Literatura

1. (opowiadanie)

Aldona Widłak

Mam kłopoty z tytułem. Na razie wysyłam dwie części, resztę, przy najbliższej okazji. Nie wiem, co się dzieje z ostatnim akapitem. Nie mogę tego poprawić.

 


I

 

            Kursor przesuwał się szybko po ekranie komputera, zapełniając małymi literkami puste pole, w które należało wpisać komentarz. Nad tekstem opowiadania zatytułowanego, „Zapisane w krześle”, składającego się z czterech akapitów, mniej więcej po trzydzieści linijek każdy, widniał obrazek przedstawiający górski kwiatuszek oraz wypisany grubymi literami nick – Sasanka.

 

            Droga Sasanko! Pani tekst ma oczywiście wiele zalet, jednak nawet ciekawa konstrukcja bohaterów, zwłaszcza tych epizodycznych i prowadzenie narracji z perspektywy krzesła nie ukryje ewidentnych błędów stylistycznych i składniowych, o które niestety potykam się raz po raz w trakcie czytania. Nie „wziąść prysznic, ale wziąć prysznic”, a zdanie „poczułem, jak siada na mnie całym ciężarem swojego jędrnego cudownie ciała bez skrzypnięcia” jest, nazwijmy to problematyczne. Bo nawet, jeśli narracja prowadzona jest z perspektywy krzesła, to i tak (chyba dobrze czytam), chodziło Pani o skrzypnięcie tegoż krzesła, nie zaś „jędrnego cudownie ciała”. Czy mam rację? A przy okazji, krzesło, to rodzaj nijaki, więc, czy „poczułem”, czy może coś innego? Tylko, co? Tekst do poprawki. Na razie nie puszczam, szkoda rzucać go na pożarcie, bo nawet pióra nie zostaną. Pozdrawiam serdecznie i czekam na poprawki.

 

            Kicia Kocia sprawowała funkcję opiekuna działu prozy już od pół roku. Do jej obowiązków należało czytanie przysyłanych tekstów, ocenianie ich, odnajdywanie błędów i wytykanie ich autorom, oraz decydowanie, czy tekst powędruje na upragnioną zwłaszcza przez debiutantów pierwszą stronę, czy też przepadnie w mrokach działu „Odrzuceni”, do którego zaglądają chyba jedynie właściciele oddelegowanych tam dzieł literackich. Czynność, którą od kilku już minut wykonywała, nazywano w światku moderacją, chociaż uczucia jakie chwilami towarzyszyły Kici Koci, bliższe były pojęciu morderstwa.

 

            Zupełnie nie rozumiem, jak ktoś taki może pełnić tak odpowiedzialną funkcję. Jeżeli ktoś nie zna się na literaturze, powinien się najpierw czegoś nauczyć. Obiecuje się tutaj promowanie młodych pisarzy a tymczasem zazdrosne beztalencia spychają na dno wartościowe dzieła a promuje się miernoty.

 

- A bodajby cię szlag jasny trafił, durniu.- warknęła Kicia Kocia i szybko przebiegła palcami po klawiaturze.

 

               Myślę, że niepotrzebne są aż tak wielkie emocje. Krytyka tekstu, zwłaszcza pierwszego nie oznacza jeszcze końca świata, ani, jak mnie Pan zapewniał w poprzednim komentarzu końca Pana kariery. Proponuję odłożyć tekst na jakiś czas, a potem przejrzeć go ponownie, już bez uprzedzeń i niepotrzebnych emocji. Życzę postępów w pracy i czekam na nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że przeczytam je z większą przyjemnością.

 

Kicia Kocia przymknęła na chwilę oczy. Podniosła ręce, poruszała nadgarstkami jak pianistka szykująca się do gry i położyła prawą dłoń z powrotem na myszce. Prawy nadgarstek dokuczał jej jak zwykle, chociaż smarowała go na noc maścią. Lewą ręką sięgnęła po kubek z herbatą, cztery łyżeczki cukru w myśl zasady, że ludzie dzielą się na inteligentnych i tych co słodzą.

