Powrót do...

Patryk...

Jak każdego dnia o ósmej, tak i tego wieczoru słychać było dźwięk otwieranych drzwi, prowadzących do pięknego, nowocześnie umeblowanego mieszkania. Dwudziestosiedmioletni Norbert zamknął je powoli i odłożył teczkę. Od kilku lat była najwierniejszą towarzyszką. Zmrużył oczy i niedbale opadł na niedawno kupioną kanapę.

   Mężczyzna odetchnął głęboko kilka razy, a następnie wstał i przysłonił żaluzjami zachodzące słońce. Niegdyś podziwiał ognistą kulę chowającą się za horyzont. Teraz wprawiała go w irytację.

   Ściągnął buty, poluzował krawat i ruszył do kuchni po chipsy i puszkę schłodzonego piwa. Chwilę później spróbował się odprężyć. Zaczął oglądając nieciekawy program o podróżniku, narażającym się na niebezpieczeństwa. Jak można tak żyć! Temu człowiekowi już całkiem odbiło, nudzi mu się! Do głowy przyszła mu jednak pewna myśl – przecież on kiedyś również marzył, by zostać kimś takim.

    - To było dawno – powiedział do siebie i sięgnął po paczkę z chipsami. - Dzieci zazwyczaj dają się zbyt mocno ponieść sile marzeń. Żadne z nich się przecież nie spełnia. To głupie.

   Nagle poczuł się dziwnie. Wszystko, co do tej pory widział, znikło. Serce zabiło szybciej. Drgnął. Podniósł powieki. Oślepił go blask słońca. Co to, u diabła, znaczy? Odwrócił się. Ujrzał małego chłopca. Szedł powoli w kierunku niewielkiego domku, otoczonego latoroślą. Chłopiec nucił coś sobie pod nosem, a jego twarz cała umorusana była sokiem z malin.

   - Zaraz, zaraz – mruknął do siebie. - Poznaję to miejsce. I ciebie też, mały chłopcze...

   Zmrużył oczy. Dotarło do niego, że dziesięciolatkiem, kroczącym drogą, był on - mały Norbert o rozpromienionej twarzy.

   - Mój dom... - wychrypiał i przyspieszył kroku, by znaleźć się blisko miejsca, w którym spędził połowę życia. - To niemożliwe.

   Chłopiec otworzył ostrożnie furtkę, nie zauważając mamy, pracującej nad czymś w ogrodzie.

   - No tak! - zawołała, a syn podskoczył. - Oczywiście musiałeś przyjść cały upaprany malinami! Jak zwykle... Och ty urwisie!

   Starszy Norbert znieruchomiał. Przed oczami stała matka – jego matka. Nie był w stanie mrugnąć powiekami. Nie chciał tego. Każda sekunda patrzenia na nią, napawała radością. Przecież stracił ją tak dawno...

   - Pomogłeś panu Sprężynie przy zbiorach, czy tylko obijałeś się przez cały dzień, hmmm? - zapytała kobieta, wyciągając z kieszeni chusteczkę i wycierając twarz pociechy.

   - Oczywiście, że pomogłem! - zapewnił ją syn. - Po to w końcu poszedłem, co nie?!

   Mama uśmiechnęła się i gestem wskazała, by poszedł do domu na ciepły obiad.

   Starszy Norbert już stawiał krok, by pójść za nimi, ale nagle cała sceneria rozmazała się i ponownie ogarnęło go to dziwne uczucie. Nie, nie chciał wracać do rzeczywistości. Cokolwiek się z nim dzieje, niech trwa, byleby być blisko, by być przy niej...

   Tym razem mocno uderzył stopami o coś twardego. Zanim się rozejrzał, jego włosy zmierzwił łagodny letni wiatr, a nozdrza wypełnił intensywny zapach skoszonej trawy. Znajdował się na starym placu zabaw, otoczonym dużymi, zielonymi ławkami. Na jednej z nich siedziała grupka nastolatków, którzy gawędzili o czymś dość głośno, mimo że gwiazdy już od dłuższego czasu lśniły na niebie

   - Skałka dała dzisiaj popalić na matmie, co nie? - zapytał chłopak, w którym, dzięki bujnej czuprynie, od razu można było rozpoznać Rafała.

