Andrzej Cnotliwy szedł ulicą Przeze Mnie Wymyśloną. Rozważał różnicę pomiędzy byciem narratorem a bohaterem. Pogodę można by określić: w sam raz dla tego tekstu. Ani za ciepło, ani za zimo. Słońce świeciło w przyzwoitych granicach, ale odpowiednio szybko zapadła noc. Ilość chmur opisuję słowem: rozsądna. Stworzyłem Andrzejowi wszelkie warunki do jego skomplikowanych rozważań. Całą wspomnianą sielankę przerwała jednak telewizyjna sonda:
- Co pan myśli o boskim planie? – zagadnął męski głos ukryty za światłem reflektora kamery.
- O jakim planie? – odpowiedział pytaniem oślepiony Andrzej.
- O planie Boga… – w głosie rozmówcy dało się słyszeć lekkie podenerwowanie.
- Którego? – z pełną szczerości naiwnością podtrzymywał rozmowę mój bohater.
- Jak to: którego?... – barwa głosu wskazywała, że tym razem nie skończy się odejściem sondujących jak w Ankiecie Mrożka.
Ze światła, niczym objawienie, wyłonił się barczysty mężczyzna. Andrzej zaczął uciekać, a za nim pobiegł zdenerwowany dziennikarz w dresach, z kijem baseballowym w prawej dłoni. Sportowy strój i muskulatura miały zdecydowaną przewagę nad niezbyt postawną figurą i dżinsami mojego bohatera, który właśnie wtedy na własnej skórze odczuł różnice między sobą a narratorem.