Artentia

smith


    Wydawałoby się, że powinna być regularnie karmiona. Może tak często zamiera, gdyż brak jej oddechu? Kto właściwie potrafi usłyszeć bicie jej pękniętego głosu i dotknąć umarłej, zobaczyć oczy, pociągnąć umysł i zedrzeć ostatnie szaty zamkniętej w ciemności odretwienia i czasu. Jeżeli jej serce jeszcze na tyle bije, jeżeli jej dłonie stawiają opór, jeżeli jej oczy prowadzą zdziwionych w samo centrum kontemplacji i zapatrzenia, istnieją szanse, by w końcu pośrodku drogi doświadczania jej potęgi, móc w końcu powstać i znalezć choćby namiastkę czułości i pieszczot, ochrony i trwania. Swiadomości i pragnienia.
    Kiedy schodzi ze wzgórzy swych posiadłości, wytrawny wędrowiec dostrzega zaledwie jakby lśnienie swoich początków widzianych oczami tej, której posłaniem i odpoczynkiem było od zawsze patrzenie i przyjmowanie. Kiedy jej serce i umysł zataczał sie pieśnią pijaka, mordercy, straconych kapłanów, jedynie płakała. Pozostałości po wbitych sztyletach nie pozwalały na czas radości i uniesienia, jak niegdyś, kiedy nosiła pierwszego. Zawdzięczając mu tak olbrzymie wiele, nosiła jedynie nadzieję, że jeszcze kiedyś dotknie i ukołysze także ostatnich. Niestety. Jej zdolność i umiejętnosć przewidywania nie pozwoliły na długo spoczywać w spoczynku Artencji. Jeżeli widziała i czuła... to tylko bliską jakby obecną przez lata świadomość nadejścia gniewu Kasposa. Gniewnego, o siedmiu zębach, pięciu par oczu i setkach dusz ciągnących się za nim z samej krainy Gordaru. Ale Kaspos pochodził właśnie z przeklętego Gordaru. Z krainy, w której każde bicie serca jest odmierzane jedynie przez uciekający czas. Kraina, w której dusze odnajdują się jedynie w objęciach Gordarian. Gordarian spragnionych, Gordarian stęsknionych, Gordarian przeklętych. Przeklęci na tyle, by swym nawoływaniem zdołali przenikać przez beton ciała, a wchodząc przez izbę ku ogniu, potrafili jeszcze na wieczność uniknąć patrzenia widzących. To jeden z ich celów i pierwszoplanowy atak. Zdobyć Kasposowi jak najwięcej umierających korzeni i wcisnąć je w sieci co noszą nazwę Estentia, a znaczy to tyle tyle co zapomnienie.
    Jednak strach i ból Kasposa o dusze rozpościerał się o wiele dalej niż kraina Gordarian. Był na tyle przeświadczony o swej porażce, iż wiedział że Gordar to tylko niewielka zdobycz, świadcząca jedynie o znakomicie przeprowadzonym planie zdobycia tak przecież niewielkiej liczbie strąconych z objęć Artencji myślących istot.
    Ból i rozpacz Kasposa docierały aż do Esmersji krainy szczęsliwych, z której to Artencja wydobywała początki dla przygotowania swej misji i posłannictwa. Do obrania takiej drogi przymusił ją nikt inny jak właśnie wszechwładny Gordarian.
Sama jego natura była niczym jak mocno wbity w pamięć przekreślony obraz, jak słowo tnące skałę i wiatr, jak wczoraj, ślepo niewierne nietrwałe zamknięte.
    Pozostawiane przez niego ślady uwidacznały zawsze to samo. Uczestnik tego widowiska, jakim było jego wszechobecne przejście dostrzegał pomiędzy jego odciśniętymi śladami stóp jakby twarz i oblicze każdego, kogo spotkał na swej drodze życia. Dokładnie dostrzegał zgaszone już oczy, przyczajone dłonie w kącikach ust, języki mówiące stratą i żalem. I słyszał łkania zamarłe w przepaściach gardeł, wątroby i kości. I widział pragnienia zanikające dla dobra królestw i władz. Tęsknoty zastygłe w oczekiwaniu na upragnione przejście, na oczekiwane zejście tam gdzie Erke dziecko wskaże na jabłoń, Demmert i las.

smith
smith
Opowiadanie · 4 października 2008
anonim
  • .
    ciary mi przeszły
    i nie wiem, czy sprawił to ten tekst
    czy jestem w takim nastroju...
    (albo przeziębiony) ;)))

    zlikwidowałlem Ci koniec wiersza
    za 'odpoczynkiem' a 'było'

    · Zgłoś · 16 lat
  • smith
    Nie spodziewałem się takiego docenienia tego tekstu. Dziękuję i kłaniam się w pas.

    · Zgłoś · 16 lat
  • anonim
    Panienka z okienka
    Przytłacza mnie nagromadzenie nazw, przypomina jakby notkę encyklopedyczną, chociaż bardzo bym chciała poczuć to, co w tym ma być porywającego -to po prostu przez to nie umiem. Początek był znacznie lepszy.

    · Zgłoś · 16 lat
  • Natalia
    Toż to poezja... :) Opowiadanie jest bardzo nastrojowe, niemal liryczne. Bardzo mi się ta delikatna stylistyka podoba ;) Równocześnie - mroczność, te ciarki o których była już mowa wyżej... Gratuluję autorowi umiejętności układania metafor, szczerze podziwiam ;)

    · Zgłoś · 16 lat