Wstała.
I tak właściwie mógłbym to zakończyć.
Bo ona wstała, przetarła oczy, głowa opadła jej na piersi, była ciężka, jak wieczór dnia poprzedniego, jeden z tych, który zionie alkoholem, jak smok wawelski ogniem. Inteligentka, którą znam. Ja leżałem jeszcze w łóżku, właściwie spałem półsnem, nie chciałem jej przerywać tego spokojnego poranka.
Po cichu wydostała się z pokoju, poszła do łazienki wykąpać się, tak żeby mnie nie obudzić, naiwna, myślała, że śpię. Poleciał strumień wody z prysznica, silny i ciepły. Usta wykrzywiły się w grymasie, oczy wyrażały jedynie zmęczenie, białka były czerwone, a ciało zwiotczałe i nieposłuszne.
Każdy ruch pod prysznicem był zaplanowany z góry. Woda płynęła na jej twarz i drobne ciało. Cała ta drobna postać pod tym prysznicem wydawała się być zagubiona w wodzie, nieświadoma.
Weszła do pokoju w ręczniku, niebieskim w białe paski pionowe, wyglądała w nim jak andaluzyjska bogini. Udawałem, że śpię. Usiadła na łóżku, a właściwie na materacu, na którym spała, ja leżałem na kanapie obok. Do ręki wzięła Annę Kareninę Tołstoja, drugi tom, który zaczęła zaraz po przyjeździe do Sopotu, oczy płynęły po zapisanych kartkach.
Odłożyła książkę wcześniej zaginając róg kartki, wiedziała, że ja, znaczy ten, który, jak myślała, śpi obok, nie znosi, gdy ktoś tak robi. Uśmiechnęła się sama do siebie, że robi mi na złość, sięgnęła do walizeczki i wyjęła ubranie na dzisiaj. Wiedząc, że wyjeżdża na trzy dni wzięła ze sobą jedynie dwie pary spodni, cztery rodzaje bikini, dwie lekkie spódniczki, i sześć różnych koszulek. Cierpiała na syndrom braku umiejętności w podejmowaniu ostatecznych decyzji.
Spojrzała w moją stronę, uśmiechnęła się myśląc, o czym mogę śnić o takiej godzinie.
„Przecież to niedopuszczalne spać o 10, można zrobić w tym czasie tyle ciekawych rzeczy, tyle interesujących faktów, zdarzeń, informacji mógłbyś przyswoić. A ty śpisz. A jakby zaczęła się wojna, to? Co? Prześpisz ją?”
Ubrana, czując się o niebo lepiej, otworzyła drzwi od pokoju, zeszła po schodach, a jej małe i pięknie delikatne stopy przeniosły ją, jak po chmurach, do ogrodu. Usiadła przy stole. Do ust włożyła kawałek arbuza, napiła się kawy i rozmawiała o sztuce, literaturze, świecie, polityce. Myśląc przy tym, kiedy ja wstanę. Kiedy się obudzę.
A mi się nie spieszyło. Rozważałem za i przeciw, myślałem raczej racjonalnie, rachowałem, czy opłaci mi się powstanie z łóżka. Wszystko mówiło nie, począwszy od nóg, na umyśle skończywszy.
Ale jakiś wewnętrzny głos prosił o powstanie.
Tak, bo poczytałbym sobie Palę Paryż, ale to wymagałoby ogromnego wysiłku intelektualnego. I zjadłbym śniadanie, i wypił kawę, ale to wymagało wysiłku fizycznego. Na jedno i na drugie nie byłem przygotowany. A najbardziej to bym chciał pobiegać nago po plaży, pachnąc pomarańczami.
Rozmowa toczyła się wokół światła, koloru, cieni, tematyki.
Wróciła. A ja wciąż leżałem. Postawiła obok mnie kanapki i kawę, i arbuza. Pościeliła łóżko.
Wyprasowała brudy, bo jakby to mogło być, żeby brudy były zmiętoszone. Złożyła wszystko w kosteczkę, poprawiła sobie włosy. Popatrzyła na mnie, jak śpię.
Ja śpię, a świat żyje.
Nerwowo złapała za książkę, przerzucała kartki, myślała kiedy wstanę. A mi się nie chciało. Odpoczywałem.
Poprawiała włosy, przerzucała kartki, patrzyła na mnie, nerwowo myślała, mrużyła oczy, wykrzywiała usta w grymasie, przerzucała kartki, nie czytała, poprawiała włosy, nie patrzyła, nie poprawiała włosów, czytała, nie przerzucała kartek.
czytało mi się potoczyście. fajną perspektywę stworzyłeś - rodzaj dwugłosu, wewnętrznej narracji - aktywnej, nerwowej kobiety i zmęczonego, ale nie do końca znudzonego obserwatora mężczyzny. to chyba najmocniejszy punkt w Twoim pomyśle. właśnie sposób prowadzenia narracji.
natomiast mam uwagi co do poprawności zdań. pierwsza: `Rozważałem za i przeciw, myślałem raczej racjonalnie, rachowałem, czy opłaci mi się powstanie z, tak zwanego, łóżka. wszystko mówiło nie, począwszy od nóg, na umyśle skończywszy. I miałem ochotę i nie.` każdy językoznawca zwróci Ci uwagę na nadużywany i będący błędem językowym zwrot "tak zwane". albo coś jest łóżkiem albo nim nie jest. nie staraj się na siłę szukać dodatkowego wzmocnienia, bo tym zwrotem rozwadniasz treść.
druga sprawa - skoro `wszystko mówiło nie`, to `dlaczego miałem ochotę i nie`?
następna rzecz: `można zrobić w tym czasie tyle ciekawych rzeczy, tyle interesujących faktów, zdarzeń, informacji można w tym czasie zdobyć. ` - zbędne powtórzenie "w tym czasie". ja wiem, że masz upodobanie do podkreślania, że chodzi dokładnie o tę, a nie inną rzecz, zjawisko, ale robisz tak bez kontroli i w całym tekście można spotkać jeszcze kilka takich miejsc, np. `ta drobna postać pod tym prysznicem`.
popraw też interpunkcję, szczególnie przed powtarzanym kilkakrotnie w różnych zdaniach spójnikiem "i" (już przy drugim powtórzeniu wstawia się przecinek np. `I zjadłbym śniadanie, i wypił kawę`).
zaczęłam od niejasnego tytułu, a skończę na równie dziwnym zabiegu w zdaniu zamykającym tekst. robi wrażenie, jakby zabrakło pomysłu i stąd galimatias różnych wariantów powtórzeń.