 

Aniu, wiesz, że nie zwykłam Cię poprawiać, ale to, co Ty zarzucasz temu tekstowi jest akurat jego największą zaletą. Piszesz, że brak w nim uczucia, a ja Ci mówię, że właśnie ta szorstkość i rzeczowość to największy plus tej narracji. Z czyjej perspektywy jest prowadzona? Chłopca, wolontariusza w hospicjum, przychodzącego pierwszy raz do pracy i stykającego się ze śmiercią. To nie jest człowiek, który usiądzie i będzie płakał nad chorym staruszkiem, któremu nie umie pomóc. To jest ktoś kto ma wolę i moc zmieniać otaczającą go rzeczywistość. Kto traktuje sytuację jak wyzwanie. Właśnie nie płacz, nie rozpacz, ale to zamilknięcie w chwili śmierci pierwszego podopiecznego, załamanie a potem okrzepnięcie podjętej wcześniej decyzji o towarzyszeniu ludziom w ostatnich chwilach jest tu pięknie i subtelnie pokazane, bo dzieje się w ciszy, bez słów. We wnętrzu człowieka, a o jego przemianie wewnętrznej świadczą tylko drobne, choć widoczne zewnętrzne oznaki. Właśnie ta surowość opisu jest tutaj najcenniejsza, zwłaszcza u tak młodego twórcy jak autor naszego opowiadania. Nie wiem, może się mylę, ale czuję, że powinnam obronić ten tekst.

 

                Lubię, gdy ktoś broni swojego zdania a Ty robisz to zawsze z klasą.

Przekonałaś mnie.

 

               Bardzo się cieszę Aniu. I gratuluję autorowi.

 

Rubecula. To będzie coś ciekawego. A swoją drogą, też sobie nick wymyślił. Jakby nie mógł się nazwać po prostu rudzik, skoro i tak ma go w awatarze i nawet jeśli ktoś nie zna się na ptakach, automatycznie sprawdzi trop łacińskiej nazwy.

 

„Czekałem zanurzony w niebycie, w niebycie czekałem aż stanie się światłość, to kurewskie 220 volt przepalonego kontaktu międzyludzkiego. Czekałem na iskrę i wieczną wędrówkę dwojga wolnych elektornów, a światło wciąż tylko w neonach ulic, paszczach miast i zębach kwaśnego deszczu.

 

Moje ciało stawało się lekkie, odległe, świetlne choć nie świetne, wciąż jeszcze namacalne, ale już co raz mniej, co raz dalej niż na wyciągnięcie ręki...”

 

              Rudziku, czy Ty wiesz, że ja nie znoszę takiego pisania? Przecież ten tekst jest o niczym. Przez osiemnaście linijek postmodernistycznego przynudzania o nieobecności dwojga ludzi w świecie, który i tak nie istnieje, nie dzieje się nic poza Twoją zabawą słowem. Ja wiem, że powtórzenia, że rytmika, że słowa-klucze (światło w pierwszym akapicie, odległość w drugim itd.), ale to już wszystko było. Zwłaszcza siarczyste przekleństwo w zestawieniu z tzw. stylem wysokim już było i to nieraz. A zresztą, powiedz mi, czy warto zużywać tyle farby, żeby namalować faceta, który stoi na nierealnej ulicy (miasto jako przestrzeń symboliczna – neony, światła, kwaśny deszcz, mam rację?) i jęczy, że jest tak samotny, że nie czuje nawet własnego ciała? Wytaczasz cały arsenał swoich literackich możliwości, żeby napisać banał na osiemnaście linijek. To jest strzelanie z armaty do muchy. Nie żal kuli? Daję na pierwszą stronę jak zwykle, bo literacko nie idzie się do niczego przyczepić, ale najchętniej wysłałbym Cię do „Salonu Odrzuconych” razem z tą całą nową literaturą z mgły i galarety. Ty się pewnie i tak nigdy nie nawrócisz.

 

               Miało być oczywiście wysłałabym. Tak się zacietrzewiłam, że aż literówka mnie dopadła.

