Chciałem pomalować okno. Okno w pracy. Ponieważ znalazłem trochę soczysto-zielonej farby i stwierdziłem, że taki kolor będzie pasował do reszty naszego pomieszczenia (dwóch nas pracowało w pomieszczeniu…), przystąpiłem do malowania. Obok stało czarne drewniane krzesło… W trakcie malowania wykonałem jakiś niezgrabny ruch i część farby znalazła się na krześle.
Ponieważ obawiałem się, czy farby wystarczy na całe okno, rozprowadziłem rozlaną farbę tak, że tylko około połowa krzesła była zielona… Dokończyłem malowanie okna, a o krześle jakoś zapomniałem… I już tak niedomalowane pozostało. Przyzwyczailiśmy się i nie zwracaliśmy na nie uwagi.
Minął jakiś czas…
Pewnego razu pracowaliśmy z bardzo pozytywnym człowiekiem, który stał się naszym kolegą… i dlatego na zakończenie naszej współpracy zrobiliśmy “imprezę”. W pracy. Był alkohol, a nasz nowy kolega wyjął “fajeczkę” i zaczęliśmy palić marokański haszysz… Baaardzo dobry! Nie jakieś badziewie… Wchodził powoli i miło do naszych umysłów, powodując dużo - dla nas wtedy - śmiesznych skojarzeń, myśli itd…
Nasz nowy kolega siedzi i zaczyna patrzeć na TO krzesło… Patrzy, patrzy i pyta:
- Dlaczego to krzesło jest tylko w części zielone?
I tu nagle BUM! - moja rozpalona p.Wyobraźnia za pomocą moich ust odpowiada:
- Ty się ciesz,że tylko w części jest zielone! To krzesło przedstawia UPŁYW CZASU! z każdym dniem staje się coraz bardziej zielone… następuje to bardzo powoli, ale z chwilą, gdy całe stanie się zielone nastąpi - KONIEC ŚWIATA!!!
He,he,he… Pośmialiśmy się z tego i wieczór toczył się dalej. Nie zapamiętałbym akurat tego gdyby nie to, że jakiś czas później ten kolega musiał coś załatwić u nas w pracy, wszedł do nas do pokoju i mówi:
- Chłopaki, pierwsze co, to do was przyszedłem zobaczyć, co z krzesłem! - przygląda się, patrzy… - Ufff… Jeszcze trochę czasu zostało…
Nam się przypomniało i pośmialiśmy się razem.
Czas mijał…
Krzesło było w ciągłym użytku… Zaczęło skrzypieć… Niebezpiecznie się “ruszać”… Tak więc coraz rzadziej je używaliśmy…
Ale pomyślałem, że krzesło z taką fajną historią, które stało się dla nas prawie ‘magiczne’, szkoda tak po prostu wyrzucić. No szkoda. Ale co tu wymyśleć?… I wtedy gdzieś zobaczyłem pomnik wielkiego magika… Wielki Houdini się zwał. Ponieważ “sztandarową” sztuczką jego było “przechodzenie” przez np. ściany - tak wygląda jego pomnik - Houdini “wychodzi ze ściany”.
OK! - świetny pomysł!!! Więc z kolegą przycięliśmy pod odpowiednim kątem krzesło, każdą z jego czterech nóg, i zamocowaliśmy do ściany tak, że wygląda jakby je ktoś tam “wepchnął”. He… he…
I to już prawie koniec… Ale odwiedził nas jeszcze raz ten kolega, zobaczył krzesło “w ścianie” i zapytał:
- A jak teraz zobaczycie, że CZAS SIĘ JUŻ SKOŃCZYŁ? Bo ono “zielenieje” do dołu…
Hmmm… Taaa…
- No to wtedy Houdini (Wielki) wyjdzie ze ściany i nam o tym powie - odpowiedzieliśmy razem, zgodnie i błyskotliwie…
KRZESŁO
Pat Skilwerioz
Pat Skilwerioz
Opowiadanie
·
6 lutego 2009
soczystozielonej
'p.Wyobraźnia'
takie skróty stosuje się raczej do prawdziwych osób
jeżeli już to:
pani Wyobraźnia
temat interesujący
ale w takiej formie
(szkolnego wypracowania)
nie nadaje się na pierwszą stronę
zbyt dużo za bliskich powtórzeń
zdania proste, jak z podręcznika do nauki czytania
po przeredagowaniu
może...
postaraj się Autorze
Uć miała zawsze silną prozatorską reprezentację ;)