Into the wild albo Katharsis Mariana

Szczygi

Reflektory pędzącego poprzez las Golfa „Trójki” rozświetlały drogę i obie strony pobocza. Kierowca pewnie trzymał kierownicę i manewrował za każdym razem, kiedy auto wchodziło w zakręt z zawrotną prędkością. Szkoda, że było na tyle ciemno, że nie można było podziwiać tego samochodu. Alufelgi siedemnastki, obniżony, badlook na światłach, tatuaż smoka na tylniej przyciemnianej szybie. Tak, Marian zrobił wszystko co w swojej mocy, żeby upiększyć swoje cacko. Specjalnie zostawał na weekendy i robił nadgodziny w LG, żeby tylko włożyć każdy zarobiony grosz w swojego golfiacza. Nowe radio również dawało radę. Pełen wypas, empetrójka, RDS, wbudowana zmieniarka płyt i czerwony wyświetlacz, świetnie komponujący się z oświetleniem zegarów i przycisków manualnych na tapicerce.

Nad Zalewem było jak zwykle cicho i spokojnie. Noc była w pełni, widać było wszystkie gwiazdy. Słychać było świerszcze i pasące się nieopodal konie. Z oddali było jednak słyszeć coraz to głośniejsze charczenie. Dźwięk zdawał się jakby przybliżać, kiedy nagle z wielkim piskiem na parking wpadł czarny Golf Trójka. To właśnie z jego wnętrza dochodziły dźwięki. Nowa płyta Kalwi i Remi dawała radę, ale nie na głośnikach Mariana.

Drzwi samochodu otworzyły się. Muzyka ucichła i na asfalcie przy drzwiach pojawiła się stopa odziana w oryginalne czerwone buty Pumy z serii Ferrari. Buty z luźną bluzą łączyły 3 paski przebiegające wzdłuż zewnętrznej strony nogi. Marian zamknął samochód, pogładził wąs i udał się w kierunku plaży i kąpieliska. Stanął na brzegu sztucznego zbiornika wodnego, kiedyś zdatnego do kąpieli, dziś przypominającego ścieki. Zaczął powoli zdejmować kolejne części garderoby, aż w końcu został tylko w slipach i biżuterii. Rozpiął srebrny łańcuch pokaźnej grubości, zdjął kietę i obrączkę z palca po czym krzyknął rozpaczliwie:

-NIE MOGĘ TAK DALEJ ŻYĆ!!!

Tak. Marian doszedł do wniosku, że nie może dalej żyć tak, jak chcą jego koledzy i dziewczyna. Ma dość firmowych ubrań, samochodu, muzyki tanecznej, weekendowych wypadów do Boguszewca na imprezy. Nawet wódka nie smakowała mu przez ostanie tygodnie. To koniec.

Po tym rozpaczliwym okrzyku Marian powoli wszedł do wody. Szedł przed siebie i kiedy nagle stracił grunt zaczął płynąć. Jego miejscem docelowym był następny brzeg oddalony o jakieś 300m. Dzięki sile zdobytej w Body Clubie, Marian dość szybko pokonał ten dystans. Wyszedł z wody pod drugiej strony Zalewu po czym prędko zaczął zbierać chrust. Rozpalił ognisko i ogrzał swoje zziębnięte nagie ciało. Wiedział, że odtąd zrywa z dotychczasowym życiem. Postanowił być koczownikiem, być zależnym tylko wyłącznie od siebie i matki natury. Marian rozpoczął nowe życie!


Szczygi
Szczygi
Opowiadanie · 5 października 2008
anonim
  • Kuba Nowakowski
    Dla mnie bomba! Szczygi mam nadzieję, ze to nie ostatni odcinek przygód Mariana. Z powodu kiczowatości tekst nie może być oczywiście opublikowany, ale ubawiłem się setnie, chłopie! - 300 metrów w ściekach - tego się nie da podrobić.

    · Zgłoś · 16 lat
  • .
    pomimo takiego traktowania samochodu przez Mariana
    to 'golf' małą literą
    i tak samo 'pumy'

    http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629431

    · Zgłoś · 16 lat
  • ataraksja
    Takiego protest-songu prozą jeszcze nie zdarzyło mi się czytać. Masz na pewno zacięcie komiczne, ale podczas lektury potykam się o powtórzenia - w jednym zdaniu potrafisz wtłoczyć kilka razy ten sam wyraz (przykład):
    `Szkoda, że było na tyle ciemno, że nie można było podziwiać tego samochodu.`; `Marian zrobił wszystko co w swojej mocy, żeby upiększyć swoje cacko.Specjalnie zostawał na weekendy i robił nadgodziny w LG, żeby tylko włożyć każdy zarobiony grosz w swojego golfiacza.` (nadmiar zaimka `swój`, wcześniej zbędne pierwsze `było`).
    Szyba z tyłu samochodu jest `tylna` (tylnej szybie).
    Jest lepiej, niż przy pierwszym podejściu, ale ja nadal poczekam na zwyżkę Twojej formy literackiej.

    · Zgłoś · 16 lat
  • Kuba Nowakowski
    no to... do następnego razu Szczygi

    · Zgłoś · 16 lat