- Czy jest pan najlepszym origamistą?
- Nie potrafię powiedzieć.
- Mimo, że to Pana dotyczy?
- Dotyczy wszystkiego, oprócz mnie. Jeśli zostanę, a cały świat zniknie, to pytanie „czy jestem najlepszym origamistą?” traci sens. Dlatego ta kwestia zależy wyłącznie od otoczenia.
Szczęśliwa rodzina leżała w łóżku w ramach poobiedniej drzemki. Po piętnastu minutach obudził się Dominik. Był mężczyzną na tyle zdyscyplinowanym, że nie potrzebował budzika. Złożył kołdrę zgięciem przekątnym, przelotnie wzruszył się na widok dziewczyn i jak zwykle wszedł do pracowni. Magda przewróciła się na drugi bok i głaskała małą Alicję. Spojrzała na jej, swoje rysy twarzy i delikatne brwi niezdolne do gniewu. W końcu wstała, pomyślała, że dom zatęsknił za zapachem szarlotki i udała sie do kuchni. Alicja została w łóżku.
W pracowni nadawał kształt małemu słonikowi. Będzie on częścią większej instalacji, przedstawiającej płaski świat położony na piramidzie zwierząt. Niezwykłość talentu Dominika polegała na tym, że czasami jego kwiaty pachniały albo roznosiły pyłki, jego zwierzęta bywały ciepłe, smutne lub wesołe.
Magda wróciła do sypialni. Kilka razy wypowiedziała imię Alicji i dobrotliwie poklepała ją po plecach. Odkryła, że dziecko jest rozpalone gorączką. Przestraszona pobiegła do pracowni, zawahała się przed drzwiami, po czym świadoma konsekwencji chwyciła za klamkę. Chrzęst metalowego zamka zamienił się w myśl, która niczym skała rzucona na powierzchnię stawu, wyrwała Dominika ze stanu głębokiej medytacji. Zachwiane złożenie zrujnowało słonika.
- Doktorze, proszę mówić szczerze.
- Jej stan jest zły.
- Ale możemy coś zrobić, żeby ją ratować?
- Prowadzę badania nad nową krzyżówką pewnego zioła, które mogłoby pomóc.
- Przy czym ta roślina jeszcze nie istnieje?
- Niestety, szczep nie chce się przyjąć.
- A czy doktor wie jak ona ma dokładnie wyglądać?
- Tak, dlaczego pan pyta?
Rozpoczął od wybrania odpowiedniej wielkości papieru. Cały czas myślał, jak bardzo ważne jest to dzieło. W pierwszej kolejności odtwarzał małe kwiaty, zaginając je na planie ośmiokąta. Wyobraził sobie cichy dom bez Alicji i poobiednią drzemkę na nieznośnie wygodnym szerokim łóżku. Następnie odwzorował użylenie listków, ich poszarpane brzegi i fakturę. Origami było skończone. Spróbował uzyskać leczniczy ekstrakt. Niestety wciąż był to jedynie kawałek papieru.
- Czy zawsze się panu udaje?
- Tak. Pod pewnymi warunkami.
- Mianowicie?
- Gdy jestem całkowicie wyciszony. Nie dobiegają do mnie dźwięki, bardziej śnię niż widzę, jestem odrętwiały, niczym się nie cieszę, ani nie martwię. Przeszkadza mi nawet myślenie o tym, co właśnie składam. To się po prostu dzieje, a potem oglądam, co właściwie zrobiłem.
Dominik zrozumiał, że nie będzie w stanie przygotować doskonałego kwiatu, ponieważ za bardzo mu na nim zależy. Załamany schylił się i pochwycił słonika-inwalidę, którego zreperował w kilka godzin. A następnie uformował płaski świat na grzbietach zwierząt, tak pełnych szczegółów i realistycznych, jak żywe.
Jeśli rzeczywiście każdego dnia piszesz jedno opowiadanie, jestem pełna podziwu...
Dla sprostowania: nie zawsze są to opowiadania. Bardziej 500 zamkniętych kompozycyjnie słów, czasem felietonu lub wpisu blogowego.
Pozdrawiam!
Przykład Twój i Pana M. powinien dać mi do myślenia ... i daje!