Życie nie jest
sprawiedliwe - musisz się z tym pogodzić...
Późne popołudnie. Nawet jedna chmurka nie
kalała idealnie kobaltowego przestworu nieba. Siedziałam w samochodzie w raz z
moimi rodzicami i bratem, wyglądając przez okno, by podziwiać ciemne odmęty
morza ciągnącego się za oknem.
Słońce prażyło
oślepiającym światłem, a przez szary asfalt mostu przepływała wstęga kolorowych
samochodów. Nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Białe mewy latały z
głośnym skrzekiem, co rusz to wznosząc się, to opadając ku białym bałwanom.
Z radia płynęła
wolna ballada, brat Daniel grał na Gameboy’u, a rodzice rozmawiali ze sobą
śmiejąc się z jakichś anegdot.
Szczerze mówiąc
byłam nieco znudzona dwugodzinną jazdą, ale wiedziałam również, że czeka mnie
drugie tyle nim dotrzemy do Seattle. Nie mogłam tylko pojąć czemu wszyscy się
uparli by jechać samochodem, niż polecieć jak inni normalni ludzie awionetką.
Westchnęłam
przyciskając twarz do szyby. Zrobiło się
dziwnie ciemno. Nie zauważyłam nawet kiedy nadciągnęły granatowe, kłębiaste
chmury. Marszcząc brwi, spojrzałam na zachmurzone niebo.
- Oho, nadciąga
burza dzieciaki- oznajmił ojciec znad swojego ramienia.
Daniel nawet nie
przerwał gry, tylko wzruszył ramionami, jakby mówił : „I co z tego?”
Skinęłam tylko
głową, przełykając ślinę.
Bałam się burzy,
nienawidziłam jej. Walenie piorunów, oślepiające błyski powodowały u mnie
śmiertelny strach. Zawsze, gdy tylko zbierało się na burzę przychodziłam do
pokoju rodziców pod byle pretekstem, a oni uprzejmie udawali, że im to nie
przeszkadza.
Za to Daniel? On, mój kochany braciszek, zawsze się w takich sytuacjach śmiał, nigdy
nie przegapił okazji by mi dokuczyć w tej sprawie, gdy miał ku temu sposobność.
Szybko robiło się
mroczno, powietrze zgęstniało i zrobiło się duszne, wilgotne. Nie widziałam co
się dzieje z przodu, gdyż ciężarówka z ogromną cysterną zasłaniała widok. W moim sercu narastał absurdalny lek przed
czymś. Pozostawało pytanie przed czym?
Mój oddech
przyspieszył, niemal rzęziłam patrząc jak opuchnięte brzuszyska chmur błyskają
biało-fioletowym światłem. Zacisnęłam dłonie na oparciu fotela swojej matki.
Daniel permanentnie mnie ignorował, co mnie dziwiło .
Może chociaż raz
postanowił mi odpuścić? A może tak pochłonęła go gra, że zupełnie nie zauważył
co się ze mną dzieje... Coś mi mówiło, że prędzej to drugie.
- Spokojnie skarbie,
oddychaj- poinstruowała mnie mama, poklepując delikatnie
moją zaciśniętą
kurczowo dłoń na jej oparciu.
Ponownie skinęłam
tylko głową. Bałam się, że jak tylko się odezwę z mego gardła wyrwą się okropne
przekleństwa. Dziękowałam w duchu Bogu za to, iż jednak wybraliśmy samochód.
Deszcz zabębnił o
dach samochodu. Rozpadało się równie nagle, jak niespodziewanie pojawiły się
burzowe chmury. Widoczność pogorszyła się. Zagrzmiało. Podskoczyłam na swoim
miejscu niczym rażona prądem. Rozejrzałam się dookoła przestraszonym wzrokiem.
- Wszystko będzie
dobrze skarbie, będzie dobrze...- mamrotała mama, nadal
ściskając moją rękę.
Błysnęło, a zaraz
potem rozległ się głośny grom. Kolejne błyskawice zdawały się oślepiać. Później
wszystko potoczyło się zupełnie szybko.
Coś uderzyło nas z
tyłu i z przodu. Poczułam szarpnięcie i kotłowanie. Nastała kompletna cisza,
jakby ktoś wyłączył głos w telewizorze.
Nagle wszystko wróciło
ze zdwojoną siłą. Huk, krzyki, wycie klaksonów, coś migotało czerwienią.
Zastanawiałam się
czemu wszystko mnie boli?! Chciałam się poruszyć. Nie mogłam!
Dlaczego nie mogłam
się poruszyć?! Próbowałam unieść rękę, albo chociaż przekręcić się na bok by zobaczyć
co się właściwie wydarzyło.
