,,Mrok, mrok, mrrrrok to jest to!”
Formon ojciec wszelkich bogów i stworzeń jakie żyją
Feyowie... Feyowie to wielka cywilizacja, to wielka nacja... Dumne imperium, bogate i rządne większej ilości łupów. Jednak słabe, słabe bo wielkie. Imperium które zostało stworzone na górskim
terenie Aginii rozrastało się bardzo szybko. Pod koniec 1000 roku czasu Feyów u szczytu ich potęgi, rozpętała się burza, po której to pojawiły się w Srebrnej dolinie anioły i ludzie. I ci, i ci okazywali sobie wzajemną przyjaźń. Ich życie było beztroskie. Z dala od Imperium, mogli spokojnie stworzyć swoje państwo. Wcale nie gorsi władców tego świata budowali przepiękne budowle sięgające nieba, chcąc w ten sposób okazać uwielbienie temu który ich zesłał. Jednak chciwość i chytrość władców Feyów była tak wielka, że musieli zobaczyć i zdobyć to co jest piękniejsze od tworów ich samych. Armia jaka została wysłana była tak wielka, iż nie sposób jej zliczyć. Dzielni rycerze z krzyżem na tarczach stanęli do walki. Mimo wielkości oddziałów najeźdźców, z trudem Ci zdobywali najeżone zamkami królestwo. Nie było przejścia bez twierdzy, nie było budynku bez wojowników, nie było godziny bez bitwy. Z świętych wież najpotężniejsi magowie rzucali niszczycielskie czary dziesiątkują przeciwników... Jednak Imperium było silniejsze i sukcesywnie posuwało swe armie w kierunku najświętszej wieży, posuwało tam gdzie było serce królestwa aniołów... Nie zrażały ich straty, nie bali się że przez tą wojnę oni sami wiele stracą... Niczego się nie bali. Rzec można, że nawet Formon wydawał się im niestraszny...
Tenże ojciec, twórca świata począł się niepokoić o swe dzieci. Widział jak dzielnie bronili jego najmłodsi synowie budowli zbudowanej ku jego chwale... Wtedy oto coś dziwnego spadło na ziemię, coś co zabiło atakujących a ludziom i aniołom nic nie zrobiło... Po czym rzucił klątwę wszystkie stworzenia świata i stworzył orków, które miały być wspólnym złem dla jego poprzednich tworów, które to miały zjednoczyć wszystkich przeciwko nim. Od teraz jego głównym zajęciem było dbanie o odpowiednią liczebność plugastwa. Niby nic trudnego, aczkolwiek ludzie, feye, krasnale i elfowie całkiem dobrze sobie z nimi radzili. Nie pomogło zesłanie złych elfów, zwanych mrocznymi ani też goblinów. Siedząc sobie przy kronice swego świata, regularnie uzupełnianą przez Fira, odpowiedzialnego także za czas, Formon wpadł na pomysł, jakże szatański pomysł:,, Złu potrzeba przywódcy! Czemu ludzie, aniołowie, elfowie, feyowie i krasnale ich mają, ale np. orkowie nie? To nie sprawiedliwe!Jakżem ja mądry! Teraz te dobre skurczybyki tak łatwo żyć nie będą... Hahaha!”. Myśl swą wykrzyknął tak głośno, że nawet ziemi było go słychać. Zaniepokojeni Feyowie wzięli wyższe podatki na armię... Kto wie co ten zwariowany pan świata może przysłać...
tyle pisania o niczym...
ani to 'lekko humorystyczne' - jak piszesz
ani mi się nie chce poprawiać błędów interpunkcyjnych i innych
może inni o!boscy zlitują się nad tym tekstem
bo ja coś serca do niego nie mam ;)