 

               Kicia Kocia miała to szczęście lub nieszczęście ( zależy, jak na to patrzeć), że początkowy okres jej edukacji przypadł na lata, kiedy szkoły bazowały głównie na dziełach pozytywistów. Pierwszymi książkami, jakie czytało jej pokolenie, nie licząc „O psie, który jeździł koleją” i „Kajtkowych przygód” były nowele Sienkiewicza i Prusa. To na zawsze ukształtowało w niej wstydliwie ukrywane poczucie, że tekst powinien być po coś. Coś ze sobą wnosić poza wartością artystyczną. Była na zawsze skrzywiona potrzebą jeśli nie morału, to odczuwania mimowolnej chęci wyrażenia czegoś jeszcze. Wbijane przez lata do głowy pojęcia „autor chciał zwrócić uwagę”, „powieść ukazuje”, wycisnęła trwałe piętno. Miała zakorzenione, wdrukowane na trwałe marzycielstwo. Śniło jej się wciąż, że człowiek, który pisze, powinien także przy okazji coś ratować od zapomnienia, coś próbować zmieniać, na coś wskazywać. Ten „Janko Muzykant”, „Antek”, „Kamizelka”, „Katarynka”, „Nasza szkapa” czy „Dym” odzywały się teraz, po latach. Mimo późniejszych lektur nic nie zdołało z niej tego wyplenić. Szary wróbel spod wiejskiej strzechy zderzał się ogromnymi, pełnymi stworzeń światami Tolkiena i szybką jak akcja w RPG-ach narracją naśladowców Masłowskiej. Kicia Kocia, zawsze correct, chowająca się za troszkę chłodną uprzejmością, ze swym nieodłącznym pan, pani i solidną analizą tekstów metodą Markiewicza stała się anachroniczna. I to w dodatku chronicznie i nieuleczalnie. Mimo to, trzymała się tego portalu, chociaż praca tutaj była dobrą wolą każdego z należących do społeczności i nie podlegała żadnemu wynagrodzeniu. Zabawne, że Kicia Kocia trafiła tutaj przypadkiem, szukając na potrzeby jakiejś pracy, definicji słowa „pretensjonalność”. Jako jeden z wyników wyszukiwania pojawił się komentarz pod wierszem, gdzie to właśnie słowo zostało użyte. Wkrótce związała się bliżej z portalem. Podobała jej się internetowa anonimowość i bezcielesność. Mogła być samym słowem.

 

              Obiecaliście promować nowe talenty. Następnym razem, zażądam 100 zł. odszkodowania za odrzucone opowiadanie, a za każde następne dwa razy tyle.

 

- Srały muszki, będzie wiosna.- Kicia Kocia wstała od komputera i przeszła się po pokoju. Dopiero teraz widać było, że jest drobna a nawet zupełnie niepokaźna.

 

             Bardzo Pana przepraszam, ale portal nie ma obowiązku zamieszczania wszystkich nadesłanych tekstów, zaś to, czy tekst dopuszcza się do publikacji, czy też nie, zależne jest od woli moderatorów. Jest to zapisane w punkcie trzecim regulaminu. Więcej nie będę na ten temat rozmawiać ani z Panem, ani z nikim innym.

               - Jak się nie podoba, to wyp... isać się - dodała jeszcze, ale 
po chwili skreśliła. Profesjonalizm zwyciężył ochotę na figle. Zamiast
tego, z rozkoszą wyrecytowała na głos: Ja jestem Kicia Kocia, odwrotność
bezrobocia, robienie na tych drutach wciąż oplata mnie jak wąż, upiję się,
dzień na Grochowskiej huczy, noc nogami powłóczy, uciekać za te góry ludzi gdzieś,
głupstwa pleść, kwiatki rwać, urwa mać!
Przy ostatnim słowie nacisnęła czerwony krzyżyk i wyłączyła Internet.

