Piątek. Dzień tygodnia wybitnie targowy. Piątek. Dzień czwarty. Cieć – stający się najpopularniejszym dozorcą w naszym mieście – zawiesza nowe ogłoszenie. Dramatyzm chwili zawisł ciężko w powietrzu, chwycił za serce i nawet ścisnął kilku zbyt mocno. W efekcie dało się słyszeć stłumione jęki i kaszel. A oto co następuje zaraz pod hasłem UWAGA: Działalność stadionu zostaje zawieszona do odwołania (odwoływać się jednak nie radzę).
Poniżej nieczytelny podpis: Dozorca alias Cieć.
I niżej niż poniżej, czerwonym flamastrem: PS Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się.
Wykorzystując ciszę przed burzą, a dokładniej przed decyzją – nieformalną – o wznowieniu zamieszek, na arenę wkroczyły dwie osoby: pierwsza i druga. Właściwie: Co to za arena? Kilka skrzynek po brzoskwiniach i kiwi! Kiwi zresztą bardzo kwaśne.
Wracając: wkraczający powiedzieli co następuje:
Pierwszy: Coś trzeba z tym zrobić!
Drugi: Kobiety są z Wenus, a faceci z Marsa. Oskarżono go o obrazę uczuć religijnych. Toż to hasło niezgodne z Wielką Księgą.
Potem podniósł się dziki hałas, ale zaraz upadł, by razem z kurzem i bieganiną skutecznie utrudnić mi pracę reportera i kronikarza. Sytuacja stała się tak nieprzejrzysta, że resztę wydarzeń dnia w telegraficznym skrócie przedstawiam za Ze stadionu, bezpłatnego dodatku sportowego do płatnego wydania wieczornego płatnej gazety codziennej Tygodnik:
Cieć wystąpił w telewizyjnym programie Gwiazdy tańczą na rurze.
Ślusarz został ranny. Nie dowiózł jedzenia Komisji.
Komisja ogłosiła strajk głodowy.
Indyk dalej myśli o niedzieli.
"I niżej niż poniżej, czerwonym flamastrem: PS Po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się."- to zdanie również interpretuję w szerszym znaczeniu, tj. bardziej egzystencjalnym. Myślę,że tekst interesująco zabrzmiałby czytany na głos, z komentatorską dykcją i modulacją. Piątek jest bardzo dobrym dniem tej niedzieli.
Pozdrawiam
gdyby ktoś ten tekst
potraktował bardziej na luzie
wtedy wychodzi całkiem niezły monolog kabaretowy
w wykonaniu Roberta Górskiego - bomba... ;)