Lubię być tą małą dziewczynką, którą we mnie dostrzegłeś. Wygrywać ci na plecach symfonie o wczoraj, żebyś mógł się śmiać z tego, czego nie da się opowiedzieć słowami. Biodrami odganiam twoją samokontrolę i odlatujemy zupełnie bezwstydnie, jakby Ziemia była płaska. Twoje dłonie są jak rozległe pustynie, bezludne oazy i rozgwieżdżone niebo na moich paznokciach. Nie pamiętam już jak powoli płynęły dni, kiedy nie znałam smaku twoich ust. Piszę do ciebie na każdym skrawku wolnej przestrzeni, aż zdania zlewają się w krzyk, by cię dotknąć. Zobaczyć jak w wieczornym świetle twoje oczy przepoczwarzają się w rozpostarte skrzydła morskich motyli. Patrzysz na świat zupełnie obiektywnie, bratobójstwo i nadużycia siły policji, chcę zapytać czy to właśnie czeka na zielonej wyspie. Potem przepisuję całe kwestie z książek o wielkiej miłości, a ty mówisz do mnie jak nikt wcześniej. Chodź, nie ma się czego bać.
"Biodrami odganiam twoją samokontrolę i odlatujemy zupełnie bezwstydnie, jakby Ziemia była płaska" dla mnie po prostu rewelacja..pozdrowionka
Domnulu - obawiam się, że powoli popadam w banały. Dziękuję za wszystkie Twoje komplementy i konstruktywną krytykę, ale jakoś tak czuję, że robię się monotonna w mojej formie uczuciowego, kilku zdaniowego nie-wiadomo-czego. Muszę pomyśleć nad czymś innym : )
Kliner i Rita - dziękuję za wszystko (a pod tym duuużo się kryje), jak zawsze : )
Gratuluję zarówno tekstu jak i stanu ducha :))