   - Trzy gołe jedynki na jednej lekcji, plus uwaga do dziennika – podsumował Norbert, a reszta towarzystwa wydała z siebie dziwny odgłos, który miał być chyba wyrazem podziwu.

   - A tak w ogóle, to gdzie ona jest? - zapytała Eliza. - Jak rano z nią rozmawiałam, mówiła, że o wpół do dziesiątej będzie. Robi się już późno..

   Rzeczywiście było już całkowicie ciemno i tylko latarnie oświetlały alejki. Nikomu nie chciało się wracać do domu, zwłaszcza, że był pogodny, ciepły, piątkowy wieczór.

   - Co słychać? - zawołała jakaś dziewczyna o długich włosach, machając wszystkim energicznie na powitanie.

   - O! Skałka! A ty w takim dobrym nastroju? - odezwał się Rafał, nieco zdziwiony.

   Skałka, która okazała się być zwykłą dziewczyną, z długim warkoczem i promienistym uśmiechem, nie dawała po sobie poznać, że jest czymkolwiek zdenerwowana.

   - Wiesz co? Gdybym przejmowała się każdą uwagą od Anteny, to dzisiaj musiałabym zakładać perukę, bo najpierw bym osiwiała, a później kompletnie wyłysiała.

    Starszy Norbert przypomniał sobie, że Antena to nauczycielka chemii, która potrafiła być zgryźliwa i niemiła. Ciarki go przeszły, gdy pomyślał o jej lekcjach.

   - No cóż Antena, jak widać, trzyma poziom – podsumowała Olka. - Chce żebyśmy sobie poradzili w życiu, rozwiązując równania chemiczne! Taki nauczyciel to wielki skarb...

   - … który trzeba jak najprędzej zakopać w ziemi – dokończyła Skałka, po czym wszyscy parsknęli śmiechem.

   - To co? Chyba nie zamierzacie cały wieczór tutaj tak siedzieć? Może się gdzieś przejdziemy? - zaproponował Rafał.

   - Może będziemy łapać świetliki, co wy na to? - podsunęła entuzjastycznie Olka.

   - Robiłam to wieki temu – powiedziała jej przyjaciółka. - To znaczy, dokładnie we wtorek... Ale i tak nie mam ochoty nigdzie stąd iść.

   Głowa Skałki odchyliła się do tyłu. To Rafał pociągnął ją za włosy i zwinnie uniknął kopniaka, który został w niego wymierzony.

   - To boli, kretynie!!! - wydarła się dziewczyna i zaczęła gonić kolegę wokół ławki.

   - No widzisz, jak łatwo wprawić cię w ruch. Zrobię doświadczenie na fizyce, w którym odegrasz główną rolę. Udowodnię, że ciało samo może wprawić się w ruch, jeśli najpierw odpowiednio się je zdenerwuje.

   - A ja mogę udowodnić, jak niewiele potrzeba, by ciało straciło przytomność – pogroziła mu palcem i zaczęła poprawiać warkocz.

   - Tak, tak, pan od fizyki byłby z was naprawdę zadowolony – mruknął młody Norbert, chichocąc cicho pod nosem.

   Po tych słowach dorosły facet, stojący tuż obok, poczuł, że nogi się pod nim uginają i traci kontrolę nad ciałem. Znowu. Och...

   Tym razem młodszy on ubrany był w garnitur, a tuż obok szła Skałka, również przyodziana w odświętny strój. Widać było, że czymś się martwi.

   - Jak myślisz, dobrze ci poszło? - zapytała młodego Norberta.

   - Chodziłem na korepetycje przez cały rok, więc myślę, że sobie poradziłem – odrzekł na jednym wydechu. W jego tonie można było wyczuć oschłość.

   Jego przyjaciółka milczała przez chwilę. Odezwała się dopiero po chwili:

   - Idziesz z nami na koktajl? Umówiłam się już ze wszystkimi.