Moja głowa
przekręciła się minimalnie. To co ujrzałam spowodowało, że w moim ciele wezbrał
ogień, ból potężniejszy od wszystkiego innego oraz chorobliwa pustka i strach,
czyste przerażenie. Chciałam krzyczeć, płakać ! Lecz nie mogłam wydobyć z
siebie głosu.
Widziałam jak
martwe, tak martwe, byłam tego pewna, ciało mego brata zwisa luźno opięte pasem
bezpieczeństwa, a z jego piersi wystaje kawał żelastwa. Krew skapywała z jego
ust i rany na podłogę. Wszędzie była krew!
Nie słyszałam nic
poza szumem krwi w uszach, waleniem mojego serca, które utrzymywało nie równy
rytm jakby miało zaraz stanąć, lecz po chwili rozmyśla się i bije dalej.
Unosząc głowę
zezowałam do przodu lękając się tego co mogę ujrzeć.
Chociaż domyślałam
się , że to co zobaczę mną wstrząśnie i tak nie byłam na to gotowa. Moim
rodzice, moi kochani rodzice....
Przed oczyma
pojawiły mi się czerwone i czarne plamy.
Już nic nie
czułam...
O niczym nie
myślałam...
Czułam się tak jakby
ktoś moje życie, mój świat przewrócił do góry nogami i potrząsną nim, tak że
nic nie było już takie jak być powinno.
Czekałam aż i mnie spotka taki los jak moich bliskich.
Czekałam i
czekałam...
Nic do mnie nie
docierało. Widziałam tylko twarze rodziny w pośmiertnej agonii i mogłam mieć
jedynie nadzieję, że nie cierpieli za bardzo...
Nie słyszałam
głosów, szurania metal o metal, syren straży pożarnej ani pogotowia, nawet nie
czułam upływu czasu.
Nie zwracałam uwagi
na żółte ramiona w rękawicach wyciągające mnie z samochodu...
Moje spojrzenie
zatrzymało się na chwilę przy wrakach samochodów, następnie, gdy obcy ktoś
położył mnie na noszach, mój wzrok powędrował ku niebu.
Zadziwiające jaka
miało czystą barwę...
Jak pięknie
opalizowało przy promieniach słońca. Czułam ogarniający mnie chłód... Sięgający
serca, palców u rąk u nóg, pleców. A potem aksamitna ciemność. Głosy oddalały
się powoli.
Ostatnie co
zarejestrowałam było:
- Tracimy ją...
szybko!...
I cisza. Koniec. Nie
bałam się, nic nie czułam. W końcu dołączę do rodziny, czyż nie? Nie miałam się
czego bać...
Niczego....
To koniec, ale czyż
koniec nie jest początkiem czegoś nowego?
Jak na wiek, dość swobodnie operujesz słowem i nie zadręczasz zbyt długimi zdaniami. To są duże plusy Twojego pisania.
Jest też kilka minusów:
- braki interpunkcyjne (zwłaszcza przecinki);
- zbyt duża ilość zaimków (dotyczy to niemal każdego zdania). Przykładowo spójrz na te dwa zdania: "Zacisnęłam dłonie na oparciu fotela swojej matki. Daniel permanentnie mnie ignorował, co mnie dziwiło ." Niepotrzebne "swojej" - od samego początku wiadomo, że to mama bohaterki. W drugim zdaniu niepotrzebne drugie "mnie". Zwróć na to uwagę i wyrzuć śmieci z tekstu;
- paradoksalne stwierdzenia, które brzmią po prostu śmiesznie. Np. piszesz: "Już nic nie czułam... O niczym nie myślałam... Czułam się tak jakby ktoś moje życie..." - to albo bohaterka nie czuła, albo czuła. Na coś trzeba się zdecydować. Podobnie w innym fragmencie: "Nic do mnie nie docierało. Widziałam tylko twarze rodziny..." - albo nic nie docierało, albo coś jednak. Inny fragment: "On, mój kochany braciszek, zawsze się w takich sytuacjach śmiał, nigdy nie przegapił okazji by mi dokuczyć w tej sprawie, gdy miał ku temu sposobność." Po czym dalej: "Daniel permanentnie mnie ignorował, co mnie dziwiło ." - czyli jak, bohaterka ma świadomość zachowania brata, bo zawsze robi tak, a nie inaczej, a potem jednak się dziwi?
Co oznacza "twarze rodziny w pośmiertnej agonii"?
To tyle z mojej strony.
Myślę, że trzeba sporo opracować nad tekstem. Niemniej nie zniechęcaj się, bo masz zadatki na dobre pisanie. Powodzenia.
Pozostałe, słabe punkty wskazała Ci już Johannes. Pracuj. Pisz wprawki i czytaj klasyków - może to i wyświechtana rada, ale uwierz, najlepsza. Tym razem tekst nie nadaje się do publikacji. Pozdrawiam.