''Gdybym jeszcze umiał się śmiać
To bym chciał umrzeć tu ze śmiechu i to nie raz
Nawet chciałbym uciec stąd
Tylko dokąd, dokąd tu uciekać?''
"Siódmy koktajl", Myslovitz
Stary Piotrkowiak stoczył się chwiejnie z wału porośniętego dzikim rabarbarem. W ostatniej chwili uniknął upadku na twarz, chwytając się oburącz żeliwnej siatki, będącej granicą mojej posesji.
Odsapnął. Oparł lewą rękę na biodrze. Prawą podrapał się po siwej szczecinie na brodzie, znów zatoczył się solidnie (o mało nie upadając). Popatrzył na mnie z ukosa swoimi pijanymi oczyma i powiedział:
- Te, Jędrek, na chuja ty kopiesz te dziurę...?
(Bal się rozpoczął. Nie, nie teraz. On trwa od niepamiętnych czasów. Od urodzenia. Ja, jako gospodarz, wybieram, czy to oni się zamykają na mnie, czy też ja na nich.
Szkoda, że ten film o mnie jest taki nudny. Jestem hipokrytą. Mówiłem kiedyś, że na szajs do kina nie pójdę. I co? Cały czas siedzę w kinie, zamknięty, zaklęty, opluty gównem nadającym z ekranu swojego życia.
Trochę mnie to dziwi. Ludzie nie żyją przecież dla siebie, własnymi sprawami. Oni są dla mnie. Dla scenariusza. Dla mnie. Robią wszystko żeby było tak jak napisane. Nie nudzi was to?
Ja na przykład zadaje takie pytanie: ''No, skoro odgrywacie swoje role w moim życiu, to czemu was wszystkich nie znam? Dlaczego nie wiem, co teraz robicie, oprócz tego, że czytacie?''.
To ja się poddałem, zamknąłem. Inaczej nie umiałem. A teraz to już nie chcę.
Pojebani, kurwa, ludzie.
Przez was.
Wszystko.
Jest.
Chujowe.
Chorobotwórcze. Obleśne. Śmieszne. Chcę umrzeć. Jestem tutaj potrzebny tak samo, jak księdzu potrzebny jest kutas.
Wysiadam na sześćset sześćdziesiątym szóstym peronie. Z walizką. W niej dziurawe skarpetki. Zapach jej pudru gasnący z dnia na dzień.
Nie czekam na mgłę. Nie wsiadam do pociągu z tabliczką: WIECZNOŚĆ.
Siedzę tylko i palę papierosy. Pochłaniam treść ulubionej poezji. Uszami i nosem.
Spokojny jestem, bo wiem, co się stanie. Jak w filmie, który widziałem kilka razy. A nawet bardziej; wszak cały czas go widzę. Mam dość duży ekran przed oczami.
Po prostu przyjedzie policja i zabierze mnie. Cicho. Z peronu wypełnionego powolnymi liśćmi, zeschłymi jak ten świat. Koniec ujęcia. Stop. Nigdzie nie uciekam. Nie mam dokąd. Nie mam po co.
Miałem czterdzieści siedem lat, gdy przywitałem więzienie. Czy to odpowiedni wiek na to wydarzenie? Tego nie wiem. Nie mam na ten temat danych. Jestem w nędzy na umyśle, siedząc tu już od trzech lat. Tyle właśnie wiem. Coraz częściej myślę o córce. Śnię o niej. Jestem snem o mojej córce.
Czy tu, w pierdlu, jest aż tak beznadziejnie? O tym opowiem innym razem. Jak przyjdzie czas, jak nadarzy się okazja.
Jak znajdę odpowiedniego słuchacza.)
Wbiłem łopatę do ziemi, nie skąpiąc siły. Zdjąłem kapelusz. Nie zwracając uwagi na starego, popatrzyłem na słońce. Kichnąłem. Dwa razy. Potem spuściłem wzrok. Oparty o łopatę, patrzyłem na kałużę.
Odpowiedziałem jakby do nikogo:
- Na ciebie. Ty skurwysynu!
***
Krew starego Piotrkowiaka stygła na łopacie opartej o równie starego orzecha w lipcowych promieniach słońca.
Chory Na Wszystko (III)
Raoul Duke
Raoul Duke
Opowiadanie
·
11 stycznia 2010
Najpierw z perspektywy całości – wycinki z życia, jego różnych etapów. Obrazy przejmujące poczuciem wyobcowania, niedopasowania, pytaniem o normę. „Chory na Wszystko” - obraz człowieka, który doświadcza tego, co „normalny człowiek” może czasem dotknie, o co się otrze...
W tej części bohater jako dojrzały mężczyzna, w którym gdzieś tam próbuje przebić się myśl o tym, co ważne w życiu – to poczucie, że inni żyją dla nas, wypowiedziane wcześniej tu można przełożyć na myśl, że może to my winniśmy żyć dla innych (córka)... Ale nie... cofa się jednak dalej, wygrywa w nim dziecko, którym jest – pomimo (stary Piotrkowiak się przekonuje). Brak hamulców dla wewnętrznego świata („Szkoda, że ten film o mnie jest taki nudny...” i cały ten akapit).
„To ja się poddałem, zamknąłem. Inaczej nie umiem. A teraz to już nie chcę.”
Podoba mi się Twój styl i podoba mi się ta opowieść, chociaż słowo „podobać się” nie całkiem na miejscu. Porusza, skłania do refleksji nad własnymi chorobami i niedopasowaniem... Podoba mi się rozdzielenie „teraz” przemyśleniami, wybiegnięciem w czasie w przód (w tył?). Jednakże, Autorze, znów literówki, braki interpunkcyjne. Poprawisz, czy przesłać Ci korektę?
poprawnie
"znów zatoczył sie", "Ja na przykład zadaje", "Siedzę tylko i pale papierosy", "Śnie o niej" - "ę"
"wybieram czy to oni" - przecinek po 'wybieram'
"Robią wszystko żeby było" - przecinek po 'wszystko'
"w moim życiu to czemu was" - przecinek po 'życiu'
"Dlaczego nie wiem co teraz robicie" - przecinek po 'wiem'
"Spokojny jestem bo wiem co się stanie" - przecinki po 'jestem' i 'wiem'
W ostatnim zdaniu szyk wyrazów do zmiany.
"Miałem czterdzieści siedem lat gdy przywitałem więzienie" - przecinek po 'lat'
"Jestem w nędzy na umyśle siedząc tu" - przecinek po 'umyśle'