antonimy. część I

szklanka

Aby do końca zaistnieć musisz zniknąć.

Potworny ból głowy, ból pękniętego szkła, ból zęba, który powinien być wyrwany. Powtórny ból.

W razie potrzeby wystarczy zbić szybkę. Wystarczy.

Muszka owocowa ma osiem chromosomów. Człowiek czterdzieści osiem. Alkoholowe upojenie podsuwa fantazmatyczne wizje skończenia świata. Życie ludzkie jest błyskawicznym zamkiem, w którym zatrzasnął się kawałek materiału. Materiału genetycznego wątpliwej jakości.

Pierwsze imię. Jan. Nazwisko: nieistotne. Rodzina: okazyjnie. Znaki szczególne: brak. Podobno.

 Był z tych, którzy wyciskają pastę do zębów do samego końca. Z tych, którzy wychodzą bez powodu. Nikt nie wie gdzie i na jak długo. A w skarpetce noszą pieniądze. Akurat tyle, żeby wystarczyło na pokrycie kosztów pogrzebu.

 

*

 

Improwizowany blues mieszał się wraz z dymem tanich papierosów i nielicznych cygar. Cygara same w sobie wydają się drogie. Przyćmione światło zjedzonych przez mole i inne robactwo lamp nadawało ciasnej sali wyrazisty smak; ciału podstarzałej artystki, cały czas szukającej odpowiedniej chwili by zabłysnąć i wyrwać się z tej „ pieprzonej, zabitej dechami wiochy”, odejmowało kilka zbędnych kilogramów. Jej śpiew przypominał zawodzenie bezpańskich psów, krzątajacych się po szarym bruku w poszukiwaniu resztek. Odpadków mających w danym momencie odgrywać rolę szczęścia. Zawodziła

o niespełnionych miłościach, bogatych mężczyznach i biednych kobietach, patrząc spod przymkniętych powiek na bohaterów jej piosenek.

 

- Ciemne raz.

Usłyszał, gdy ubrany w kraciastą marynarkę meżczyzna zajął miejsce obok niego. Pachniał pociągowym mydłem i wodą kolońską marki Wars. Dziękując barmanowi zmęczonym spojrzeniem wręczył mu banknot dziesięciozłotowy

i obrócił się w stronę kameralnej sceny, na której śpiewaczka zdawała się kierować słowa piosenki tylko do niego.

-Skończyłeś na dziś, kochany. Skończyłeś dzisiaj żyć…

Teatralnie westchnął i wyjął z kieszeni lekko zgniecionego papierosa.

-Mógłbyś poratować mnie ogniem, kolego? – zapytał chropowatym głosem.

Jan bez słowa przesunął w jego stronę grawerowaną zapalniczkę.

- Pańskie zdrowie. – rzucił kierując ku niemu kryształowy kufel, po czym wypił całą jego zawartość.

 

szklanka
szklanka
Opowiadanie · 8 lipca 2009
anonim
  • Jacek
    brak uwag. Świetne! Podoba mi się pod każdym względem.

    · Zgłoś · 15 lat
  • Michał Domagalski
    No, nareszcie mogłem sobie znowu poczytać. Coś Twojego.

    · Zgłoś · 15 lat
  • szklanka

    · Zgłoś · 15 lat
  • .
    szklanka reaktywacja ;)

    · Zgłoś · 15 lat
  • Justyna D. Barańska
    no w końcu wróciłaś!

    · Zgłoś · 15 lat
  • Michał Domagalski
    "Życie ludzkie jest błyskawicznym zamkiem, w którym zatrzasnął się kawałek materiału. Materiału genetycznego wątpliwej jakości."

    Taki, zacnych momentów, tutaj kilka. Przydałoby się jednak może przyjrzeć całości raz jeszcze. Usystematyzować zapis tam, gdzie wydaje się - chyba niepotrzebnie - wersyfikowany. Trochę się to rozlatuje. Przebuduj, przebuduj i daj znać.

    · Zgłoś · 11 lat