Aken było wielkim miastem z długą historią. Jego dzieje sięgały początków ziem i ciągnęły się przez wiele wieków, wypełnionych zarówno okresami głodu, jak i dostatku. Przez te wszystkie lata miasto zdołało ustalić swój ostateczny kształt, którego nie zmieniły nawet usilne starania kolejnych pokoleń władców.
Dużą zaletą Aken było jasne rozmieszczenie dzielnic. Każda z nich miała wyraźnie wyznaczoną rolę: były więc miejsca, gdzie mieszkali najbogatsi, części wypełnione kawiarniami i restauracjami, a także zbiorowiska urzędów oraz budynków rządowych. Pośród tego tłumu było jednak miejsce, gdzie nie zapuszczał się nikt o zdrowych zmysłach.
Dzielnica mieszkalna niższych warstw społecznych mieściła się, co ciekawe, w samym środku miasta. Wbrew pozorom, było to idealne miejsce – łatwo było stłumić pochodzące stamtąd zagrożenia. W czasie pożaru lub zarazy po prostu zamykało się bramy wiodące do tamtej części.
Ten rejon był samowystarczalny. Posiadał własne sklepy, szkoły, pocztę, a nawet kilka lokali w których mogli się spotykać młodzi ludzie. Spotykać się, żyć jak każdy inny człowiek na świecie. Mimo to...nie mogli. Byli wyrzutkami społeczeństwa, choć zawinili jedynie niskim urodzeniem i brakiem pieniędzy.
Dla nich istniała tylko teraźniejszość: nie było żadnej przyszłości, a przeszłość była zbyt bolesna by ją wspominać.
Frank szedł pustą ulicą. Ciszę zakłócało tylko dalekie pokrzykiwanie dzieci, oraz gwar rozmów dobiegających z jednego z mieszkań.
Coś go podkusiło żeby wejść do tej części miasta. Wiedział że było to bardzo głupie, ale zawsze ufał swoim przeczuciom. A one mówiły mu, że tu na niego coś czeka.
W swojej kilkuletniej karierze fotografa przekonał się, jak ważna jest intuicja. Gdyby nie ona, zapewne dalej siedziałby na etacie w jakimś marnym brukowcu. Tylko przez przeczucie natknął się na osobę, która pomogła mu wypracować własny styl, dzięki której jego prace były natychmiast rozpoznawane.
Ta sama siła pchnęła go teraz do dzielnicy biedoty. Frank nie miał pojęcia czego szuka, dlatego starał się wyłapywać wszystkie informacje jakie do niego docierały.
Zamknął oczy.
Najpierw skupił się na dźwiękach. Rozmowy. Śmiech. Jakieś dziecko śpiewało piosenkę. Poza tym nienaturalna cisza – żadnych śpiewających ptaków, szumiących liści. Widocznie okolica nie była zbyt przyjazna dla natury.
Dobrze. Teraz zapachy.
Śmierdzi.
Mężczyzna otworzył oczy i zaczął obserwować.
Już na pierwszy rzut oka można było rozpoznać, kim są mieszkający tu ludzie. Tynk odpadający ze ścian, walające się wszędzie śmieci. Wąskie uliczki, raczej nie zbudowane z myślą o samochodach. I tak mało kto go tu posiadał.
Nagle uwagę fotografa zwróciła grupka ludzi wychodząca z baru. Frank dopiero teraz zauważył ten lokal – jego drzwi były nieco mniej odrapane, a nad nimi wisiał brudny szyld. Zdecydowanym krokiem ruszył ku wejściu. Przez głowę przemknęła mu myśl, czy aby jest to całkowicie bezpieczne, ale już za późno było na rozmyślania.
Nikt go nie zatrzymał, gdy usiadł na jednym z wysokich stołków umieszczonych przy barze. W pomieszczeniu było zaskakująco czysto i schludnie, a także...pusto. Jedynymi klientami był starszy facet z długą brodą, oraz młoda dziewczyna.