   - Wybacz, ale nie mogę się z wami włóczyć, tak jak dawniej – przerwał jej chłopak, a na twarzy towarzyszki pojawiło się wielkie rozczarowanie. - Czas na dorosłe życie. Czas skończyć z głupotami... Radzę - też dorośnijcie! W życiu liczy się to kim zostaniesz! Trzeba mieć przed sobą jakieś perspektywy na przyszłość, a wy bez przerwy...

   - Ale... - wyszeptała dziewczyna.

   - Wybacz, muszę już iść. Pa! - pożegnał się z nią szorstko.

   Zostawił ją, przekreślając i tłamsząc w jednej chwili uczucie rozwijające się tyle lat.

   Na twarzy, obserwującego całą sytuację Norberta,  pojawiła się łza.

   Znowu... Ach... Kiedy to się skończy? Zawrót głowy.

   Tym razem leżał na kanapie z paczką chipsów i zimnym piwem w ręce. Spojrzał na zegarek i natychmiast zaczął przeszukiwać stronice książki telefonicznej. Wybrał numer i odczekał kilka sygnałów. Dzwoniło mu w uszach, a kiedy po drugiej stronie słuchawki odezwał się głos, serce zabiło mu jak młot.

   - Skałka?


Patryk...
Patryk...
Opowiadanie · 28 grudnia 2009
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Przepraszam, nie przeczytałam do końca. Zmęczyłam się.
    Już na początku roi się od powtórzeń, ''co dzień'', ''Norbert''... to strasznie nudzi.
    Zdanie:'' Niegdyś uwielbiał podziwiać, jak ognista kula chowa się za horyzont, teraz, za każdym razem kiedy promienie padały na jego twarz, sprawiały, że szybko się irytował.'' brzmiało by lepiej:
    ''teraz, kiedy promienie padały na jego twarz za każdym razem wprawiało go to w irytację'' albo ''wprawiały go w irytację padając na twarz'' albo jakkolwiek inaczej... brak mi pomysłów, ale Twoja wersja brzmi dziwnie.
    ''Chwilę później spróbował się odprężyć, oglądając nieciekawy program o nieznanym mu podróżniku, który przemierzał świat, narażając się niekiedy na niebanalne niebezpieczeństw'' - za długie, mniej przymiotników, więcej interpunkcji, proszę. :)
    Czytając dalej natrafiłam na liczne braki w przecinkach.
    ''I ciebie też mały chłopcze...'' - ''Ciebie'' piszemy wielką literą, a po ''też'' powinien być przecinek. Nie czepiam się ''i'' na początku, bo nie czyta się źle, więc ujdzie. ;)
    Wrócę i dokończę, obiecuję. :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • Patryk...
    Bardzo proszę o pisanie co Wam się podobało, a co nie:) To dla mnie bardzo ważne, bo dajecie wtedy dużo do myślenia i staram się unikać w przyszłości błędów:) Pozdrawiam!:)

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    ...po drugiej stronie sluchawki ozwal sie glos...;nie wiem czy uzywa sie takiej formy, wolalabym odezwal sie glos. Dalam wartosciowy, mysle ze gdyby nie bledy byloby niezle, pozdrawiam.

    · Zgłoś · 14 lat
  • Patryk...
    Dziękuję za rady:)

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Patryk, to kolejny Twój tekst, gdzie człowiek najpierw łapie się za głowę...

    Ale po kolei. Treść - moim zdaniem piękne przesłanie dotyczące priorytetów w życiu i zatracenia siebie w pogoni za przyziemnymi sprawami. I że zawsze można dokonać wyboru. I to jest dobre.

    To, co wymaga dopracowania, to styl (w poprzednim opowiadaniu wypadłeś dużo lepiej) i interpunkcja. Miejscami przegadane.

    Chcesz popracować nad tym tekstem? Jeśli tak, zobaczymy wówczas, jak wyjdzie i być może będzie nadawało się na pierwszą. W tej postaci - nie. Przykro mi. To jak, zabierasz się do roboty?

    · Zgłoś · 14 lat
  • Patryk...
    Spróbuję nad nim popracować, oczywiście:) A jak mi wyjdzie, nie wiem. Może jakieś wskazówki, co w szczególności mam zmienić?:) Pozdrawiam!

