Tutaj siedź.
Chcę cię mieć.
Kamieniczne centrum dowodzenia na jego nogach, na beczce prostowanych, stojące.
Legenda. Ledwo żywa.
Widzę kolejne zmarszczki na wysokim czole, woda codziennie wyciskana z aloesu w doniczce już nie pomoże. Znowu pewnie jakiś chuj obraził mego kamienicznego boga nadaremno. Niech ci wsza w ucho wejdzie, śmiertelniku.
On jest ponad. Orgastyczny stan mi fundując każdego dnia.
Kiedy pluje, idzie, biegnie, nie on nie biegnie, bo on wiedział już przed Stingiem: a gentleman will walk but never run.
Przycina gałązki drzew, a mnie ze szczęścia rośnie szczecina.
Podlewa trawę, a ja wystawiam swoje nędzne popłuczyny biustu i udaje, że robię sobie budyń.
Dzień dobry nikomu nie mówi, bo nie jest taki kwadratowy. Będę jego kołem. Nawet piątym.
A gdy zadymka śnieżna on tą łopatą w powietrzu fantazyjnie macha i nowy lepszy świat tworzy.
Nie trudź się, mówię do siebie. On już ma swoją donnę, rura to wybitna- przepuszcza przez siebie wszystko. Wiaderka za nim nosi, wyjałowioną trawę zagrabi, a i on w przelocie wodą z węża ją popryska, więc symbioza jest.
A ty siedź w oknie, siedź. Czasami coś zjedz.
A gdy zadymka śnieżna on tą łopatą w powietrzu fantazyjnie macha i nowy lepszy świat tworzy.
Nie trudź się, mówię do siebie. On już ma swoją donnę, rura to wybitna- przepuszcza przez siebie wszystko. Wiaderka za nim nosi, wyjałowioną trawę zagrabi, a i on w przelocie wodą z węża ją popryska, więc symbioza jest."
Od tego bym zaczął z rozbudowaniem "symbiozy" codzienności z miotłą i naszą krótkowzrocznością w folarze sarkazmu...
Początek taki ni to z gruchy ni z pietruchy
Początek taki ni to z gruchy ni z pietruchy"
w "filarze" * - miało być. Kasowanie komentarzy na wywrocie jest kłamstwem