Zwłaszcza ta druga zwróciła uwagę Franka. Nie była piękna, ale miała w sobie coś co przykuwało uwagę, zwłaszcza że w chwili obecnej śmiała się wariacko, co jakiś czas pociągając z trzymanej oburącz butelki.
Fotograf zamówił piwo i postanowił spróbować zapoznać się z intrygującą dziewczyną.
Nie zwróciła na niego uwagi, nawet gdy stanął naprzeciwko niej. Jedynie przestała się śmiać, w zamian za to wzdychając co chwilę. W końcu Frank postanowił przerwać tę dziwną sytuację.
- Przepraszam, czy wolno mi zająć pani chwilę? – zapytał, posyłając w stronę nieznajomej uśmiech. W odpowiedzi został zmierzony nieprzychylnym spojrzeniem. Dziewczyna patrzyła na niego badawczo. W pewnej chwili odłożyła butelkę i skrzyżowała ramiona.
- Szukaj sobie podrywki gdzie indziej, dziadku – warknęła, przewracając oczami.
Frank popatrzył na nią zdziwiony. Może wyglądał na nieco więcej niż swoje trzydzieści lat, ale na pewno nikt nie mógłby nazwać go dziadkiem. Przeciwnie, uchodził za dość przystojnego mężczyznę. Co prawda większość kobiet wolała blondynów, ale i on nie narzekał na brak zainteresowania.
Cóż, widocznie dla niej był dziadkiem. Ciekawe, ile lat miała ona? Wyglądała na szesnaście, ale Frank mógłby się założyć że była starsza. Nie wyglądała jak nastolatka usiłująca zgrywać dorosłą. Miała raczej postawę zmęczonej życiem, starej kobiety.
- Źle mnie zrozumiałaś. Nazywam się Frank Ismair. Jestem fotografem.
Z satysfakcją zauważył że jej wrogość zniknęła, ustępując miejsca zaciekawieniu. Dziewczyna wyprostowała się i ponownie sięgnęła po butelkę. Nie omieszkała obrzucić go jeszcze jednym uważnym spojrzeniem, nim się odezwała.
- Jestem Miko.
Frank odsunął sobie krzesło i usiadł. Zauważył że dziewczyna obserwuje każdy jego ruch, jakby zaraz miał wyciągnąć pistolet i kogoś zabić.
Zapadła niezręczna cisza. Najwyraźniej jego nowa znajoma nie należała do osób rozmownych. Albo po prostu chciała wystawić na próbę jego cierpliwość.
- Myślałaś może o zostaniu modelką? – Frank bez namysłu powiedział to, co mu akurat ślina na język przyniosła.
W odpowiedzi został zmierzony nieprzychylnym spojrzeniem. Miko prychnęła, wypijając resztę piwa z trzymanej butelki.
- Nie, nie myślałam – mruknęła, komicznie podnosząc jedną brew - a co, dziadzio szuka dziewcząt do pomocy?
Już nie mógł się powstrzymywać. W ciszy zabrzmiał jego szczery śmiech, zwracając na siebie uwagę drugiego z klientów. W tej dziewczynie było coś, czego fotograf nie umiał określić. Wiedział tylko że nie jest to zwykła nastolatka. Zrozumiał też, że jeśli chce się z nią dogadać, nie powinien być grzeczny i owijać w bawełnę. Sama prawda, rozmowa dwóch równych sobie osób.
- A byłaby babcia zainteresowana? – zapytał z cwanym uśmieszkiem.
Przez chwilę myślał że wyjdzie z knajpy. Jednak ona podniosła się z krzesła, by po chwili wrócić z dwiema butelkami piwa. Położyła je na stoliku, a sama zajęła miejsce naprzeciwko fotografa. Nie patrzyła już tak wrogo jak na początku.
- Nie wiedziałem że dzieciom wolno sprzedawać alkohol – mruknął Frank, biorąc jedno z piw.
- Nie bądź taki cwany. Wbrew pozorom jestem już dorosła – Miko sprawnie otworzyła drugą butelkę. – A wracając do sprawy: nie, nie myślałam o zostaniu modelką. Mam inne plany na przyszłość. Zostanę aktorką.
