Byłoby dużym uproszczeniem, gdybym napisał, że wszystko zaczęło się od starego Indianina, który odwiedził mnie pewnej nocy i powiedział, że prawdziwym wojownikiem może zostać tylko ten, kto odważy się na samotną wędrówkę, w poszukiwaniu zgubionych cząstek duszy.
- W poszukiwaniu cząstek duszy? – spytałem zdziwiony. – Myślałem, że dusza jest całością, i że nie można pociąć jej na kawałki.
Stary Indianin wydmuchnął chmurę gęstego dymu i przez chwilę siedział tylko w milczeniu, przypatrując mi się z troską i smutkiem.
- Wiesz, że to tylko sen? – zapytał w końcu, jakby chcąc się upewnić.
- Domyśliłem się.
Indianin kiwnął głową i znów w milczeniu zaciągnął się tytoniem.
- Mimo to i tak spróbuję powiedzieć ci coś mądrego mój chłopcze – rzekł po chwili i wyciągnął w moim kierunku drewnianą fajkę.
- Chcesz zapalić?
- Nie, dziękuję. Rzuciłem niedawno.
- Bardzo dobrze, choć jeszcze nie słyszałem, żeby zaszkodził komuś dym utkany z kawałków snów – odpowiedział z lekką ironią i odłożył fajkę na mój nocny stolik, zaraz obok zgaszonej lampki.
Niby racja, ale nie chodziło mi o zdrowie, ale o zasady.
- Masz rację, że dusza zawsze jest jednością - stary Indianin wrócił do tematu. - Nie można jej pociąć, spalić, czy wysadzić w powietrze. To prawda. Ale żeby naprawdę osiągnąć tą jedność i harmonię, musimy udać się w drogę. Dla jednych jest to droga po zakurzonych ścieżkach świata, tam na zewnątrz, poza snem – wskazał głową ponad swoim ramieniem, gdzieś w nieokreślonym kierunku, gdzie jak się domyślałem, w prawdziwym świecie spała obok mnie moja żona, a za oknem szczekał pies – a dla innych przeznaczone są wewnętrzne bezdroża, na które muszą się zapuścić, żeby pokonać wrogów i otworzyć wszystkie zakurzone skrytki duszy.
- Nasza dusza jest całością, tak, to prawda – kontynuował - ale nigdy się tego nie dowiesz, jeśli nie wyruszysz w podróż i słuchając swojego serca, nie spróbujesz niczym duchowy Sherlock Holmes znaleźć zagubionych kawałków…
- Przecież sam powiedziałeś przed chwilą, że dusza jest całością i… -przerwałem mu niekulturalnie.
- Tsss dzieciaku – uciszył mnie surowo. – W tym momencie swojego życia może i masz sporo wiedzy teoretycznej, ale… - jego oczy wwierciły się jeszcze bardziej w moją śniącą świadomość - … ale twoja dusza jest kompletnie w proszku i jeśli czegoś nie zrobisz, to już zawsze będziesz się czuł jakby cię było pół, albo nawet ćwiartka.
Na to nie miałem żadnego argumentu.
- Gdzie mam w takim razie iść?
- Złe pytanie chłopcze.
- Kiedy?
- Ciągle złe pytanie.
- Z kim?
- Zimno.
- Ile nieba kryje się w jednej kropli deszczu?
Stary Indianin uśmiechnął się zadowolony i zaczął znikać w pomarańczowej, sennej mgle.
- Pamiętaj jednak, że to był tylko sen – dodał na odchodne, a jego głos odbijał się coraz cichszym echem od miękkich ścian mojej głowy – i najprawdopodobniej nie ma on żadnego głębszego znaczenia… Najprawdopodobniej….
- Mimo to i tak spróbuję powiedzieć ci coś mądrego mój chłopcze – rzekł po chwili i wyciągnął w moim kierunku drewnianą fajkę.
nie lepiej?
'- Masz rację, że dusza zawsze jest jednością. - Stary Indianin wrócił do tematu. - Nie można jej pociąć, spalić, czy wysadzić w powietrze.'
- Masz rację, że dusza zawsze jest jednością - stary Indianin wrócił do tematu. - Nie można jej pociąć, spalić, czy wysadzić w powietrze.
'dym utkany z kawałków snów'
jakie to piękne
muszę zapamietać!
'- Ile nieba kryje się w jednej kropli deszczu?'
i to też (muszę zapamiętać!)
'dodał na odchodnym'
dodał na odchodne
popraw i dajemy na pierwszą ;)
idzie ;)
Tak przy okazji tych niewłaściwych pytań: przypomniał mi się świetny zbiór opowiadań SF Roberta Sheckleya pt. "Pielgrzymka na Ziemię". Jedno z opowiadań "Wystarczy zadać pytanie" też poruszało ten motyw.
He, he, rówieśników można poznać po przeczytanych książkach;)) Najlepsze porozumienie mam z trzydziestolatkami:). Już nie za młodzi, tak że wiedzą już coś o życiu, ale jeszcze nie zgrzybiali w swoich wizjach świata. (Z przymrużeniem oka to piszę, tak, że proszę się nie obrażać:))
Nie obrażam się. Zwłaszcza, że sporo w tym racji ;)
czy ludzie w Bristolu
tak wyglądają?