Odszedł

difficulty

Odszedł.

    Nawet nic nie powiedział. Był i już go nie ma. Zrobiło mi się jakoś dziwnie. Oczy odmówiły posłuszeństwa i nie widzę tak jakbym chciała. W ogóle nie widzę. Tylko jakieś rozmazane obrazy plączą mi się przed oczami. Chciałabym krzyknąć żeby został, przecież to nie tak miało być, zamiast krzyku wyrywa mi się szept i łkanie. Łkanie przeradza się w płacz, płacz w histerię. Chciałabym cofnąć czas, żeby go zatrzymać. Gdybym wiedziała, jak to wszystko  się potoczy, gdybym mogła przewidzieć to zakończenie z wielkim hukiem i pozostanie tylko pięknych wspomnień...  Zrobiłabym wtedy wszystko żeby temu zapobiec. Przecież rozumieliśmy się bez słów. To miało być na wieki... A po siedmiu latach znajomości, a roku przyjaźni nagle to co tak starannie układaliśmy rozsypało się niczym domek z kart. Kiedy pytałam się dlaczego, odpowiedział, że nie musi mi mówić. Facet. Myśli, że powie mi „papa” i co? Przyjmę to ze stoickim spokojem, albo zacznę rzucać kamieniami? Nie. To nie tak... Chociaż ja wiem, kiedy zaczęło się psuć.

   Kiedy rok temu pierwszy raz wepchnął mi ten swój język do ust i ja nie będąc sobą odwzajemniałam pocałunki, pomyślałam, że mimo wszystko, będzie dobrze. Myślę, dlaczego do tego dopuściłam... Ale ta łąka, ten lekki wiatr, to odludzie, świergot ptaków, słońce grzejące w plecy, środek lata... To wszystko sprawiało, że każdy jego pocałunek był przyjmowany z narastającym podnieceniem, jakby poza kontrolą rozumu. Byliśmy tylko my, liczyło się tu i teraz chociaż i tak wiedziałam kiedy powiedzieć stop. Wiedziałam, że nie pozwolę mu na nic więcej niż pocałunki. Mimo że nie pozwoliłam na nic więcej... To ten jego rozanielony wzrok, to jak przejechał dłonią po moich włosach to wystarczyło, żebym wiedziała, że było mu tak dobrze jak mi, że nie chce ode mnie niczego więcej, tylko dlaczego nie dopowiedziałam sobie „jak na razie”?... Daliśmy sobie zaraz po tym, a raczej ja mu dałam do zrozumienia, że to był pierwszy i ostatni raz, wiem, nie byłam w tamtym momencie romantyczna. Kazałam mu tak szybko zejść na ziemię, jakbym uderzyła go młotkiem w głowę, ale przyjaciele tak nie całują, nie mogą tak całować. Skąd mogłam wiedzieć, że kiedy następnym razem zabrał mnie do lasu i zachęcał do odpoczynku to chciał tego znowu? Mówiłam mu, że nie chcę. Posłuchał... Ale już nie było jak dawniej. Mimo wszystko chciałam jego przyjaźni, nie chciałam tego kończyć. Z biegiem czasu przyłapywałam się na myślach dotyczących  jego ust, oczu, nie chciałam tego. Po prostu kiedy sobie to uświadamiałam nie dopuszczałam myśli, że to jego usta mam w pamięci... A później znowu się spotkaliśmy. Znowu nasze języki były jednością. Jak zwykle musiałam zachować się bardzo romantycznie i odskoczyłam od niego jak oparzona, mówiąc, że to miało nie mieć miejsca. Nie spotykaliśmy się już sami. Tylko, że... Oboje inaczej na siebie patrzyliśmy. Inaczej się witaliśmy. Inaczej żegnaliśmy. Inaczej on mnie do siebie przytulał. Inni też to zauważali. Patrzyli się na nas, szeptali między sobą, pytali się, czy ze sobą jesteśmy. Śmialiśmy się z tego. Jak to? My? Ze sobą? Niemożliwe!