Dziewczyna uniosła dumnie głowę, patrząc na Franka. Jak gdyby chciała go sprowokować do komentarza. Prawie chciała by ją wyśmiał, wtedy ona też mogłaby zaatakować. Widocznie lubiła się kłócić.
Jednak mężczyźnie ani w głowie były teraz awantury, a niewątpliwie taką urządziła by mu Miko, gdyby w jakiś sposób skrytykował jej plany. Choć znał ją zaledwie kilka minut, bez wahania mógł stwierdzić że była bardzo dumną osobą.
- Szkoda cię trochę – powiedział, podnosząc butelkę do ust. – Młoda jeszcze jesteś.
Miko popatrzyła na niego pytająco.
- No wiesz, w tym interesie ciężko się wybić – wyjaśnił – będziesz musiała sobie załatwiać role...na przykład na prywatnych sesjach z producentami – dokończył, patrząc na nią znacząco.
Z uśmiechem patrzył jak robi się coraz bardziej czerwona. Natychmiast się jednak opanowała i tylko patrzyła na niego swoim chłodnym wzrokiem. Ciekawy jej reakcji Frank nachylił się w jej stronę. To był jego pierwszy błąd.
- Zwierze! – fotograf skrzywił się, gdy Miko krzyknęła mu to w ucho. Co jak co, ale głos miała mocny. – Jeśli wydaje ci się, że będę się sprzedawać za rolę, to się mylisz!
-A chcesz się założyć?
Przez chwile mierzyły się dwa spojrzenia – jej zimne, niebieskie, jego zielone – rozbawione. Po chwili dziewczyna uśmiechnęła się diabelsko, wyciągając rękę.
- Chcę.
- O co?
- Nie wiem. – Dziewczyna podrapała się w głowę – może jak przegram to kupię ci nowe protezy, dziadku?
- Wolałbym nowe łóżko. W starym skrzypią sprężyny – Frank uśmiechnął się.
- Po co ci nowe łóżko, skoro noce będą samotne? – dziewczyna nie mogła powstrzymać się, by nie dociąć fotografowi.
- Nie wszystkie noce muszą być samotne...
- Acha. Nowe łóżko, paczka viagry...coś jeszcze?
Fotograf popatrzył na dziewczynę i postanowił dać za wygraną.
- Może nie mówmy o nagrodzie teraz – zerknął na zegarek. Powinno go tu nie być od jakichś piętnastu minut. – Rachunki uregulujemy gdy zakład się rozstrzygnie.
Wyciągnął swoją rękę. Krótki uścisk dłoni przypieczętował ich zakład.
- Dobra – Miko westchnęła – jeszcze tylko zostać aktorką i wymyślić nagrodę. Uch, nie mogę się doczekać.
- Tak, marz dalej. – Frank dopił piwo i odstawił butelkę. – W końcu wiara czyni cuda. A teraz słuchaj, bo mam dla ciebie propozycję.
Zauważył że Miko zaciekawiła się jego słowami, choć starała się to ukryć.
- Co, jednak tej pomocy potrzebujesz?
- W pewnym sensie. Organizuję wystawę zbiorową prac różnych fotografów. Temat: płeć piękna. I...cóż, nie wyrobiłem się z terminem. – Frankowi z trudem przeszło to przez gardło. Był bardzo ambitny i nie lubił nie dotrzymywać słowa, toteż wstyd mu było się przyznać, że tym razem zawalił. – Słuchaj, ty pomożesz mi, a ja pomogę tobie. Umówimy się na sesję. Ja dotrzymam zobowiązań, ty się wybijesz, będziesz sławna. To nie podwórkowa galeria, tylko poważna wystawa. Całe Aken o tym wie.
Zauważył jej wahanie. Wiedział że gra nie do końca czysto. Ona nigdy jeszcze nie pozowała, nie wiedziała też w czym specjalizuje się Frank. Ale po prostu musiał ją przekonać. Ona miała w sobie coś...
