Wiecznie skrzypiące drzwi balkonowe przypomniały mi, że powinnam odwiedzić wszystkie zastygłe w oczekiwaniu ciocie, przykurzone sąsiadki i wyfroterowane nieznajome.
Każda niedziela przynosiła zarówno zwycięstwo jak i pewną przegraną powinności. Wychodziłam, a niczego nieświadomy deszcz spokojnie biegł obok. Przywiązany do mnie albo do wielometrowej smyczy.
Zazwyczaj witały mnie dziesięcioletnie tapety w drobne kwiaty i znoszone kapcie, wyznające tradycyjną zasadę „wszystkie bakterie zostają wśród gości". Na stole uśmiechnięte szklanki w metalowych koszyczkach, pamiętające czasy złotego PRL-u, czekały na herbatę. Porcelanowa cukiernica, przy każdym głębszym westchnięciu mieszała swą zawartość z sierścią czarnego kota. Za cukier i bakterie grzecznie podziękowałam.
-Kochaniutka, nie siadaj na rogu, bo będziesz starą panną.
Jakby kąt nachylenia stołu wraz z ułożeniem mojego ciała i masą krzesła tworzyły skomplikowane równanie, w którym szansa wyjścia za mąż jest mniejsza lub równa zeru. Podjęłam wątpliwe ryzyko.
Niewielkie okno wpuściło do środka wczesnojesienny wiatr. Świeży powiew skomponował się z atmosferą w kształcie rodzinnej uroczystości.
-Dziś nie przyjdzie, cierpi na rzadką chorobę psychiczną. Ale nie chcę rozpuszczać plotek, więc ugryzę się w język. Zejdź z tego rogu, kochanieńka.
Stara dębowa szafa zaskrzypiała głosem nie znoszącym sprzeciwu, wypuszczając kłęby ciemnego dymu wraz z jasną postacią. Naszym duszącym się oczom ukazał się Żal, który natychmiast przyjął postawę człowieka poczciwego. Wyglądająca na sędziwy wiek Filozofia natychmiast poddała rozważaniom istnienie takowej postawy, a w następnej kolejności sens istnienia takowego człowieka.
Konkluzja okazała się mało zaskakująca. Był to raczej bezsens.
Dziś jednak przyszło, zostawiając mokre ślady w pedantycznie usposobionym przedpokoju.
Balkon zdawał się podejrzanie kurczyć.
Ty działasz na mnie jakbyś była wypełniona kroplami na uspokojenie
przeczytałem z rana i od razu wiem
że będę miał dobry dzień... ;)
wstaw tylko spację:
'...mi,że...'
i masz ode mnie redakcyjną *
dobrze się czyta takie teksty z rana to prawda:)
"Jakby kąt nachylenia stołu wraz z ułożeniem mojego ciała i masą krzesła tworzyły skomplikowane równanie, w którym szansa wyjścia za mąż jest mniejsza lub równa zeru"
Pozdrawiam!
A Szklance gratuluję oryginalnego postrzegania i opisywania rzeczywistosci. Jest to bowiem coraz trudniejsze.