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Wrócę ze wskazówkami. Cierpliwości ;)

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    To tak.. wróciłam, skończyłam.
    Pomysł troszkę banalny i przegadany, ale to nie znaczy, że zły. Ogólnie mi się podoba. Zauważyłam kilka błędów językowych i wiele interpunkcyjnych. Styl masz fajny tylko zwracaj uwagę na formę. Nie wiem jak to ocenić, więc poczekam cierpliwie na poprawki. :)
    Powodzenia w dalszym płodzeniu tekstów. :)

    · Zgłoś · 14 lat
  • Patryk...
    Dzięki:)

    · Zgłoś · 14 lat
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    "Jak co dzień o ósmej wieczorem, słychać było dźwięk otwieranych drzwi, prowadzących do pięknego, nowocześnie umeblowanego mieszkania." - odczuwam jakiś brak w tym zdaniu. Może bardziej podkreślić ten konkretny wieczór: "Jak każdego dnia o ósmej, tak i tego wieczoru słychać było dźwięk otwieranych drzwi, prowadzących do pięknego, nowocześnie umeblowanego mieszkania."
    "Od samego ranka, aż do tej pory, stawała się jego najwierniejszym towarzyszem od kilku lat." - szyk wyrazów: "Od kilku lat była najwierniejszą towarzyszką" - tak bym zostawiła, bez dopowiadania reszty. To można się domyślić. Co sądzisz?
    "Zmrużył oczy i niedbale opadł, na niedawno kupioną kanapę" - bez przecinka
    "Mężczyzna odetchnął głęboko kilka razy, a następnie wstał i przysłonił żaluzję, by zasłonić zachodzące słońce." - 'przysłonić' i 'zasłonił'? Może tak: "Mężczyzna odetchnął głęboko kilka razy, a następnie wstał i przysłonił żaluzjami zachodzące słońce."
    "Niegdyś uwielbiał podziwiać, jak ognista kula chowa się za horyzont, teraz, wprawiało go to w irytację." - może lepiej dwa zdania: "Niegdyś podziwiał ognistą kulę chowającą się za horyzont. Teraz wprawiała go w irytację."
    "poluzował krawat u szyi" - hmm, a gdzie indziej się go poluzowuje? Nie odpowiadaj. Może po prostu bez 'u szyi'
    "nieciekawy program, o podróżniku" - bez przecinka
    "(Jak można tak żyć! Temu człowiekowi już całkiem odbiło, nudzi mu się!)" - skoro już w tekście jest kursywą, to wyrzuć nawiasy.
    "Gdy to powiedział poczuł dziwne uczucie w środku jego głowy." już wcześniej 'powiedział', więc może bez: "Nagle poczuł się dziwnie".
    "Wszystko co do tej pory widział, znikło" - przecinek także po 'wszystko'
    "Serce zaczęło mu szybciej bić i nagle drgnął, bo poczuł, że zaraz zwymiotuje. Nie zrobił tego jednak. Zamiast tego, podniósł swe powieki i oślepił go blask słońca." - przegadane. Może: "Serce zabiło szybciej. Drgnął. Podniósł powieki. Oślepił go blask słońca." - wydaje mi się, że krótkie zdania w takim momencie lepiej oddają chwilę, w której dzieje się coś szczególnego. Kropka daje poczucie oczekiwania na "coś".
    "Żar, lejący się z nieba, podrażniał jego skórę, więc spróbował znaleźć jakieś schronienie." - zrezygnowałabym z tego zdania. Niczego nie wnosi.
    "Co u diabła to wszystko ma znaczyć? Co jest grane?" - nie za wiele tego? "Co to, u diabła, znaczy?"
    "Kiedy oglądnął się za siebie, ujrzał małego chłopca, idącego wolnym krokiem w kierunku, niewielkiego domku, który otoczony był latoroślą." Może: "Odwrócił się. Ujrzał małego chłopca. Szedł powoli w kierunku niewielkiego domku, otoczonego latoroślą."

    Ok, tyle na teraz. Mówić dalej?

    · Zgłoś · 14 lat
Wszystkie komentarze