- Popełniasz błąd.
Jego rozmyślania przerwały jej słowa. Brzmiał nich żal, ale jednocześnie kpina.
- Dlaczego?
- Może dlatego ze jestem stąd? – Miko wskazała ręką ulicę.
W jednej chwili Frank zrozumiał. Pochodziła z dzielnicy biedoty. Ludzie nie robili tu kariery, wręcz przeciwnie. Starali jak najbardziej nie rzucać się w oczy. Już i tak wszyscy ich ignorowali. Dla nich nie było życia poza murami.
Ale Frank wiedział jak to obejść.
Chociaż ten rejon otaczały mury, bramy nie były zamknięte. Przy odrobinie szczęścia można się było wymknąć i zacząć nowe życie.
- Posłuchaj – Frank złapał dziewczynę za rękę i był zadowolony że jej nie wyrwała – nikt nie musi o tym wiedzieć. Przyjdziesz do mojej pracowni jutro rano. Tu masz adres – fotograf wyjął z kieszeni wizytówkę i wcisnął ją dziewczynie – będzie tyle sesji ile trzeba. Gdy skończę pracę, nie będziesz już dziewczyną z plebsu. Będziesz znaną osobą, moją modelką. Posłuchaj, masz szansę się stąd wyrwać! – krzyknął w końcu, widząc jej niezdecydowanie. – Z tobą zrobimy furorę. Przyjdź.
Zdecydowanym krokiem wstał z krzesła, rzucił na bar kilka banknotów i wyszedł.
A w uszach huczały mu jej ostatnie słowa, rzucone gdy był już w drzwiach.
„Marz dalej. Ale w końcu...wiara czyni cuda."
Mnóstwo pracy nad samym tekstem. Czy Autorka (kobieta?) zechce nad nim popracować? Czy mam wskazać fragmenty wymagające korekty, uzupełnień?
Uwaga do pierwszej części (o Aken):
Nie wiem, czy to tylko moje odczucie, ale ten fragment wydaje mi się sztuczny. On jest poprawny pod wieloma względami, ale nie jest napisany językiem naturalnym. Może się mylę, ale jakbyś sama nie wierzyła w to, że piszesz opowiadanie :) Przyjrzyj się tym zdaniom jeszcze raz. To nie ma być notka do encyklopedii bądź przewodnika.
Dalszy ciąg sprawia wrażenie, jakbyś zaczęła go znacznie później, po jakimś czasie. Opowieść jest już swobodniejsza, ale z kolei niedbale napisana. Główne grzechy to nadmiar zaimków oraz poważne braki interpunkcyjne. Spójrz na ten fragment np.: "Coś go podkusiło żeby wejść do tej części miasta. Wiedział że było to bardzo głupie, ale zawsze ufał swoim przeczuciom. A one mówiły mu, że tu na niego coś czeka." - brak przecinków przed "żeby"i "że". "coś" i "coś" - dwa razy w tak krótkim fragmencie. "go", "tej", "to", "swoim", "one", "mu", "tu", "na niego" - połowa z pewnością zbędna, bądź zdania trzeba tak zapisać, by uniknąć nadmiaru zaimków. Natłok sprawia, że ciężko się czyta taki tekst.
Zanim zrobię cokolwiek więcej, proponuję, żebyś sama najpierw popracowała nad początkiem oraz nadrobiła zaległości przecinkowe. Jeżeli dasz radę, tnij też sama z zaimków. Myślę, że jesteś w stanie to zrobić. Im więcej popracujesz nad tekstem samodzielnie, tym mniej błędów, nadużyć, czy zaniedbań popełnisz przy kolejnych opowiadaniach. Masz predyspozycje do dobrego pisania, a ja nie mogę wyręczać Cię w drodze ku temu.
Poprawisz, wracam i jeszcze raz przyglądam się całości. Powodzenia.
Dzięki za cenne uwagi. Na pewno wezmę je pod uwagę.
Pozdrawiam.