Myśli zawariowane...

kasia koszela

 

                                               Święta... Cudowny czas lenistwa i odpoczynku. Przygotowania, nerwy, oczekiwanie.  Radosny czas miłości i zapachu ciasta. Czas choinki i żurawiny. Pocałunków pod jemiołą i dobrych życzeń. Czas pamięci i radości. Czas powrotów i zgody. Czas tworzenia... Jak to się dzieje że największych już nie ma...? Że co najpiękniejsze już było...? Że radość trwa krótko... Za krótko...Dlaczego to co trudne, choć dużo kosztuje smakuje lepiej? Że przyjaźń, nawet najszczersza pryska samoistnie... Że to co było najważniejsze przestaje być ważne... Że to czego się boimy przestaje straszyć.... Że każdy się zmienia... Więc po co to wszystko? Więc po co mówić... Po co marzyć... Po co... Jak to się dzieje, że mimo najgorszego pojawia się słońce.... Że wystarcz jeden uśmiech i świat staje się lepszy... Że po zimie nadchodzi wiosna i znowu chce się żyć... Że mimo wszystko jest tak jak chcemy, albo jak nawet nie marzyliśmy... Że mimo wszystko zawsze jest ktoś...Że przy czyimś stole, w czyimś sercu jest dla nas miejsce... Że choć nie masz nikogo nie jesteś sam... Że ktoś nad tobą jest i czuwa, żeby wszystko było jak najlepiej... Czuwa... Jest... I będzie...

                                               Miłość... Co to właściwie jest? To dla każdego coś innego... To spojrzenie w oczy, to uśmiech kiedy źle.. To wszystko co najpiękniejsze.. To wspólne życie. To radości i smutki. Zaufanie i szczerość. To brak lęku o przyszłość. To czasami samotność, ale krótka. To poświęcenie dla drugiego. To długie rozmowy o niczym i wszystkim. To brak tajemnic. To rozkosz bycia sobą... Dzielenia się sobą... Cudowny dreszcz... To przełamanie wstydu i barier... To wszystko co najważniejsze i najpiękniejsze. Ale miłość to nie tylko radość... To też cierpienie i strach... To niepewność... Rozczarowanie... Ale mimo wszystko warto kochać...

                                   No woman no cry... A to wcale nie tak:) To nie jest takie proste. Ale życie jest piękne i trzeba się nim cieszyć!!!!!! Po co się męczyć i zadręczać? Miłość jest piękna... Życie jest piękne... Świat jest piękny...

                                   Nie zawsze jest tak jak tego chcemy... Ale zazwyczaj to co zgotuje nam życie ma swoje dobre strony. I trzeba w to wierzyć... Nic innego nam nie pozostaje...

                                   Czasem mimo wcześniejszych chmur niebo się przejaśnia. I wtedy możemy tylko się cieszyć.

                                   Młodość... Co to właściwie jest? Mnie nie pytaj... Nie wiem...

Zycie, choć piękne tak krótkie jest... I choć chcielibyśmy dużo możemy bardzo mało...

                                   Jak to jest ,że to czego naprawdę chcemy tyle kosztuje...? A to co zbędne pojawia się samo... Dlaczego to co piękne trwa krótko, a zło trwa... Dlaczego nie potrafimy czekać? Dlaczego jesteśmy niecierpliwi? Dlaczego nie "chcemy", a "musimy"? Dlaczego życie zamiast nas cieszyć nas denerwuje? Jak to się dzieje, że nie mamy chęci się bawić, cieszyć, śmiać? Spotykać z ludźmi? Dlaczego mimo tłumów jesteśmy samotni? Dlaczego się nie rozumiemy? Dlaczego? Trudno nam zrozumieć samych siebie. Trudno zrozumieć proste sprawy. Chcemy nad wszystkim panować. Być wszechwładni. Tymczasem nasza wolność kończy się tam gdzie zaczyna się wolność drugiego. Nikt nie wie wszystkiego i nikt nigdy się tego nie dowie. Tylko głupiec stwierdzi, że wie już wszystko. Wierzymy, że może być lepiej i jesteśmy głusi na argumenty przeciw. Nie będzie nigdy lepiej niż jest w danej chwili. Będzie co najwyżej inaczej. A i to nie jest pewne. Tak naprawdę nie wiemy jak będzie. Czasami łudzimy się, że jesteśmy szczęśliwi, ale zaraz potem widzimy, że ktoś inny ma lepiej i wtedy szczęście pryska jak bańka mydlana. Ludzie pierwotni byli szczęśliwi bo nie znali tego co mamy teraz. Zakłamania, obłudy, dwulicowości itd. ... Gdyby żyli teraz narzekaliby tak jak i my.

                                    Dlaczego mimo tego, że kochamy musimy się czasem rozstać? I dlaczego to tak cholernie boli? Czy miłość nie powinna być piękna? I prosta…. A mimo to nic nie jest takie jak powinno. Wszystko się gmatwa. Boli samotność. Ale miłość czasami bardziej. Piecze i wywołuje może łez, którego ni jak nie możemy zatrzymać. Wgryza się wszędzie tam gdzie wcześniej było pięknie. Teraz wszystko jest inne. Mokre i niewyraźne. A co nam pozostaje? Czekanie? To może trwać wieki. Ale czasem mimo strat uśmiecha się słońce…

                        Z miłością czasem żyć trudniej niż z bez niej. Czasami wystarczy mała sprawa by powstał z niej wielki problem. Z miłością nigdy nie wiadomo nic do końca. Dużo kosztuje i na pierwszy rzut oka nic nie przynosi w zamian. Ale miłość to bezinteresowność. Ona nie liczy zysków i strat. I tym różni się od wszystkiego innego. Miłości nie można rozpoznać na jej początku, a dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu latach.   

    „Początek miłości to czas udawania, że wszystko co ludzkie jest nam obce…”  Tak mało a tak dużo zarazem to oznacza… I tak to pozostawmy.

            Tyle ile z siebie dajemy to nic w porównaniu z tym co dostajemy w zamian…

kasia koszela
kasia koszela
Opowiadanie · 12 lipca 2008
anonim
  • .
    repetitio:
    'czas'
    'że'
    'to'
    sprawia, że czyta się ten tekst jako nieudolny warsztatowo...

    temat stary i opisywany na milion sposobów
    nic odkrywczego

    do sztambucha (albo bloga - tym bardziej, że tytuł taki 'internetowy') owszem
    na pierwszą stronę nie za bardzo :(

    może następnym razem ;)

    · Zgłoś · 16 lat