   Później było to ostatnie spotkanie. Ferie. Dzień przed walentynkami. Stwierdziłam, że to wszystko wróciło na dobry tor. Rozmawialiśmy jak kiedyś, opowiadałam o chłopcach, on o dziewczynach, tak normalnie... Jak dawniej. W tle na zmianę leciała Metalica, Dżem, Led zeppelin. Zaczęliśmy się przedrzeźniać, zupełnie jak małe dzieci. Zaczęliśmy wyrywać sobie piłkę i znaleźliśmy się na łóżku. Tak ładnie pachniał... La Costa? Albo Adidas... Nagle piłka wylądowała na podłodze. Nie interesowała ani jego, ani mnie. Czułam się jak w niebie. Poczułam to co tak bardzo przed sobą ukrywałam. Poczułam, że to już nie przyjaźń, a coś więcej... Pozwalałam, żeby to trwało jak najdłużej, dopóki nie zaczął wkładać mi rąk po bluzkę, wtedy jak zwykle odskoczyłam. A on wtedy powiedział te słowa których nie chciałam usłyszeć, powiedział że czuje się tak jakby ją zdradzał. Chociaż z nią nie był. Nie byli ze sobą... Ale... Czuł, że ją zdradza. Wtedy to ja poczułam, że ktoś uderza mnie młotkiem między oczy.

  Minął rok od pierwszego pocałunku. Pięć miesięcy i trochę od tego jak przyznałam się sama przed sobą, że to coś więcej. Pięć miesięcy i trochę odkąd nie jest jak dawniej.

  Bo on całował przez testosteron. Bo on całował, bo byłam pierwszą lepszą...

  A teraz odchodzi. Już go prawie nie widać. Robi się coraz mniejszą plamką na horyzoncie.

  Mi nie zostaje nic innego jak odejść w drugą stronę i... Zapomnieć.

 

difficulty
difficulty
Opowiadanie · 21 lipca 2008
anonim
  • anonim
    tajemna
    Tekst, w którym wylałaś wiele emocji, to się wyczuwa czytając. Jednak tym razem jestem na nie. Potrafisz lepiej. :) Jest skopana interpunkcja, poza tym infantylnie i niestety choć to bolesne to jednak historia jedna z wielu innych, podobnych. Jeśli zależy Ci na tym tekście to popracuj jeszcze nad nim, zastanów się, jak sprawić, żeby był ciekawszy i dobitniejszy, staraj się nie powtarzać tych samych słów, zwrotów. Jeśli na przykład napisałaś
    "Mimo wszystko chciałam jego przyjaźni, nie chciałam tego kończyć. Z biegiem czasu przyłapywałam się na myślach dotyczących jego ust, oczu, nie chciałam tego."
    zauważ, że w krótkim odstępie jest "nie chciałam tego". Postaraj się zastąpić to synonimami i ograniczyć powtarzanie podobnych zdań, podobnych znaczeń. :) zaraz po tym fragmencie piszesz:
    "Po prostu kiedy sobie to uświadamiałam nie dopuszczałam myśli, że to jego usta mam w pamięci..."
    Po prostu - moim zdaniem zbędne. Oszczędzaj słowa, pisz je tak, żeby można się było delektować każdym, żeby nie było ich w nadmiarze. Bo wiadomo, że wszystko co w nadmiarze to się w końcu nudzi. ;) Ogranicz kropki, piszesz je pewnie automatycznie i pojawiają się w co drugim zdaniu. :)
    Mam nadzieję, że mój komentarz jest konstruktywny. :) Jeśli poprawisz, przemyślisz, zawsze możesz to jeszcze raz wkleić. :)
    Pozdrawiam :)

    · Zgłoś · 16 lat
  • difficulty
    Oh, raz pokazałam na co mnie stać i tak do końca życia będą pamiętać tamten tekst. ;) Jednak racja, kropki wyskakują mi jakoś tak automatycznie i przyznam się, że interpunkcja to mój najsłabszy punkt, o czym można się przekonać czytając moje wypracowania i tak dalej na którym albo są poskreślane przecinki, albo są tak pięknie "doklejone" na czerwono xD No cóż, będę musiała nad tym popracować. :)

    · Zgłoś · 16 lat