Zamykam oczy. Czerwony poblask przechodzi w zieleń, po czym tonie w granatowoczarnej głębi. Jutro dodatek do gazety wyborczej. Ciemne morze powoli faluje, a ja razem z nim unoszę się i opadam. Jeśli rzucę się do pracy rano, to jeszcze dam radę się wyratować na południowe spotkanie. Dobra, cicho, idziemy spać. Zwinięty w kłębek obracam się nieważko. Boże, żeby tylko Dawid też się nie wyrobił, na jego tle może nawet wypadnę pozytywnie! Spokojnie. Głęboki wdech. Fala odprężenia od stóp, przez łydki, uda, brzuch. Na ulicy przejeżdża samochód. Jestem potwornie śpiący, muszę zasnąć. Na ulicy przejeżdża samochód z wykręconym tłumikiem. Wyobrażam sobie, że pracuję, pracuję w fabryce zabawek.
Stoisko to dwie taśmy. Na dalszej dwadzieścia tysięcy nóg, na bliższej dziesięć tysięcy korpusów. Zatrzymują się na sekundę. Chwytam kończyny i jednocześnie dociskam z przeciwnych stron. Uszkodzone egzemplarze zabieram do domu. Gdy ich sterta nie mieści się w szafie, to robię selekcję i zachowuję tylko te w lepszym stanie. Jeszcze nie wiem, co z nimi zrobię. Ponoć Andrzej maluje im paznokcie. Boję się go. Dziś je upiększa a jutro zwariuje i zacznie mordować.
Chwyciłem, docisnąłem, spojrzałem na Grześka, chwyciłem, docisnąłem, wygląda gorzej od tych lalek, chwyciłem, docisnąłem, wczoraj jego dzieciak straszył, że ucieknie, chwyciłem, docisnąłem, ja bym go chwycił i docisnął, chwyciłem, docisnąłem, ale to tylko łatwo tak mówić. Nagle taśma zatrzymała się. Na krótko zapadła cisza, po czym usłyszałem znajomy narastający szmer. Części zabawek drżały. Powoli podnosiły się, aż do pełnego stania i dalej. Nóżki stanęły lekko na samych palcach i po chwili wzbiły się w powietrze. Część osób wyszła na papierosa - rekonfiguracja trwa od dziesięciu minut do godziny.
Leżę już tyle czasu, że zgłodniałem. Nie zapalając światła, wchodzę do kuchni i pożeram kanapki. Wiem, że to niezdrowe, ale ten dodatkowy ciężar dociska mnie do granatowoczarnej głębi i ułatwia utonięcie.
W chwili, gdy komponenty krążyły pod dachem hali niczym chmara ptaków, prezes zgromadził wszystkich i oznajmił, że w ciągu dwóch godzin musi zwolnić połowę z nas. Stoimy i czekamy na koniec rekonfiguracji. Próbuję rozmawiać z Grześkiem, ale nie odpowiada. Powtarza tylko „to straszne” mniej więcej raz na sekundę. Niektórzy chyba płaczą. Ja nie czuję zupełnie nic i tylko zastanawiam się, co zdecyduje o pozostaniu. Porusza się tylko wir zabawek nad nami ... i Andrzej! Już myślę, że to jest właśnie ten moment, w którym pękł i zacznie mordować, ale on biegnie po odłożone defekty i nerwowo je składa. Podchodzą inni. W ostatniej chwili próbują zrobić dobre wrażenie i montują odpady. Dwie godziny później to właśnie oni są odprawiani.
Pozostaliśmy w mniejszym gronie. Składam jedną zabawkę w pół sekundy. To cztery szybkie ruchy. Nie spoglądam na Grześka. Nie gromadzę nóżek do domu. Nie daję rady zdążyć na każdy korpus. Aż wpadam na pomysł – będę od razu chwytał większy zapas. Właśnie wtedy halę ponownie wypełnia głos prezesa. Z głośnika mówi, że za pierwszym razem nie powiedział nam wszystkiego – musi zwolnić jeszcze raz połowę osób. Nie wiem, czy chcę pozostać.
Horyzont zdaje się rozjaśniać blaskiem nadchodzącego dnia. Wstaję, po czym przez dziesięć minut oglądam sygnał kontrolny w telewizji. Monotonne piszczenie moduluje się podczas ziewania. Wchodzę do łóżka po raz trzeci.
Uświadamiam sobie, że niezależnie od tego, czy pozostanę, czy odejdę, nie będzie tak dobrze jak kiedyś. Spoglądam na zagubionego Grześka. Obsługuje każdą lalkę, ale wstawia tylko jedną nóżkę. Po raz ostatni zabieram do domu siatkę defektów. Części, które nigdy nie uniosły się podczas rekonfiguracji. Wstawiam je do szafy. Zaciągam kołdrę. Straciłem pracę. W końcu zasypiam.
Kilka uwag:
"Ciemne morze powoli faluje a ja razem z nim" - przecinek po 'faluje'
"żeby tylko Dawid też nie dał rady się wyrobić" - brzmi dziwnie; może: "żeby tylko Dawid też się nie wyrobił"
"Leżę już od takiego czasu, że zgłodniałem" - też - z tym czasem - brzmi dla mnie dziwnie. "Leżę już tak długo, że zgłodniałem"
"Nie zapalając światła wchodzę do kuchni" - przecinek po 'światła'
"moduluje się podczas ziewania. Kładę się po raz trzeci." - warto unikać 'się'/'się' zbyt blisko siebie, tym bardziej, że za chwilę w nowym akapicie masz jeszcze 'sobie'
Poprawiłem i robiłem to w duchu pełnej zgody.
Jako ciekawostkę zdradzę, że napisałem program do wyłapywania powtórzeń słownych (z próbami rozpoznawania rdzeni). Używam go do autokorekty, aby wyłapać głupie zapętlenia. Z pewnością zaimek zwrotny "się" należy do klasy słów częstszych, obok "jest, który, nie ...", ale błędnie założyłem, że mogę nie obserwować jego powtórzeń.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
A programu, faktycznie, też jestem ciekawa. Niektórym by się przydał, np. mi, bo ciągle walczę z powtórzeniami. :)
A ogólnie bardzo fajnie bardzo fajnie :)