myślała. - Co tylko sobie życzysz - odpowiedziała bez zająknięcia przyklejając do twarzy najlepszy ze swoich uśmiechów. - Wiedziałem, ze to zrobisz dla mnie! Jesteś niezastąpiona - pochwalił ja i jej dyspozycyjność, tak jakby miała jakikolwiek wybór. - W takim razie powinnyśmy się zbierać - to mówiąc podniosła się z krzesła i skierowała w kierunku wyjścia.
Chłodne późnojesienne powietrze smagnęło jej twarz. Córka szefa szła dwa kroki za nią. - Musimy najpierw pojechać do hotelu, żebym się przebrała - wydala polecenie z łatwością, z jaka tylko ktoś przyzwyczajony do tego od urodzenia potrafi robić. - Ktory to hotel? - Europejski. Wiesz jak tam dojechać? - Wiem wszystko - roześmiała się Karina postanawiając po prostu "płynąc z prądem", bo cóż innego mogła zrobić.
Prowadziła służbowego opla szybko i pewnie, znała w tym mieście każdy zakątek, była tu setki razy. Mogłaby zamknąć oczy i tak by trafiła. Ruda zdawała się jej nie zauważać, z nosem przyklejonym do szyby obserwowała grę neonów. To miasto nocą ma swój niezaprzeczalny urok - pomyślała Karina patrząc na nieobecna pasażerkę.
Zatrzymała się na parkingu przed hotelem, mając nadzieje, ze uda jej się uniknąć wchodzenia na gore. - Poczekam tutaj. - Zaparkujesz samochód i pójdziesz ze mną - powiedziała Agata najnaturalniej w świecie. W jej głowie dźwięczał argument, ze to przecież córka szefa i żaden sprzeciw nie wchodzi w grę, dala się wiec poprowadzić w kierunku wejścia.
- Co o tym myślisz? - wyszła półnaga z łazienki prezentując ponętne ciało w samej bieliźnie. - Myślałam, że przyjechałaś się przebrać, a nie rozebrać - przytomnie stwierdziła pijąca drugiego drinka Karina. Leżała podparta łokciem na łóżku i czekała na rozwój sytuacji, podczas gdy jej towarzyszka robiła się na bóstwo od ponad godziny. Kiedy nalała trzecia kolejkę, zaczęła mieć wątpliwości co do tego czy w ogóle gdzieś wyjdą, lecz wraz ze wzrostem ilości alkoholu we krwi coraz mniej ja to obchodziło. Ze szklanka w ręce Agata położyła się na łóżku obok Kariny. Kręcone rude włosy opadały kaskada na jej plecy, nie zadała sobie trudu, aby się ubrać, ładna bielizna opinała kuszące krągłości. Cos mówiła do niej, ale Karina tego nie słyszała wpatrzona w hipnotyzujące zielone oczy. Jakby rudowłosa rzuciła na nią urok, leżała niezdolna do żadnego ruchu. Musisz cos zrobić, musisz cos zrobić... - słyszała szept w swojej głowie. Szept zdrowego rozsądku? Nie, zdrowy rozsadek pijany spał smacznie w zakamarkach umysłu. Tamta nadal cos opowiadała, płomienne kosmyki opadały jej na twarz. Szczególnie jeden niesforny loczek miękko dotykał policzka dziewczyny. Karina poczuła chęć odgarnięcia tego kosmyka, dotknięcia go, po prostu cos musiała zrobić. To była jedyne co mogła zrobić, na co była w stanie się odważyć. Wyciągnęła rękę, którą tamta chwyciła z rozbawionym spojrzeniem. - Chce je dotknąć... - wyszeptała Puściła jej rękę i pozwoliła na to. Niesamowite płomienne loki były równie niezwykle w dotyku. Miękkie i delikatne jak kaszmir. I ten ich oszałamiający zapach. Przesunęła palce po szyi dziewczyny. Jej skora miała bardzo jasny odcień. Krew z mlekiem - pomyślała Karina. Teraz tamta wyciągnęła rękę, Karina poczuła ciepło palców na swoim policzku i lekki dreszcz przeszył jej ciało. Te cieple palce rozpoczęły wędrówkę po jej skórze. Zaraz mnie pocałuje... zaraz mnie pocałuje... Zbliżyła usta i delikatnie dotknęła ust dziewczyny. Pocałunek był lekki jak powiew wiatru. Mężczyźni tak nie potrafią... - pomyślała i pozwoliła się zaprowadzić tam gdzie jeszcze żadna kobieta jej nie zaprowadziła.
Promienie słońca uparcie próbowały się przebić przez zasłony. Karina uniosła głowę i rozejrzała się po pokoju. Oprócz niej nikogo w nim nie było. Spojrzała na zegarek, ale wyświetlacz zasłaniała oparta o niego koperta. Wzięła ją do ręki i otworzyła. Mężczyźni tak nie potrafią - przeczytała i wyciągnęła z koperty płomienny kosmyk włosów.
|
wykonanie nie...
'Moze brakowac polskich znakow w kilku wyrazach.'
doliczyłem się kiludziesięciu...
dialogi drewniane jak w kryminałach klasy 'B'
'...spojrzał z czule...'
spojrzał czule
'...na miasto...' !!!
do miasta
wystarczy, by nie poszedł na pierwszą stronę?