wyśmienity 3 głosy
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się
difficulty 20 pazdziernika 2008, 17:57
Nie umiem oceniać, za młoda na to jestem, w dodatku ani nie jestem doświadczona, ani nic w tym kierunku. Jednak z żalem stwierdziłam, że to koniec. Wciągnęło mnie, strasznie.
Latte
Latte 20 pazdziernika 2008, 18:01
Aldona to się czyta jednym tchem:)
.
. 21 pazdziernika 2008, 21:13
Aldona
w IE mam istną afrykańczyznę:
<!--[if !supportEmptyParas]-->

dobrze otwiera się w Operze, a w Mozilli muszę sprawdzić :)
Aldona Widłak
Aldona Widłak 22 pazdziernika 2008, 02:48
Miałam problemy z wklejeniem tekstu. Myślałam, że wygoniłam wszystkie szlaczki. U mnie jest dobrze. Jeśli możesz coś poprawić, proszę Cię, zrób to.
.
. 22 pazdziernika 2008, 06:28
poprawiłem
ostatni akapit też
i to:
'...czekam na nowe opowiadani.'
...czekam na nowe opowiadanie

codzienne rozterki o!boskich
a czyta się jak Chmielewską w szczycie formy ;)
Aldona Widłak
Aldona Widłak 22 pazdziernika 2008, 20:53
A u mnie ostatni akapit dalej wygląda dziwnie.
Jurko
Jurko 22 pazdziernika 2008, 23:29
Dobre.
Lekkie, swawolne i mądre. Bohaterka uszyta na miarę Grocholowskiej Justyny. Dobrze się czyta.
Daję wielki plus i zaznaczam "wysmienity"
ataraksja
ataraksja 27 pazdziernika 2008, 15:03
Dobrałam się do tekstu Nr1 z opóźnieniem, ale Konkurs Wywroty miał pierwszeństwo. Teraz nadrabiam braki.
Najpierw posmęcę w sprawie składni i ortografii. Drugie zdanie w tekście zdanie sugeruję zmienić na bardziej poprawnie brzmiące:
`Nad tekstem opowiadania zatytułowanego, „Zapisane w krześle”, składającym się z czterech akapitów, mniej więcej po trzydzieści linijek każdy, widniał obrazek przedstawiający górski kwiatuszek oraz wypisany grubymi literami nick – Sasanka.` (jest).
Powinno być: "Nad tekstem opowiadania zatytułowanego, „Zapisane w krześle”, składającego się z czterech akapitów, mniej więcej po trzydzieści linijek każdy, widniał obrazek przedstawiający górski kwiatuszek oraz wypisany grubymi literami nick – Sasanka."
`nie raz` (w znaczeniu: wielokrotnie), str. 2 - powinno być pisane łącznie - nieraz: `Zwłaszcza siarczyste przekleństwo w zestawieniu z tzw. stylem wysokim już było i to nie raz.`

Poza tym - jako zwolenniczka pisania "o czymś" i przeciwniczka galaretowatości, tudzież szybkiego acz opierającego się na ciekawym połączeniu brzmień słów pisania, powiem krótko- nie ma jak opowieść z życia wzięta i przefiltrowana przez inteligentnie krakowskie poczucie humoru ;) Poza tym osobiście uwielbiam, kiedy narrator czy bohater (albo dwa w jednym) wykazują skłonności do myślenia i analizowania w sposób zdystansowany otaczającego świata.

A co do ostatniego akapitu. Czy tam Aldono nie powinno być "robienie na tych drutach wciąż oplata" ???

Jeśli mogę do czegoś się przydać, to wiesz jak mnie znaleźć :)

Idę czytać część drugą i namyślać się nad tytułem.
Usunięto 1 komentarz
przysłano: 19 pazdziernika 2008 (historia)

Inne teksty autora

Trzynastego
Aldona Widłak
2.
Aldona Widłak
***
Aldona Widłak
***
Aldona Widłak
przekleństwo
Aldona Widłak
drugi stół
Aldona Widłak
więcej tekstów »

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.

Zgłoś obraźliwą treść

Uzasadnij swoje zgłoszenie.

wpisz wiadomość

współpraca